Żadna dwójka bohaterów nowego filmu Ridleya Scotta „House of Gucci” nie mówi tak, jakby pochodziła z tego samego kraju, a tym bardziej z tej samej sfery istnienia, ze swoimi szalenie rozbieżnymi interpretacjami włoskiego akcentu, który umiejętnie bije „Spider-Man: No Way”. Home” na świąteczny poncz. Film, drugi film Scotta w roku po „Ostatnim pojedynku” z zeszłego miesiąca, okazuje się być jednym z jego najbardziej chaotycznych i nieuchwytnych wysiłków od dziesięcioleci. Ale wszystkie jego wady, wątpliwe decyzje aktorskie i krzykliwe ekscesy łączą się, tworząc jeden z najbardziej zabawnych i czarujących filmów roku, prestiżowy obraz, który ma więcej wspólnego z reality TV, jak „Prawdziwe gospodynie” lub opery mydlane odcinek „Dynastia”.
Podobnie jak „Wszystkie pieniądze na świecie” Scotta z 2017 roku, jego ostatni epos o świecie zamożnych i wyjątkowych skandalach, których doświadczają, „House of Gucci” oparty jest na książce opowiadającej prawdziwą historię Patrizii Reggiani (Lady Gaga). , kobieta, która wyszła za mąż za rodzinę Gucci, stewardów uznanego na całym świecie tytana mody, tylko po to, by zabić swojego byłego męża Maurizio Gucci (Adam Driver) za wykroczenie polegające na rozwodzie się z fortuną, którą uważała za słusznie jej. Ale Scott unika poważnego, szarego tonu, który zarezerwował dla Gettys, zamiast elektrycznej, inspirowanej estetyki, która przyspiesza prawie trzygodzinny czas trwania filmu dzięki odważnym wizualizacjom, zuchwałym upuszczaniu igieł i naprawdę pompatycznym występom. To bezczelna, prawdziwa historia kryminalna opowiedziana jak mroczny komiczny melodramat, przemykający w tę i z powrotem między nawiedzającą tragedią a przezabawnymi fragmentami komediowej ulgi.
Film jest powstrzymywany od prawdziwej wielkości przez niektóre problemy z późnym tempem, głównie z powodu niespójnego skupienia i gęsto upakowanego scenariusza, który kończy się oparami, im bliżej jego trwającej dziesięciolecia narracji zbliża się do nieuniknionego punktu kulminacyjnego. Ale te wady nie szkodzą inaczej absorbującemu doświadczeniu.
Kicz? Obóz? Kogo to obchodzi? To jest piłka.
Nikt nie wygrywa, gdy rodzina się kłóci
W samym sercu „House of Gucci” znajduje się udręczona historia miłosna, w którą film angażuje widza z powagą, nawet jeśli znajomość faktów historycznych i wiedza o naturze chciwości oznaczają, że ta para jest skazana na niepowodzenie od samego początku. Patrizia (Gaga) na pierwszy rzut oka nie jest biedną dziewczyną ani kimś, bez kogo trzeba żyć. Pracuje w biurze firmy przewozowej jej ojca. Nosi wiele dopasowanych, stylowych ubrań. Przypomina młodą Elizabeth Taylor, której megawatowa charyzma tak się składa, że towarzyszy jej ambitny głód, który drzemie do czasu jej nieplanowanego spotkania-urocza z Maurizio (kierowca) na imprezie.
Naturą życia w społeczeństwie kapitalistycznym jest chcieć więcej niż mamy. Każdy chciałby być bogaty, sławny i potężny, ale łatwo jest odłożyć je na bok w codziennym życiu, w którym takie aspiracje są niczym więcej niż mrzonkami. Ale dla Patrizii, cudownej i przebiegłej kobiety, natrafienie na przystojnego, skromnego kawalera, który akurat jest spadkobierczynią rodzinnej fortuny Gucci, wydaje się być znakiem. Ona zabiega o niego agresywnie, nawet do tego stopnia, że jego ojciec Rodolfo (Jeremy Irons) upiera się, że jest niewiele więcej niż poszukiwaczem złota. Ale Maurizio pociągają wszystkie rzeczy w niej, które uniemożliwiają jej dopasowywanie się do jego rodziny. Widział bezwzględne machinacje chciwych i chce żyć jak najdalej od niego, najlepiej z Patrizią.
Ale nawet jeśli Patrizia czy kocham Maurizio za to, kim jest jako osoba, prawdziwą przynętą jest postrzeganie go jako dającego się formować mężczyzny, kogoś, kogo może przyciąć i ogolić na kształt klucza, aby odblokować swoje najdziksze marzenia, bezdenny nadmiar materialnego pożądania, które prowadzi ją do przyjaźń z telewizyjną wróżką (Salma Hayek). Rodolfo pisze, że Maurizio nie chce poślubić Patrizii, więc zaczyna pracować dla swojego nowego teścia i czuje się szczęśliwszy niż kiedykolwiek. Ale gdyby Patrizia chciała poślubić mężczyznę, który pracował dla firmy przewozowej, dostałaby pierścionek od dowolnej liczby pracowników jej ojca. Nie, szukała Gucciego.
Tak więc film naprawdę zaczyna się, gdy Patrizia bierze sprawy w swoje ręce, manipulując po kolei rodziną Gucci. Najpierw idzie do pracy nad swoim nowym wujkiem Aldo (Al Pacino), biznesową połową imperium Gucci, która chce odciąć swojego brata i w dowolny sposób franczyzować swoją markę. Potem pośredniczy w pokoju między Maurizio i Rudolfo. A kiedy staje się jasne, że Aldo nie pozwoli na łatwe odebranie mu kontroli nad marką, używa broni jego syna idioty Paolo (Jared Leto), by jeszcze bardziej rozerwać rodzinę, nawet jeśli oznacza to zaangażowanie w to federalnych.
To właśnie w skomplikowanym gąszczu zarzutów o oszustwa podatkowe, zdrady krwi i ogromne wydatki Maurizio wreszcie dostrzega prawdę swojego ojca, że bliskość bogactwa sprawi, że nawet najbiedniejsza dusza stanie się tak nieszczęśliwa, jak bogaci kretyni, których nazywa swoimi krewnymi. Jedyną rzeczą bardziej imponującą w tym filmie niż ognisty Kierowca i Gaga, którzy oświetlają się na ekranie, jest nagły ból, gdy jest tak szybko zgaszony.
Co jest lepsze niż jeden miliarder?
Ale tam właśnie zaczyna się potykać „House of Gucci”. Aż do momentu, w którym Maurizio zaczyna planować wyrwanie Patrizii z codziennego życia, teraz, widząc, jak zawsze się mylił, siła grawitacji Gagi napędza pęd filmu. Jej Patrizia jest taką siłą na ekranie. Chociaż ma wszystkie pułapki melodramatycznej pięty, Gaga gra ją z wystarczającą empatią, że nigdy nie czuje się jak okazyjne bin femme fatale. Nawet kiedy bardzo się myli lub dosłownie rozdziera tę rodzinę dla osobistych korzyści, chcemy stanąć po jej stronie, ponieważ jest wyjątkowo hipnotyzująca i pociągająca – a film jasno pokazuje, że tępogłowi Gucci zgromadzili swoją hojność za pomocą tych samych pozbawionych skrupułów środków, które ona ma. Sprawiedliwe jest sprawiedliwe.
Pod koniec filmu uwaga skupia się na Maurizio, którego Driver czyni dość przekonującym. Jednak historia Maurizio wydaje się pochodzić z zupełnie innego filmu. Pod nieobecność Patrizii on sam staje się tak samo zakochany w bogactwie i kulturowej pamięci, przed którą wcześniej uciekał, a kiedy rozpoznaje w sobie ten sam głód, który doprowadził go do porzucenia żony, doznaje pewnego rodzaju objawienia. Po prostu przychodzi za późno, a jego tragiczny los jest już przypieczętowany.
To tylko problem, ponieważ wymaga on histrioników nastawionych na 11 i pobłażania sobie, jakie zapewnia reszta obsady, i odciąga ich na bok, by wziąć udział w krótkiej wycieczce, która nie może się równać z tym, co ją poprzedza pod względem werwy lub wartości rozrywkowej . To, że ta zmiana pojawia się dokładnie w tym momencie, w którym widzowie mogą zacząć sprawdzać swoje zegarki, również nie jest pomocne.
„House of Gucci” wznosi się w górę, gdy Scott pozwala, by jego motywy rezonowały na tylnym palniku oka umysłu. Widz może być tak pochłonięty dramatem tego wszystkiego, niechlujnym têtes-à-tête między dźgającymi w plecy milionerami w przepięknych kostiumach, ustawionymi na zapierające dech w piersiach, odpowiednie dla epoki piosenki pop, z rzucanym przez cały czas cieniem. Nie mają czasu, aby martwić się o jakiekolwiek nieścisłości merytoryczne w narracji (a jest ich wiele) ani zbyt głęboko kwestionować, czy robienie tak zabawnego filmu o czyimś morderstwie jest naprawdę w dobrym guście.
Nie ma znaczenia, że Gaga przez połowę czasu brzmi po rosyjsku, ani że Pacino i Leto odtwarzają historię Michaela/Fredo z „Ojca chrzestnego: część II”, jeśli te role grali odpowiednio Wario i Waluigi. To śmiałe, nieskrępowane podejście do historii, które z łatwością mogłoby zakończyć się poważnym wypadem z nagrodami, podczas gdy to, czego tak naprawdę wymaga, to odrobina magii Ryana Murphy’ego, która sprawiła, że podobne historie tak dobrze funkcjonują w przestrzeń telewizyjna.
„House of Gucci”, podobnie jak moda z najwyższej półki, którą często prezentuje, jest tym bardziej czarujący ze względu na swoje wady i wątpliwe decyzje twórcze.