OCENA REDAKCJI: 7/10
- Zabawna satyra
- Drugi akt to skuteczny film katastroficzny
- Najlepsza sekwencja napisów końcowych roku
- Trzeci akt jest antyklimatyczny
- Nie udaje mu się być traktowanym poważnie
„White Noise”, filmowa adaptacja rzekomo „nieprzystosowanej” powieści Dona DeLillo z 1985 roku pod tym samym tytułem w reżyserii Noaha Baumbacha, rozpoczyna się montażem wypadków samochodowych. Jest to część zajęć w prestiżowym College-on-the-Hill, prowadzonych przez profesora Murraya Suskinda (Don Cheadle), który entuzjastycznie wyjaśnia swoim studentom, że wypadek samochodowy w amerykańskim kinie to uroczyste wydarzenie, podczas którego po prostu nie powinien martwić się o całą przemoc.
Gdy rozpoczyna się ta sekwencja otwierająca, „White Noise” pasuje do katalogu Baumbacha opartych na dialogach dramatów o intelektualistach i naukowcach, jednocześnie zajmując się tematem, którego nigdy wcześniej nie poruszał jako reżyser: hollywoodzki spektakl zniszczenia na dużą skalę. Entuzjastyczne świętowanie przez Murraya wypadku samochodowego jest ironicznym kontrapunktem dla samousprawiedliwiania się Stevena Spielberga na temat spektaklu w „The Fabelmans”. Jest to również obszar tematyczny podobny do „Nope” Jordana Peele’a, który ma swój Spielbergowski hit i je też z samokrytyką.
Podsumowanie właściwej fabuły tego nieporęcznego, przydługiego, często bardzo zabawnego filmu jest samo w sobie trudnym zadaniem, ponieważ „White Noise” regularnie zmienia ogniska, a nawet gatunki, a wszystko to łączy filozoficzna refleksja na temat strachu przed śmiercią i rzeczy, które ludzie robią, aby spróbować stłumić ten strach. Naszym bohaterem jest profesor Jack Gladney (Adam Driver), który w tej nakręconej alternatywnej historii lat 80. jest mini-celebrytą za wynalezienie dziedziny „Hitler Studies”, a wszystko to pomimo tego, że nigdy nie uczył się niemieckiego. Jego przygnębiona żona Babette (Greta Gerwig) bierze tajemnicze pigułki, których nikt nie może zidentyfikować. Ich dzieci, Denise (Raffey Cassidy), Heinrich (Sam Nivola) i Steffie (Mary Nivola), są zbyt dociekliwe dla własnego dobra. A potem jest „Airborne Toxic Event”, który wprowadza całe ich życie w tymczasowy chaos.
Najbardziej ambitny film Noaha Baumbacha
Zgodnie ze strukturą książki, „White Noise” dzieli się na trzy części. Część 1, „Fale i promieniowanie”, przedstawia bohaterów i wywołuje ogromny śmiech, satyrując świat akademicki. Jack nie wygląda na nazistę, ale nie wygląda też na tradycyjnego poważnego historyka Holokaustu czy II wojny światowej; Wydaje się, że Hitler jest tematem, który traktuje zarówno jako kult jednostki, jak i sublimację własnych niepokojów. Kiedy uczeń zadaje pytanie o konkretny spisek zabójstwa, zaczyna tyradę o tym, jak „wszystkie spiski kończą się śmiercią”.
Prawo Godwina pojawia się w najgłupszych kontekstach, a Jack jest tak mocno powiązany z przedmiotem swoich badań. Murray chce założyć dziedzinę „badań nad Elvisem”, którą mógłby uważać za swoją własną, tak jak zrobił to Jack z Führerem; „Elvis to mój Hitler” – mówi. W jednej z najbardziej uderzających scen filmu Murray i Jack wygłaszają konkurujące ze sobą wykłady na temat Elvisa i Hitlera, a Jack zasadniczo wygrywa bitwę, podkreślając jakość „gwiazdy rocka” tego ostatniego. Cheadle jest absolutnie przezabawny jako profesor, dla którego wszystko jest piękną abstrakcją, podczas gdy Driver jest w stanie powtórzyć przejawy faszystowskiej władzy pośród osobistej impotencji, która sprawiła, że jego występ jako Kylo Rena był tak niezapomniany.
Jack przekonał samego siebie, że nic naprawdę katastrofalnego nie może przydarzyć się nikomu tak uprzywilejowanemu jak on i jego rodzina, co czyni go źle przygotowanym na to, kiedy jego dzieci zaczną zauważać znaki ostrzegawcze wypadku z odpadami chemicznymi. Część 2 filmu, „The Airborne Toxic Event”, rzuca rodzinę Gladney prosto w film katastroficzny, a strach przed śmiercią zmienia się z neurotycznego i abstrakcyjnego na bardzo realny. Ten materiał wydaje się być jednym z głównych powodów, dla których „White Noise” został przerobiony na film w 2022 roku: wszystkie sprzeczne instrukcje rządowe i ogólne zamieszanie co do tego, jak zła może być ta katastrofa, z pewnością przywołują wspomnienia z pierwszych miesięcy 2020 roku.
Z pościgami samochodowymi, burzami CGI i ogromnymi tłumami, przypuszczalnie ta środkowa część jest miejscem, w którym poszła większość budżetu filmu, który według doniesień przekroczył 100 milionów dolarów. Spektakl jest stosunkowo niewielką częścią filmu, ale jest skutecznie obsługiwany. Baumbach nie jest Spielbergiem, ale udaje mu się uzyskać wystarczająco dobre przybliżenie stylistyczne, aby akcja była wciągająca, a jednocześnie służyła bardziej prowokującym do myślenia satyrycznym celom filmu.
Nie wszystkie zmiany gatunku działają
Niestety, „White Noise” zaczyna się potykać w części 3, „Dylarama”. Przejście z trybu filmu katastroficznego z powrotem do dramatu rodzinnego, w szczególności do czynienia z tajemniczym używaniem narkotyków przez Babette. Antyklimatyczny charakter powrotu do fabuły o znacznie mniejszej skali jest wyraźnie zamierzony, ale mimo to rozczarowujący, zwłaszcza że konsekwencje wydarzeń z części 2 są ledwo poruszane w sensie czysto tematycznym. Sprawiając, że jest to wyjątkowo rozczarowujące, część 3 idzie na dłuższe odcinki bez większego humoru, a następnie staje się trochę nudna.
Bez śmiechu, wzmożony nierealistyczny dialog staje się bardziej irytujący niż zabawny i trudno jest pozostać zaangażowanym w dramat. Driver i Gerwig robią wszystko, co w ich mocy, aby sprzedać materiał, który dostają, ale kiedy biorą i zasadniczo grają abstrakcyjne konstrukcje, trudno jest zaangażować się emocjonalnie w Jacka i Babette jako postacie. Nie czytając książki, łatwo wyobrazić sobie ten materiał lepiej na stronie niż na ekranie.
W akcie trzecim zdarzają się momenty kulminacyjne. Cassidy jest bardzo zabawna jako najstarsza córka, która wszczyna śledztwo w sprawie recepty swojej matki. Zmiana gatunku na brutalny noir jest co najmniej interesująca, jeśli chodzi o zrobienie czegoś innego. Pod koniec jest scena z udziałem klasztoru niemieckich zakonnic, która gra jak pogromcy gangów, doskonale łącząc igłę między komedią a filozoficzną tragedią. A potem ostatnia scena nad napisami końcowymi, sekwencja taneczna z nową piosenką „new body rhumba” zespołu LCD Soundsystem, kończy film na najwyższym możliwym poziomie (jednocześnie wzbudzając we mnie dodatkową ciekawość sekwencji tanecznych w filmie „Barbie” z 2023 r. „, do którego współautorem scenariusza był Baumbach, a reżyserem był Gerwig).
Gdyby ambicja równała się jakości, „White Noise” byłby jednym z najlepszych filmów roku. Przez pierwsze dwie trzecie wygląda na to, że tak właśnie będzie, tylko po to, by szalenie niespójny akt końcowy przerwał pełne zaangażowanie. Mimo to wysiłek jest godny podziwu, a fakt, że radzi sobie tak dobrze, nawet ze wszystkimi swoimi słabościami, sprawia, że warto go obejrzeć dla żądnych przygód kinomanów.
„White Noise” pojawi się w kinach w piątek, 25 listopada, a premiera w serwisie Netflix w piątek, 30 grudnia.