OCENA REDAKCJI: 4/10
- Vanessa Kirby jest jedynym ratunkiem dla filmu – jedynym występem (i postacią), który wydaje się autentyczny.
- Emocjonalnie manipulujące spojrzenie na depresję, które wydaje się oderwane od rzeczywistości.
- Zespół nieautentycznych przedstawień.
Trudno będzie znaleźć kinowe studium chorób psychicznych, które bardziej skupiałoby się na wywołaniu reakcji emocjonalnej u widzów niż na delikatnym przedstawianiu ich surowej rzeczywistości niż „Syn” reżysera Floriana Zellera, który był pokazywany na Londyńskim Festiwalu Filmowym.
Z perspektywy czasu dziwi fakt, że jego poprzedni film, nagrodzony w 2020 roku „Ojciec”, nie został skrytykowany z tego samego powodu; był to odpowiednio karzący zegarek, otaczający widzów wrogim umysłem starszego patriarchy Anthony’ego Hopkinsa podczas ostatnich dni jego walki z demencją.
Ale tam, gdzie ten film był skuteczny w swoim podejściu, zanurzając widzów w przestrzeń nad głową głównego bohatera dzięki pomysłowej scenografii i wyszukanej nieliniowej strukturze, „Syn” jest znacznie prostszy, tak nieprzyjemnie melodramatyczny w swoich badaniach nad kliniczną depresją, że może sprawiają, że zastanawiasz się, czy „Ojciec” również byłby filmem telewizyjnym tygodnia, gdyby został opowiedziany w bardziej konwencjonalny sposób.
Jeśli ty lub ktoś, kogo znasz, potrzebuje pomocy w zakresie zdrowia psychicznego, skontaktuj się z Kryzysowa linia tekstowa wysyłając SMS-a do HOME pod numer 741741, zadzwoń pod numer Narodowy Sojusz ds. Chorób Psychicznych infolinię pod numerem 1-800-950-NAMI (6264) lub odwiedź stronę Witryna Narodowego Instytutu Zdrowia Psychicznego.
Przedstawienie depresji, która pozostawia niesmak
Podobnie jak poprzedni film Zellera, ten został zaadaptowany na podstawie jego uznanej sztuki teatralnej pod tym samym tytułem — choć w przeciwieństwie do jego wcześniejszej pracy reżyserskiej uznanie ze sceny nie przełożyło się na ekran. Hugh Jackman wciela się w cenionego prawnika Petera Millera, którego życie osobiste i kariera nie mogłyby wyglądać lepiej: wraz z nową żoną Beth (Vanessa Kirby) niedawno powitał na świecie dziecko i prowadzi rozmowy o zdobyciu wymarzonej pracy kampanii prezydenckiej w Waszyngtonie. Ale jego błogie życie rodzinne (a co za tym idzie, jego aspiracje zawodowe) wkrótce zostanie uderzone po spotkaniu z jego byłą żoną Kate (Laura Dern), która sprawuje opiekę nad jego nastoletnim synem Nicholasem (nowicjusz Zen McGrath). Cierpiąc na kliniczną depresję i skłonności samobójcze, które według Kate są następstwem rozwodu rodziców sprzed kilku lat, zaleca mu zamieszkanie z Peterem, rozpoczęcie nauki w nowej szkole i przywrócenie życia na właściwe tory. Naturalnie, ich brak zrozumienia powagi sytuacji, pomimo kilku oczywistych oznak, ma dramatyczne konsekwencje dla jednostki rodzinnej.
Podobnie jak w horrorze, który ma sprawić, że widzowie będą krzyczeć na ekran, aby nie wchodzili do wyraźnie nawiedzonego domu, większość „Syna” wydaje się cynicznie zaprojektowana do manipulacji, zmuszając rodziców do podejmowania najgorszych decyzji na każdym możliwym kroku. Ani Peter, ani Kate nie wydają się rozumieć konsekwencji poważnych chorób psychicznych, przez co często wydają się być quasi-surogatami Zellera i współscenarzysty Christophera Hamptona (który wcześniej przetłumaczył sztukę, na podstawie której powstał film na język angielski), którzy wspólnie upraszcza nastoletnią depresję w jej najbardziej melodramatycznie smaczną formę przez cały czas. Prowadzi to do kilku sekwencji, w których dwaj główni bohaterowie ignorują rażąco oczywiste oznaki choroby ich syna, z których wszystkie są napisane w sposób prawdopodobnie obcy tym, którzy mają doświadczenie z chorobą z pierwszej ręki: kliniczna depresja jako dramatyczny konstrukt widowni są świadomi, ale bohaterowie często je pomijają lub bagatelizują, co ma katastrofalne skutki. Jest tak gustownie potraktowany, jak się wydaje.
O ile główna odpowiedzialność za niewłaściwe potraktowanie tak ważnej tematyki spoczywa na Zellerze i Hamptonie, o tyle przesadzone występy zespołu nie pomagają podnieść materiału. Hugh Jackman, który był powszechnie uważany za najlepszego aktora do momentu, gdy ludzie po raz pierwszy zobaczyli ten film, ma prawie niemożliwe zadanie uczynienia empatycznej postaci z mężczyzny tak pochłoniętego sobą, że nie może porozumieć się z własnym nastoletnim syna w sposób, w jaki desperacko tego potrzebuje. Istnieje kolejna wersja tego filmu, w której zmagania Mikołaja są lepiej przedstawione w scenariuszu, gdzie na pierwszy rzut oka wydają się mniej oczywiste i można zrozumieć, dlaczego oboje rodzice często mają trudności z ich zobaczeniem, co wydaje się znacznie bliższe dla tych, którzy żyli lub znają osoby, które zmagały się z problemami zdrowia psychicznego. Oglądanie tego kilka dni po znakomitym debiucie reżyserskim Charlotte Wells „Aftersun” naprawdę pokazało, jak bardzo brakowało „Syna” pod tym względem.
Jeśli ty lub ktoś, kogo znasz, ma myśli samobójcze, zadzwoń na infolinię National Suicide Prevention Lifeline, dzwoniąc pod numer 988 lub dzwoniąc pod numerg 1-800-273-TALK (8255).
Przedkłada emocjonalną manipulację nad wrażliwość
Zamiast tego przedstawienie depresji w stylu opery mydlanej wydaje się oderwane od rzeczywistości, co ma drastyczny wpływ na każdego wykonawcę w zespole; zarówno Jackman, jak i Kate Laury Dern czują się jak kosmici, którzy nie rozumieją podstawowych ludzkich emocji, ponieważ wygodnie przegapiają każdy znak telegrafowany boleśnie (nie wspominając o niewiarygodnych) do publiczności. Tylko występ Vanessy Kirby wydaje się być związany z czymś zbliżonym do rzeczywistości — jej związek z pasierbem jest bardzo skomplikowany, boi się, że jego stan emocjonalny uczyni go zagrożeniem dla jej nowonarodzonego dziecka. Sposób, w jaki strach bohatera jest napędzany przez uprzedzony brak zrozumienia, jest jedynym momentem, w którym film zbliża się do rozpakowania sposobów, w jakie osoby z depresją są nadal postrzegane przez wielu – przebłysk autentycznego wglądu w film, który w innym przypadku wybiera najtańszy emocjonalna manipulacja na każdym kroku. Ale to nigdy nie pozostaje w centrum uwagi tak długo, jak powinno. Staje się coraz bardziej oczywiste, że Zeller jest bardziej zainteresowany tchnięciem życia w postać Jackmana niż uczynieniem ze swojego syna czegoś więcej niż tylko przestarzałym, niewrażliwym archetypem. Jest to najbardziej widoczne w sposobie, w jaki próbuje narysować podobieństwa między Peterem a jego własnym ojcem, obojętnym politykiem granym w rozdzierającej scenie Anthony’ego Hopkinsa, aby ogólnie podkreślić, w jaki sposób przekleństwo bycia nieobecnym rodzicem jest przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Odkąd film miał swoją premierę w Wenecji i spotkał się z przytłaczającym wzruszeniem ramion ze strony prasy, głównym tematem rozmów stało się to, jak ponury jest ten film, osiągając punkt kulminacyjny tak żałosny, że stał się na wpół notoryczny w kręgach krytyków. Trudno mi uwierzyć w opis filmu jako ponury, ponieważ sugerowałoby to, że wykonał skuteczną pracę, przekazując brutalną naturę życia z depresją. Wszystko w trzecim akcie „Syna” zostało telegrafowane od najwcześniejszych chwil do tego stopnia, że można sobie wyobrazić ducha Antona Czechowa, który co kilka minut wskazuje na ekran, Leonardo DiCaprio w stylu „Pewnego razu w Hollywood” , zanim zbliżymy się do niepokojącej wypłaty. Opisywanie takiego kulminacyjnego rozwoju w ten sposób wydaje się tanie, ale podejście Zellera do tematu wydaje się mieć na celu przede wszystkim doprowadzenie widzów do płaczu. Nie ma tu nic autentycznego, tylko cyniczna manipulacja emocjonalna, która jest lekceważąca dla tych, którzy mają bezpośrednie doświadczenie z tym, co przedstawia film.
„Syn” to nie tylko rozczarowująca kontynuacja „Ojca”; to emocjonalnie pusta eksploracja tematu, która zasługuje na bardziej przemyślane traktowanie na ekranie. To ulga, że krytycy postrzegają to jako puste naczynie, i miejmy nadzieję, że widzowie pójdą w ich ślady.
Premiera „Syna” w wybranych kinach odbędzie się w piątek 25 listopada, a ogólnokrajowa premiera 20 stycznia 2023 roku.