Skip to content

Whitney Houston: Chcę zatańczyć z kimś Recenzja: zwykła rolka sukcesu

23 de grudzień de 2022
l intro 1671737284

Naomi Ackie jako Whitney Houston

OCENA REDAKCJI : 5 / 10

Zalety
  • Doskonałe wykorzystanie katalogu Houston
  • Fantastyczna praca aktorów, zwłaszcza Naomi Ackie w roli głównej
Cons
  • Surowa, tanio wyglądająca produkcja i kostiumy
  • Nieefektywne wykorzystanie długiego czasu trwania filmu

Filmy biograficzne o artystach muzyki popularnej są zwykle bardziej pełne frazesów i powtórzeń niż jakiekolwiek inne filmy, których początki nie są fikcją. Ponieważ trajektorię życia słynnego muzyka często można podzielić na podstawie tego samego wiarygodnego łuku i struktury, z których korzysta prawie każdy odcinek „Behind The Music”, trudno jest opowiedzieć historię, która wydaje się czymś więcej niż dramatyczną lekturą wpisu w Wikipedii . W „Whitney Houston: I Wanna Dance with Somebody”, muzycznej biografii od kołyski aż po grób, napisanej przez Anthony’ego McCartena, tego samego człowieka, który napisał „Bohemian Rhapsody”, reżyserka Kasi Lemmons robi wszystko, co w jej mocy, by tchnąć życie i miłość w stateczny paradygmat tylko po to, by upaść. Ale może nie jest to błąd jej lub jej współpracowników, ale raczej dyrektorów, którzy nalegają na wielokrotne czerpanie wody z tej samej studni, bez względu na to, jak rzadko płyn jest czysty.

Weteranka „Master of None”, Naomi Ackie, wciela się w główną rolę Whitney Houston. Chociaż Ackie nie jest ideałem legendarnej piosenkarki, odrobiła lekcje i świetnie udaje jej się uchwycić aurę Houston, co jest zawsze ważniejsze niż bycie prawdziwym sobowtórem. Ale film zbudowany wokół jej imponującego występu jest takim rozczarowaniem. W 2015 roku Angela Bassett wyreżyserowała oryginalny film Lifetime o życiu Houston, a tutaj, w 2022 roku, z prawie dwukrotnie dłuższym czasem wyświetlania, czterokrotnie większym budżetem i obejmującym szerszy okres życia piosenkarki, „Somebody” wygląda i wydaje się malejącym powrotem na inwestycje.

Kiedy duże wydawnictwo studyjne, które wcześniej zebrało trochę szumu w sezonie nagród, jest ledwie ulepszeniem w stosunku do swojego poprzednika wyprodukowanego dla telewizji, jest to więcej niż powód do niepokoju. Jest to niezaprzeczalny dowód na to, że Musical Biopic Industrial Complex musi zostać zamknięty i zatrzymany, dopóki dyrektorzy ds. Rozwoju, scenarzyści i reżyserzy nie wymyślą, jak nie kopiować / wklejać tej samej zmęczonej narracji do znudzenia, z zamianą tylko bohatera i piosenek.

Pamiętniki księżniczki

Ze względu na swój znaczny zasięg i ogromną moc wokalną Whitney Houston zyskała przydomek „The Voice” w każdej dyskusji na temat jej talentów artystycznych. Jej dar tchnięcia energii i charakteru w piosenki wszystkich gatunków uczyniłby z niej ważną i szanowaną artystkę tylko dzięki swoim zasługom. Ale powodem, dla którego została Whitney Houston, ikoną, był sposób, w jaki została przedstawiona publiczności, a kształtowanie tej osobowości okazało się główną tragedią jej całego życia.

„Ktoś” wydaje się działać najlepiej, gdy skupia się na tym przygnębiającym jądrze w centrum egzystencji Houston. Dla rodziców Whitney, Cissy (Tamara Tunie) i Johna (Clarke Peters), była ich księżniczką, indywidualnością ukształtowaną zarówno przez dogmatyczną presję, jaką wywierała na niej matka, aby była wszechstronną technicznie wokalistką, jak i presję społeczną, którą jej ojciec uzbroił aby uczynić z niej szanowaną i bezpieczną postać polityczną w popkulturowym krajobrazie. Mama upewniała się, że kiedy otworzy usta, to, co wyjdzie, zatrzyma nieznajomych. Ale tatuś nalegał, aby kiedy się zatrzymali, zobaczyli bezpieczną, skromną i niewinną młodą dziewczynę, której czerń i indywidualność byłyby później.

W pierwszym akcie filmu Ackie wykonuje niezwykłą pracę, przedstawiając Whitney, krótkowłosą chłopczycę, młodą czarną kobietę, która nosi to, na co ma ochotę i nie jest zainteresowana prezentowaniem określonej marki kobiecości dla kogokolwiek, nie mówiąc już o ludziach. ona nawet nie wie. Widzimy, jak kurczy się pod kciukami jej rodziców, ale ożywa dzięki przyjaźni, która przerodziła się w romans z Robyn Crawford (Nafessa Williams), lesbijką, z którą się wyprowadza, a później chce zatrudnić jako swoją osobistą asystentkę/dyrektora kreatywnego. W tym momencie jej ojciec żąda, aby oboje zobowiązali się do publicznego umawiania się z mężczyznami, aby zachować pozory. Sposób, w jaki Peters gra tę scenę, wydaje się, że mógłby mniej przejmować się naturą ich związku, o ile jest on utrzymywany w tajemnicy i nie miesza się z pieniędzmi, co odzwierciedla jego własne podejście do szalejącej niewierności, którą powoduje we własnym związek małżeński.

Ale ta maksyma, by nie bawić się pieniędzmi, jest wszechobecna. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że skazany na niepowodzenie romans Whitney/Robyn okaże się wyjątkową tragedią w sercu jej historii życia, ale prawdziwą tragedią jest zobaczenie, jak bardzo Whitney jest chętna do realizacji planu ojca. Aby być „księżniczką”, została zindoktrynowana i wyszkolona, ​​by sublimować własne pragnienia, aby skutecznie zadowolić wszystkich, a najlepsze fragmenty filmu eksplorują ten pomysł, pokazując każdą złą decyzję, wątpliwą praktykę i niefortunne pobłażanie sobie jako ekstrapolacja tego konfliktu.

Na początku filmu matka Houston mówi jej, że każda piosenka to opowieść, a przez cały film jej największe hity i najtrwalsze występy są umieszczane w odpowiednich dramatycznych znacznikach na osi czasu, tak aby ich majestat i emocjonalny ciężar mogły przekazać te idee publiczności lepiej niż scenariusz McCartena jest w stanie to zrobić. Te stałe fragmenty, często montaże podsumowujące mniej ważne fragmenty tła, funkcjonują jak wielkie liczby w musicalu, z synchronizacją ust Ackie z oryginalnymi nagraniami z Houston tylko sporadycznie wślizgując się do królestwa niesamowitej doliny. Kiedy to wszystko działa, działa bardzo dobrze.

W nieskończoność, w całym wszechświecie

Stanley Tucci i Naomi Ackie jako Clive Davis i Whitney Houston.

Jednak nie zawsze to działa; w rzeczywistości rzadko się to zdarza. Mocne strony podkreślone na ostatnim slajdzie mogą namalować obraz przenikliwej i poruszającej biografii w stylu niedocenianego filmu Danny’ego Boyle’a „Steve Jobs”, filmu, który wyłamał się z ograniczeń większości kina biograficznego, opowiadając mocną historię, która była więcej niż suma cytowanych źródeł.

Struktura filmu jest chaotyczna i pozostawia wiele do życzenia pod względem tempa i dramatycznego rozmachu, ponieważ tak bardzo opiera się na łączeniu ważnych momentów z historii bohatera, używając jako sznurka uwielbianych piosenek. Reżyser Kasi Lemmons wykorzystuje brawurowe ruchy kamery, aby dopasować się do nieograniczonego zakresu głosu Houston w tych segmentach wydajności, ale nie udaje mu się to. Chociaż jej spojrzenie na bardziej intymne momenty filmu jest mile widziane, nigdy nie wydaje się wystarczająco duże ani wystarczająco wpływowe.

Ponadto film często wygląda wyjątkowo tanio, z plastelinowymi odtworzeniami kultowych teledysków i spojrzeniami z kariery piosenkarza, pokazującymi tandetne kostiumy i scenografię. Anachronizmy i fałszywe notatki wizualne sprawiają, że wszystko wydaje się nie z tego świata, zamiast uchwycić przedstawione epoki. Podczas gdy większość obsady to gra, gwiazda „Moonlight”, Ashton Sanders, jest największym rozczarowaniem jako Bobby Brown, i to nie tylko dlatego, że historia szybko przedstawia jego miejsce w jej życiu, ale dlatego, że wydaje się, że przyszedł na plan z wystarczającym wdziękiem i wiedzę, aby zapewnić doskonałą scenę (jak pojawia się w scenie ich pierwszego spotkania), która jest wyczerpana w kolejnych, bardziej dramatycznych sekwencjach.

Wspomniana wyżej tandetna struktura jest również winowajcą tego, że córka Browna i Houston, Bobby Kristina, jest traktowana jako refleksja w ostatnim akcie filmu, ponieważ zbyt wiele innych momentów i konfliktów ma czas i przestrzeń do oddychania, że ​​nie ma już nikogo, kto mógłby zbadać związek między matką i córką lub zestawić to z wyzyskującym sposobem wychowania samej Houston.

Wreszcie, podobnie jak w przypadku „Straight Outta Compton” wyprodukowanego przez Dr. Dre i Ice Cube’a, który koncentruje się na wygładzaniu ostrych krawędzi historii, gdzie zwycięzcy trzymają pióro, legendarny dyrektor muzyczny Clive Davis jest tak widoczny w napisach końcowych, wyjaśnia, dlaczego Stanley Rola Tucciego w filmie jest bardzo ciepła i komediowa. Bez względu na to, jak bardzo film insynuuje wyzysk i rujnującą naturę przemysłu muzycznego jako głównego winowajcę tragicznego upadku Houston, wydaje się, że wyszedł zdecydowanie czysty w tym przedsięwzięciu. Musi być po prostu wspaniałym facetem.

Na szczęście większość z tych poważnych słabości chwilowo znika w hałaśliwym finale filmu. Ponieważ niefortunny nawrót choroby zapowiada przedwczesną śmierć Houston, wspomina swój klasyczny występ na American Music Awards w 1994 roku, moment triumfu umiejscowiony tutaj w taki sam sposób, w jaki Live Aid było dla Queen na końcu „Bohemian Rhapsody”. Wyślij widzów do domu, zastanawiając się, dlaczego Whitney Houston została „The Voice”, a mogą na chwilę zapomnieć o wszystkich innych przypadkach, w których Twój film nie uhonorował jej dziedzictwa. Ale po zakończeniu napisów końcowych i dotarciu na parking mogą zacząć przypominać sobie resztę.

Możemy najdokładniej ocenić, czy film biograficzny ma niezbędną wartość artystyczną, aby istnieć, jeśli w naszej własnej wyobraźni nie możemy zastąpić jego rozdętego czasu trwania, urządzając zamiast tego imprezę karaoke o tematyce artystycznej, aby uzyskać większy efekt. Pod tym względem „Somebody” zbliża się do przekroczenia tych skromnych oczekiwań, ale tylko w sposób, w jaki robi to najlepsze karaoke lub cosplay. W najlepszym razie jest to szczególnie ambitny fragment „synchronizacji ust dla twojego życia” RuPaula, który ma pewne łagodne dramatyczne dobrodziejstwo wynikające z mitu jego podmiotu w większej popkulturowej świadomości. Może wreszcie wszyscy zgodzimy się zostawić to firmie Lifetime.

„I Wanna Dance with Somebody” trafi do kin w piątek, 23 grudnia.

Czy ten post był pomocny?