Skip to content

Cała cisza na froncie zachodnim Recenzja: Brutalny front jest daleki od cichego

26 de październik de 2022
l intro 1666790904

Paweł przerażony

OCENA REDAKCJI: 8/10

Plusy
  • Potężna wydajność ołowiu od Felixa Kammerera
  • Wynik wywołujący lęk
  • Urzekające wizualizacje
Cons
  • Poboczny wątek negocjacji pokojowych osłabia film rozpędu

Jeśli mamy jedno pytanie dotyczące nowej adaptacji Netflixa „Cała cisza na froncie zachodnim”, to jest ono proste: czy naprawdę ma sens opowiadanie nowej wersji tej historii? Klasyczna niemiecka powieść Ericha Marii Remarque została po raz pierwszy przetłumaczona na duży ekran w 1930 roku, zaledwie kilka lat po zakończeniu I wojny światowej, i niemal natychmiast stała się wzorcowym dziełem sztuki antywojennej. Pod pewnymi względami każdy film bojowy, który pokazuje okropności wojny, a nie tylko Johna Wayne’a triumfalnie szturmującego plaże odległej krainy, składa hołd „Całej ciszy na froncie zachodnim”.

Czy nowa adaptacja materiału źródłowego wniesie coś nowego do gatunku, czy będzie po prostu powtórką czegoś w rodzaju „1917” tylko z perspektywy młodego niemieckiego żołnierza? Ale pomimo tych zastrzeżeń, „Cała cisza na froncie zachodnim”, którego premiera odbyła się na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto, udaje się wyrzeźbić dla siebie wyjątkowe miejsce, ukazując nieodłączny absurd i bezsens wojny z bezwzględną brutalnością, która zawsze jest potężna, ale czasami trudno oglądać.

Rozczarowanie chwałą wojny

Paul Bäumer (Felix Kammerer) jest uczniem liceum w Niemczech, gdy w Europie wybucha wojna. On, wraz z kolegami z klasy, walczy z bitwą, chętny do zgłoszenia się do służby i wysłania na chwalebną wojnę. Zabierają swoje nowe mundury, tak dumni i podekscytowani, że ledwie zauważają, że są to przekazy od chłopców, którzy szli przed nimi – tu imię przyszyte do kołnierza, tam pozostałość po zabłąkanej dziurze po kuli. Ale jakiekolwiek złudzenia mają, gdy maszerują na front, szybko porzucają, bo stają przed rzeczywistością, jak wygląda życie w okopach. Poniżej znajduje się przerażająca eksploracja wojny, nie tylko rzeczywiste sekwencje walki, ale długie odcinki nudy, zmęczenia, deprawacji i okrucieństwa, których doświadczają, nawet jeśli nie walczą o życie na polu bitwy. Dla młodego Paula jest to brutalne przebudzenie — wbrew temu, czego zawsze uczono, w tej wersji wojny nie ma chwały.

Szkoda, że ​​tak duża część jego widzów ostatecznie obejrzy transmisję „Całej ciszy na froncie zachodnim”: to film, który naprawdę zasługuje na obejrzenie na wielkim ekranie z buczącym dźwiękiem przestrzennym. Przepełniona napięciem ścieżka dźwiękowa Volkera Bertelmanna daje poczucie złego przeczucia w każdej scenie, utrzymując publiczność w zachwytu w oczekiwaniu na kolejny horror, który się rozwinie. Jako całość jest to totalny atak na zmysły, taki, który popycha nas do krawędzi, ale nigdy nie staje się zbyt trudny do zniesienia. Rola Felixa Kammerera w głównej roli jest urzekająca, ale odpowiednio anonimowa — ma cechę everyman, która wciąga publiczność, ale także podkreśla, jak pospolita była jego sytuacja jako żołnierza podczas I wojny światowej. To imponujący debiut, zwłaszcza że wokół niego zbudowany jest cały film. Jest otoczony przez całą obsadę postaci, które nie spędzają dużo czasu na ekranie, ale mimo wszystko potrafią wywrzeć wrażenie na widzach.

Czas z dala od frontu

Daniel Brühl w okularach

Siłę narracyjną filmu podważa jeden wybór, który odbiega od oryginalnej powieści – przedstawia perspektywę przedstawicieli niemieckiego naczelnego dowództwa, odpowiedzialnych za wynegocjowanie zawieszenia broni z siłami alianckimi. Są złapani między dumą niemieckich przywódców, którzy niechętnie oferują bezwarunkową kapitulację, nawet gdy wiedzą, że są pobici, a krnąbrnymi francuskimi urzędnikami, którzy nie akceptują niczego innego. Te postacie, kierowane przez Daniela Brühla jako kluczowego urzędnika, który rozumie, że szybki koniec wojny jest niezbędny, są wystarczająco interesujące, ale niepotrzebnie poszerzają świat filmu.

Powinniśmy spędzać każdą sekundę „Całej ciszy na froncie zachodnim” z Paulem, uwięzionym w niekończącej się maszynce do mięsa wojny tuż obok niego. W oryginalnej książce, nawet w scenach, w których Paul jest na krótkiej przerwie w wojnie, historia podąża za nim do domu w Niemczech, gdzie jego głębokie rozczarowanie zderza się z przytłaczającym optymizmem cywilów, którzy wydają się działać w pewnego rodzaju propagandzie. napędzany świat fantasy. Sceny te służą celowi narracyjnemu, ale trudno powiedzieć, co osiągnięto dzięki krótkiemu, powierzchownemu wglądowi w proces negocjacji, który ostatecznie doprowadził do niefortunnego traktatu wersalskiego. Być może działają one jako zawór uwalniający ciśnienie, które przenika film, ale tak właśnie jest, jest to błędne – przemoc jest nieunikniona dla Paula i tak powinno być również dla nas.

Są to jednak drobne opory przed adaptacją ukochanej powieści, która od tamtej pory stała się wzorem, na którym budowane są wszystkie filmy antywojenne. Ta wersja „Całej ciszy na froncie zachodnim” nie tylko uzasadnia swoje istnienie, ale także znajduje nowe sposoby odkrywania okropności walki. Wykorzystuje dźwięk i obrazy, aby stworzyć nieustanne przeciążenie sensoryczne, które sprawia, że ​​czujemy się prawie tak, jakbyśmy byli świadkami prawdziwego koszmaru Paula. Chociaż łatwo jest pomyśleć, że nie ma nowych historii do opowiedzenia o I wojnie światowej i wydaje się, że widzieliśmy już to wszystko już wcześniej, rozpacz i rozczarowanie widoczne w „Całej ciszy na froncie zachodnim” wydaje się być przerażająco świeże .

„Cała cisza na froncie zachodnim” pojawi się na Netflix w piątek, 28 października.

Czy ten post był pomocny?