OCENA REDAKCJI : 8 / 10
- Jeden z najbardziej zachwycających romcomów od lat, dzięki przezabawnemu scenariuszowi i zwycięskiej chemii między dwoma głównymi bohaterami
- Jest to również jeden z najbardziej stylowych brytyjskich debiutów reżyserskich, wstrząsający wizualnymi konwencjami brytyjskiej komedii romantycznej
- Przy energicznych 82 minutach będziesz chciał spędzić więcej czasu z Yasem i Domem
Wiemy, czego spodziewać się po brytyjskim komedii romantycznej, odkąd „Cztery wesela i pogrzeb” oraz „Notting Hill” udoskonaliły obowiązującą do dziś formułę. Główny bohater to stłumiony romantyk w stylu Hugh Granta lub Colina Firtha, jego ukochaną jest albo niewiarygodnie czarująca kobieta zza oceanu, albo ktoś spoza jego bańki towarzyskiej, która budzi w nim nowe życie, a równowaga kulenia się… komedia i apodyktyczny sentymentalizm sprawią, że skrzywisz się i płaczesz w równym stopniu. Richard Curtis, prawdopodobnie najsłynniejszy żyjący autor komedii romantycznych, rzadko odbiegał od tego formatu; nawet jeśli jego scenariusze nabrały w ostatnich latach coraz bardziej wyrafinowanych koncepcji, wie, że nie ma sensu zmieniać podstawowych składników tych historii.
Jeśli przyczynia się to do tego, że jeden z głównych importowanych filmów brytyjskich wydaje się coraz bardziej przestarzały, to oto nadchodzi „Rye Lane”, który nie tylko tchnie życie z powrotem w wielką brytyjską komedię romantyczną, ale całkowicie rozwiewa wszelkie oczekiwania co do tego, czym może być ten znajomy gatunek . Reżyserski debiut Raine Allen-Miller — sensacja krytyków podczas styczniowej premiery w Sundance — to bezpośrednie spotkanie urocze w tym samym królestwie, co „Przed wschodem słońca”: przypadkowe spotkanie, które całkowicie zmienia perspektywę bohaterów życie i miłość. Ale w swojej mocnej komedii i wysoce stylizowanej estetyce, przypominającej francuskich twórców Michela Gondry’ego i Jean-Pierre’a Jeuneta, wydaje się, że znajoma narracja otrzymała bardzo potrzebną aktualizację, nawet jeśli jest to tylko import stylowej grafiki dwóch galijskich autorów z całego kanału La Manche i sprawia, że czują się przy tym wyraźnie brytyjscy.
Jeden z najbardziej stylowych romcomów ostatnich lat
David Jonsson wciela się w Doma, wrażliwą duszę wciąż pogrążoną w głębokiej żałobie po tym, jak jego dziewczyna, z którą był kilka lat, zdradziła go z najlepszym przyjacielem z dzieciństwa. Ponieważ jest zrozpaczony, ponieważ ma się spotkać z nimi po raz pierwszy od miesięcy, jego pierwsze spotkanie z Yas (Vivian Oparah) ma miejsce przez drzwi kabiny toaletowej, gdzie jest rozproszona z powodu tego, jak głośno płacze ten dorosły mężczyzna. Para szybko nawiązuje kontakt, spędzając razem popołudnie, gdy przemierzają dzielnice Peckham i Brixton w południowym Londynie, ostatecznie werbując się nawzajem do pomocy w skomplikowanych planach – od udawania związku po jawne włamanie – aby mogli sobie poradzić oba ich ostatnie zerwania raz na zawsze.
Allen-Miller wyraziła pewną irytację, że krytycy porównują jej debiut do twórczości Wesa Andersona; w końcu nie polega w ten sam sposób na skomplikowanym projekcie produkcji, zamiast tego delikatnie podnosi istniejące wcześniej lokalizacje, aby przekładały się na jej lekko surrealistyczną wrażliwość wizualną. Maksymalnie wykorzystując swój ograniczony budżet, filmowiec polega na serii prostych sztuczek (na przykład ujęcie z obiektywem typu rybie oko), aby pomóc podnieść ugruntowany charakter komedii. Dzięki pełnemu knebli scenariuszowi Nathana Bryona i Toma Melii, to nigdy nie staje się mdłe w sposób, w jaki brzmi na papierze. Reżyserka zamiast tego wydaje się, że stara się, aby każde ujęcie pokazało znane jej miasto w nowym świetle, starając się otrząsnąć z wszelkiej krytyki, że po prostu trzyma w nim lustro. Chce, aby miasto wydawało się tak ekscytująco żywe i nieprzewidywalne, jak dzień, który jej dwoje bohaterów spędza razem.
Z tego powodu Michel Gondry i Jean Pierre-Jeunet wydają się trafniejszymi reżyserskimi porównaniami niż Wes Anderson, nawet jeśli wydaje się to przestarzałym porównaniem, z ich najlepszym, najbardziej znaczącym kulturowo dziełem, które ma już za sobą dekady. Porównania z Gondrym, płodnym reżyserem teledysków najbardziej znanym z reżyserowania „Eternal Sunshine of the Spotless Mind”, są wprawdzie powierzchowne; Allen-Miller nie znalazła ani jednej sekwencji dialogowej, której nie mogłaby podnieść za pomocą prostej wizualnej sztuczki w taki sam sposób, jak ta przeskakująca gatunek autorka. Ale to Jeunet, na zawsze najbardziej znany z tworzenia „Amelie”, którego duchowe odciski palców są na całej tej wizji Londynu. Podobnie jak jego najsłynniejszy film, zmienia znane na całym świecie miasto w coś z pogranicza magicznego realizmu, rozległy miejski plac zabaw, na którym pozornie wszystko może się wydarzyć. Nieznajomi mogą zmienić twoje życie w ciągu kilku minut, a nawet światowej sławy gwiazdy filmowe mogą pojawić się w nieoczekiwanych miejscach (jak robi to jeden ze stałych bywalców Richard Curtis w semi-meta cameo).
Relacja, której warto kibicować
Jednak ukłon filmu w stronę „Amelie” wydaje się wykraczać poza ogólne pociągnięcia i sięgać aż do szczegółów scenariusza. Co to jest, jeśli nie baśń z oceną R, która trzyma się jednej stopy w rzeczywistości, z kobiecą główną rolą, która wkracza w życie swojego męskiego bohatera, aby odciągnąć go od emocjonalnego chaosu za pomocą kilku skomplikowanych schematów, w taki sam sposób, w jaki dziwaczna bohaterka Audrey Tatou czy ponad 20 lat temu? Jeśli brzmi to tak, jakby Yas była zwykłą szaloną dziewczyną ze snów pixie na papierze, istniejącą tylko po to, by pomóc mężczyźnie zakończyć długo uśpiony związek, to nie doceniłem siły charakteryzacji tutaj, a scenariusz Bryona i Melii powoli ujawnia, że to jest mechanizmem radzenia sobie, aby dojść do siebie po swoim złym rozstaniu, ukrywając wszystko za pogodnym usposobieniem, które nosi jak zbroję.
Ani romantyczny ołów nie jest zbyt zniszczony przez ich niedawną przeszłość, ani nie ma bagażu poza własnym brakiem zamknięcia, zapewniając szybkie uderzenie wszystkich emocjonalnych bitów, zanim przejdziemy do następnego komediowego zestawu. I nie dajcie się zmylić: „Rye Lane” to jeden z pierwszych pretendentów do miana najzabawniejszego filmu 2023 roku, wykorzystujący proste koncepcje — od Yasa, który rozbił niezręczny lunch Doma ze swoim byłym i jej nowym chłopakiem, po włamanie się pary do domu byłego Yasa, by odzyskać jej zaginiony winyl A Tribe Called Quest — i wydobyć z nich jak najwięcej śmiechu. Łatwo to przeoczyć ze względu na przytłaczające wyczucie stylu i częste surrealistyczne przerywniki, ale większość humoru ląduje, ponieważ jest skutecznie uziemiona. Każdy, kto kiedykolwiek przeżył ciężkie zerwanie, będzie na przemian kulić się i śmiać do brzucha, gdy nie będzie przytłoczony tym, jak oszałamiający wizualnie jest obraz życia w Londynie.
Ale ostatecznie powód, dla którego „Rye Lane” odnosi sukces, jest tym samym powodem, dla którego odnosi sukces każdy wielki komedia romantyczna: zakochałem się w tych postaciach i chciałem zobaczyć, jak kończą razem. Jakkolwiek świeży jest ten gatunek, byłem wdzięczny, że był to jedyny stereotyp komedii romantycznej, któremu film Allena-Millera pozostał wierny.
„Rye Lane” pojawi się na Hulu w piątek, 31 marca.