Skip to content

Uśmiech: to ostatnia rzecz, jaką zrobisz po obejrzeniu tego

29 de wrzesień de 2022
l intro 1664473125

Zbliżenie na uśmiech

OCENA REDAKCJI: 8/10

Plusy
  • – Jeden z najstraszniejszych filmów studyjnych od lat
  • – Równie skuteczny w generowaniu strachu przed skokiem, jak i jako nawiedzającym studium postaci
  • – Doskonała wydajność ołowiu od Sosie Bacon
Cons
  • – Od czasu do czasu skręca w kierunku wykorzystywania w przedstawianiu mrocznej tematyki

Horrory zawsze zmagały się z tematami żalu i zdrowia psychicznego, wykorzystując fantastyczne alegorie, aby zbadać, jak to jest czuć się samotnym na świecie, niezdolnym do kontrolowania najciemniejszych myśli. W swoich pomysłach reżyserski debiut Parkera Finna „Smile” nie oferuje niczego, co nie byłoby już znane doświadczonym fanom horrorów, ale jego mroczna metafora depresji jest nowatorska w swojej dosadności jak na projekt wywodzący się z dużego studia. Podnosząc pałeczkę od niezależnych autorów, takich jak Ari Aster (od którego „Smile” hojnie zapożycza), film Finna może być najbardziej ponurym, jaki kiedykolwiek zdobył najwyższe oceny podczas pokazów testowych, co jest znakiem, że indie horror ostatnich lat szybko stali się tak samo kanonizowani wśród fanów, jak wśród krytyków.

Nawet przeciętny kinomaniak z łatwością dostrzeże powiązanie tematyczne z filmem takim jak „Dziedziczność”, kolejną opowieścią o dziwnej, przedawnionej klątwie, owiniętej w niepokojące studium postaci o traumie międzypokoleniowej. Chociaż „Smile” jest skutecznym horrorem sam w sobie, jest chyba najbardziej znaczące jako pierwsze duże wydawnictwo studyjne, które łączy w sobie pokrewieństwo z bardziej nastrojowymi wysiłkami, które niedawno pojawiły się w niezależnych studiach, które już zaczynają czuć się częścią meble z gatunku horroru. Prace takie jak wspomniany wcześniej debiut Aster lub „It Follows” — kolejny film, któremu Finn ma tu znaczny dług — już czują, że stają się tak ważne dla nowych twórców horrorów, jak „Halloween” czy „Teksańska masakra piłą mechaniczną” z „Uśmiechem”. jest pierwszym dużym wydawnictwem studyjnym, które mocno nosi swój wpływ na swój rękaw.

Tchnięcie nowego życia w stare strachy przed skokiem

Sosie Bacon występuje w roli dr Rose Cotter, psychiatry, którego największą wadą jest udzielanie pacjentom większej pomocy, niż pozwala na to system. Zdajemy sobie sprawę, że jej szef (Kal Penn) skarcił ją za leczenie pacjenta, który nie ma pieniędzy na dalsze płacenie za opiekę. Wszelkie insynuacje, że może to przerodzić się w pełnokrwisty komentarz polityczny, wychodzą przez okno, gdy Rose musi zająć się Laurą (Caitlin Stasey, powtarza swoją rolę z „Laury nie spała”, krótkiego filmu Finna i inspiracji do filmu), pacjent przyjęty w nagłych wypadkach z powodu coraz intensywniejszych wizji. Próbując przeanalizować, dlaczego Laura wciąż widzi nieznajomych uśmiechających się do niej w coraz bardziej przerażający sposób, gdy ostrzegają przed jej zbliżającą się śmiercią, Rose nagle widzi, jak przelatuje w panice przez pokój, nie mogąc jej pomóc.

Laura umiera przez samobójstwo na jej oczach, ale nie zanim przejmie klątwę — i jak Rose wkrótce odkryje, nękają ją te same wizje, a do jej własnej śmierci zostały tylko cztery dni. Zwracając się o pomoc do detektywa Joela (Kyle Gallner), próbuje sprawdzić, czy jest jakiś sposób, aby temu zapobiec, cofając się przez łańcuch przeklętych ludzi, coś, co łatwiej powiedzieć niż zrobić, gdy wizje stają się coraz bardziej intensywne. Co gorsza, jej rodzinna historia poważnych problemów ze zdrowiem psychicznym sprawia, że ​​prawie niemożliwe jest, aby przyjaciele i bliscy uwierzyli jej w czasie kryzysu egzystencjalnego.

Największym wyzwaniem, przed jakim stoi Finn, gdy rozwija narrację swojego wcześniejszego filmu krótkometrażowego do pełnometrażowego filmu, jest zachowanie pełnego szacunku punktu widzenia choroby psychicznej bez kompromisów w kwestii przerażenia. Jeśli chodzi o to drugie, „Smile” jest sukcesem, umieszczając publiczność mocno w przestrzeni głowy Rose, bez miejsca na ucieczkę, nie mówiąc już o chwili beztroski. Nawet obfitość strachu przed skokiem i gwałtownych sekwencji koszmarów nie powoduje uwolnienia żadnego napięcia. Finn używa ich tylko w momentach, które nie pasują do konwencjonalnych rytmów horrorów, w pewnym momencie nawet całkowicie odcinając się od takiej sceny, jakby sugerując, że publiczność ma o wiele więcej powodów do zmartwień niż kolejne nagłe pojawienie się postaci z innego świata ostrzegając naszą bohaterkę, że wkrótce umrze. Chociaż narracja może nie zdobyć punktów za oryginalność, oko Finna, aby obalić oczekiwane obawy, sprawia, że ​​film staje się najbardziej nawiedzającym wydawnictwem studyjnym od dłuższego czasu.

Jeśli Ty lub ktoś, kogo znasz, ma myśli samobójcze, zadzwoń do National Suicide Prevention Lifeline pod numer 988 lub pod numer 1-800-273-TALK (8255)​.

Alegoria wyzysku?

Sosie Bacon przestraszona

Ale jeśli chodzi o wykorzystanie narracji filmu jako ledwie skrywanej metafory choroby psychicznej, film nie jest tak pewny. Co nie znaczy, że nie jest z natury empatyczny – sukces, jaki odniósł „Uśmiech” w tym względzie, jest w dużej mierze zasługą centralnego występu Bacona, który dominuje prawie w każdej sekundzie filmu. Aktorka rozumie, że kluczem do rozwikłania jej bohaterki nie jest narażenie na klątwę, ale traktowanie jej z nowo odkrytą analizą przez wszystkich w jej życiu, nikt nie daje jej zaufania z powodu przekonania, że ​​historia choroba psychiczna w jej rodzinie nagle staje się widoczna.

Na poziomie narracyjnym sprawia to, że rozmowa o „Uśmiechu” jest nieco trudna — jest to zarówno alegoria życia z takim stanem, jak i drastyczne konsekwencje nieotrzymania pomocy, a jednak jest to również film, który pokazuje, że ta klątwa nie ma bezpośrednie powiązania ze stanem psychicznym postaci w ten sposób. Występ Bacona sprawia, że ​​film jest bardziej pewny tego komentarza, niż jest w rzeczywistości. Można wyczuć, że „Uśmiech” rozwikłałby się o wiele łatwiej, gdyby mniej pewny siebie wykonawca, który nie był tak zaangażowany w rozwijanie tego odczytywania pogarszającego się stanu psychicznego postaci, siedział na miejscu kierowcy.

Inną kwestią jest to, jak bardzo film skłania się ku eksploatacji. Jest to oczywiście film, w którym narrację napędza klątwa, która prowadzi osoby narażone na śmierć przez samobójstwo, której przedstawienia są bezlitosne, nawet jeśli są wyostrzone w sposób, jakiego można się spodziewać po upiornym sezonie gore fest. Zawsze nierozsądnie jest oceniać film po jego zwiastunie, ale ton zwiastuna „Uśmiechu” sugerował znacznie bardziej głupkowatą wycieczkę niż to, co się zmaterializowało, a gotowy produkt znacznie bardziej zdenerwuje, niż przypuszczałem przed obejrzeniem. Inni krytycy, z którymi rozmawiałem, podzielali podobne obawy, argumentując, że chociaż film nie ma nic poza empatią dla zmagań swojego bohatera, nadrzędna ponurość narracji i dosadność, z jaką podejmuje temat samobójstwa, może sprawić, że dla niektórych będzie to wyzwalacz. odbiorców. Pod tym względem udaje mu się rywalizować nawet z pierwszym aktem „Midsommar” Ari Aster ze względu na jego bezlitosny portret tego naładowanego tematu.

„Smile” to jeden z najlepszych horrorów ostatnich lat, równie mocny jak posępne studium postaci i przerażający festiwal. Ostrzegam tylko, że pomimo tego, jak wygląda na powierzchni, pod halucynacyjnym pejzażem snu kryje się ciemność, która dla wielu widzów może okazać się bardziej przygnębiająca niż przerażająca.

Jeśli Ty lub ktoś, kogo znasz, potrzebuje pomocy w zakresie zdrowia psychicznego, skontaktuj się z: Linia tekstu kryzysowego wysyłając SMS-a do domu na numer 741741, zadzwoń pod numer Narodowy Sojusz ds. Chorób Umysłowych infolinia pod numerem 1-800-950-NAMI (6264) lub odwiedź Strona Narodowego Instytutu Zdrowia Psychicznego.

Czy ten post był pomocny?