OCENA REDAKCJI: 7/10
- Dekonstruuje gatunek kryminałów bez zbytniego pobłażania sobie
- Naprawdę ostra praca z obsady
- W dziwnym tempie jak na taki krótki film
W otwierającym film monologu znużony filmowiec Leo Köpernick (Adrien Brody) omawia powtarzalny charakter gatunku „whodunit”, a „See How They Run” pozornie przeklina się samospełniającą się przepowiednią podszywającą się pod zwięzły filmowy komentarz. – Widziałem jednego? Widziałem je wszystkie. Leo analizuje podstawową strukturę każdego kryminalisty, jaki kiedykolwiek stworzono na scenę, stronę lub ekran – strukturę, którą film zaczyna podążać niemal szyderczo. Ale „Zobacz, jak biegają” nie ma na celu udowodnienia, że Leo się myli. Nie dokładnie. Nie, scenariusz Marka Chappella i urocza inscenizacja weterana dramatu BBC, Toma George’a, rozkoszują się wytartymi tropami gatunku, grając jego postrzępione krawędzie z pełną miłości szczerością.
To nie jest film, który chce wysłać konkretną markę tajemniczej przędzy, ale raczej bogato zaaranżowaną eksplorację tego, dlaczego przyciąga publiczność dekadę po dekadzie. George i Chappell przedstawili dwie wojownicze perspektywy na rozwiązanie przestępstwa przeciwko sobie, grając fantastyczną, schludną i uporządkowaną naturę fikcji, zderzając ją z przyziemnymi i rozpaczliwymi tonami prawdziwego życia.
W efekcie powstał film, który ma swoje ciasto i też je zjada, zmieniając metatekstową eksplorację gatunku w cukierniczy Ouroboros.
Niektóre spoilery przed „Zobacz, jak biegają”…
Najważniejsza jest sztuka
Leo Köpernick rozpoczyna film tym złośliwym monologiem, ponieważ ukrywa się przed Josephem McCarthym i czarną listą w Wielkiej Brytanii, gdzie został zatrudniony do nakręcenia filmowej adaptacji „Pułapki na myszy” Agathy Christie, niezwykle udanej kryminalistyki na scenie, która wystartował przez 100 koncertów. Jego drapieżna natura już otarła się o jego producenta Johna Woolfa (Reece Shearsmith), jego scenarzystę Mervyna Cockera-Norrisa (David Oyelowo) i jego gwiazdę Richard Attenborough (Harris Dickinson). Więc nie powinno być szokiem, kiedy pojawia się martwy na scenie – jego luźny język wyrwany z ust – ponieważ w końcu ofiarą jest zawsze ten, kto ma najbardziej potencjalnie morderczych wrogów.
Wejdź do Inspektora Stopparda (Sam Rockwell), rozczochranego detektywa, którego zadaniem jest schwytanie zabójcy bez przerywania lukratywnego biegu sztuki i rozwścieczania przyjaciół przełożonych. Stoppard jest sparowany z niedoświadczonym, ale oddanym Constable Stalker (Saoirse Ronan), nowicjuszem, który uwielbia filmy i nie może przestać patrzeć na śledztwo przez zasady i tropy kryminalisty. Stoppard, dla porównania, jest lakoniczny do tego stopnia, że wygląda jak zbłąkany lunatyk, wiecznie zmoczony mężczyzna, który marzy przez życie z szerokimi pytaniami i bez sugerowanej głębszej analizy. W niczym nie przypomina butów gumowych Stalkera, który tak bardzo lubi na scenie i na dużym ekranie.
Przede wszystkim Stoppard uświadamia Stalker, jak ważne jest, aby nie wyciągać pochopnych wniosków, nie przyjmować najłatwiejszych interpretacji dostępnych danych tylko dlatego, że wydaje się to narracyjne przekonujące, biorąc pod uwagę jej żwawe zrozumienie rozwiązywania przestępstw. Ale jest to dla niej trudniejsze, im głębiej zagłębiają się w przesłuchiwanie podejrzanych i im więcej dowiaduje się o własnej przeszłości Stoppard io tym, jak może się ona łączyć z przeszłością ofiary.
W produkcji jest wielu prawdopodobnych podejrzanych, ponieważ każde zeznanie dowodzi, że Leo miał coś w rodzaju beefu z prawie wszystkimi, z którymi miał kontakt. Ale Stoppard w dużej mierze lekceważy każde potencjalne rozwiązanie sprawy, walcząc przez większość czasu z utrzymaniem pozycji pionowej. Splendor, urok i proceduralny element kryminału stają się frustrująco zahamowane, gdy widz musi zmagać się z prawdziwym morderstwem żyjącym w cieniu zabawnego, fałszywego.
Napięcie między oczekiwaniami a rzeczywistością sprawia, że Stoppard jest postacią dziwnie fascynującą. Film, który ma obsesję na punkcie sposobu, w jaki działają kryminaliści, oznacza, że za każdym razem, gdy Stoppard wydaje się być sprawdzony lub zbyt siwy, by naprawdę się tym przejmować, my, widz, czujemy się, jakbyśmy byli tylko o jedną lub dwie sceny od niego, gdy Poirot wyrwał się z zaklęcia sennego wskocz do akcji i wszystko wyprostuj. Ale co, jeśli nie może?
Domyślić się
Występ Sama Rockwella jako Stopparda pozostawia trochę do życzenia, nawet jeśli jego przypadkowe oddanie angielskiemu akcentowi i ogólnej zrzędliwości czy pasuje do części. Ale to Stalker Saoirse Ronan czuje się jak prawdziwy bohater filmu. W trakcie wielu machinacji fabuły to ona, jak obserwujemy, kształtuje się pod wpływem każdego nowego odkrycia. To ona ma najwięcej do nauczenia się o tym szalonym, pomieszanym świecie, więc możliwość zobaczenia, jak aklimatyzuje się w surowych realiach operujących na obrzeżach spektaklu, który tak kocha, dowodzi, że porusza się na każdym kroku. Rozwój chemii kumpli Rockwella i Ronana zajmuje trochę czasu, ale kiedy zaczynają się łączyć, pojawia się coś wyjątkowego.
Ale chociaż „Zobacz, jak biegają” to film, który wykorzystuje sposób, w jaki rzeczywisty świat działa na sposób, w jaki działa fikcja, nie jest to całkowicie sprawa prawdziwa. Rockwell gra postać nazwaną na cześć Toma Stopparda, skryby z „Prawdziwego Inspektora Pies”, co jest kolejną eksploracją kryminału, która bawi się podobnymi pomysłami. Tam, gdzie seria „Knives Out” Riana Johnsona stara się unowocześnić tajemniczy gatunek dla nowych odbiorców, a praca Shane’a Blacka nad „Kiss Kiss Bang Bang” i „The Nice Guys” wydobywała komedię z wyważania utartych schematów w nieoczekiwany sposób, „See How Oni biegają” robi jedno i drugie, tylko dodaje do swojego dzieła z epoki zdrową dawkę nowoczesności.
Obecność prawdziwych postaci, takich jak Woolf, Attenborough, a nawet samej Agathy Christie, nadaje posiedzeniom niezbędny ślad powagi, poczucia przywiązania do świata, który zamieszkujemy, a nie tego, który oglądamy, aby uciec. Być może jednak film „See How They Run” zapożyczony z najbardziej liberalnych fragmentów jest w rzeczywistości „Adaptacją” Spike’a Jonze’a, kolejnym filmem, który pozornie lekceważy każdą część konwencji Hollywood, tylko po to, by ostatecznie ulec tej samej formie nierzeczywistości, jaką ma. brutalnie wzięty do odpowiedzialności. Każdy, kto widział ten klasyk napisany przez Charliego Kaufmana, natychmiast rozpozna scenę, w której Leo, w retrospekcji, rzuca swoje zakończenie do filmowej wersji „Pułapki na myszy”, która brzmi zbyt fantastycznie i wysoko oktanowo, zarówno jak na lata 50. duszny, stateczny gatunek.
Tak więc, kiedy film kończy się zmierzać w kierunku, który sprawi, że zmarły reżyser się uśmiechnie, wydaje się to zarówno ironiczne, jak w sztuce, która spowodowała jego upadek, a także dowód, że Leo mylił się w swojej początkowej diatrybie. „See How They Run” jest jak każdy inny kryminał… dopóki tak nie jest.
„Zobacz, jak biegają” wpada do kin w piątek, 16 września.