„Get Back” Petera Jacksona to nie tyle film, co immersja. Wykorzystując estetykę, która wydaje się minimalnie inwazyjna, przecząc przełomową renowację i nowoczesne techniki edycji, film zabiera cię w siedmiogodzinną podróż wehikułem czasu, pozostawiając cię w obecności geniusza. Zanim się skończy, poczujesz, że to twoje własne przeżyte doświadczenie, jakbyś znał Fab Four, jakby byli twoimi znajomymi, i będziesz nucić jego piosenki przez tygodnie, ponieważ będziesz obserwował, jak wyrastają z najmniejsze ziarno inspiracji do pełnej dojrzałości.
Niezależnie od tego, czy oglądasz go w częściach, czy w całości, trwający 468 minut, dokument Disney+ może początkowo wydawać się onieśmielający. Ale Jackson uderza w ziemię dzięki doskonałemu montażowi, który prowadzi widza przez kilka pierwszych faz Beatlesów, dając młodszym widzom lekką lekcję na temat najbardziej ukochanego zespołu rockowego wszechczasów, jednocześnie zdobywając bardziej doświadczonych fanów na tej samej stronie: Jest styczeń 1969, The Beatles od jakiegoś czasu nie koncertowali, stają się coraz bardziej zmęczeni i przytłoczeni bagażem sławy, ale zebrali się, aby stworzyć 14 piosenek, a następnie zagrać je na żywo w specjalnym programie telewizyjnym przed publicznością.
W materiałach prasowych do „Get Back” znajduje się zastrzeżenie, w którym zwraca się do krytyków, aby nie psuli „żadnych niespodzianek i zwrotów akcji”, co na pierwszy rzut oka wydaje się śmieszne. Czy nie jest to dokument o jednym z najlepiej udokumentowanych aktów muzycznych wszechczasów? Czy Disney jest zaniepokojony, że może przeciekać wiadomość, że się rozstają? Czy Nick Fury pojawi się w napisach końcowych i poprosi Ringo o dołączenie do Inicjatywy Avengers?
Ale rzeczywiście, Jackson wydobywa niesamowite napięcie ze swojego materiału źródłowego, 60 godzin materiału filmowego i 150 godzin nagrań dźwiękowych, do których uzyskał dostęp po obejrzeniu przez posiadaczy praw jego filmu dokumentalnego „They Shall Not Grow Old”. Podobnie, tchnąc nową witalność w stare nagrania, Jackson zdmuchuje 80-minutowy dokument „Let It Be” z 1970 roku, pierwotnie narodzony, zamiast tego operuje niemal techniką odwrotnej edycji, która sprawia, że widz rozumie, że prawdziwe przełomy nie przychodzą wraz z „Eureką!” momenty i dramat podobny do reality show, ale cichy ukłon między współpracownikami, którzy w końcu znaleźli tekst, który świat będzie śpiewał przez następne 50 lat.
Szczerze mówiąc, najlepszym sposobem na obejrzenie „Get Back” jest włączenie go w domu i udawanie, że jesteś tylko jedną z kilkunastu osób na orbicie Beatlesów — producentów i dźwiękowców, roadies, małżonków i innych, którzy wchodzić i wychodzić z ramy. To jak oglądanie tych nieoszlifowanych transmisji na żywo z domu „Wielkiego Brata”, ale gdyby dom był wypełniony utalentowanymi ludźmi.
W centrum większości ujęć znajduje się Fab Four, siedząca naprzeciwko siebie i odrzucająca mikrofon na wysięgniku i paląca tyle papierosów, że obsada „Mad Men” zachęciłaby ich do zwolnienia. Paul chętnie pochwali się swoim nowym materiałem (i instrukcjami dla innych, jak go zagrać); Ringo rzadko opuszcza stanowisko perkusyjne, zapewniając gorliwy rytm nawet najbardziej bezsensownemu makaronowi; George ma zmęczone oczy, które wydają się mieć pewne sprawy na głowie; John jest jedynym Beatlesem w większości ujęć z kimś u jego boku, ponieważ Yoko Ono cicho go otacza, robiąc na drutach i obcinając czasopisma, nawet gdy taśma się toczy.
Możemy to rozpracować
Jeśli jesteś zagorzałym fanem Beatlesów, oglądanie tego materiału godzina po godzinie najlepiej pokaże Ci, jak żyły, mówiły i tworzyły te legendy. Lennon odnosi się do muzyki Harrisona jako „Harrisongs”; Ringo zdobywa pseudonimy takie jak „Rosja”; Paul przedstawia wkrótce klasykę z niewiele więcej niż melodią i zastępczymi tekstami, takimi jak „druga zwrotka, jeszcze tego nie mam”.
Potem jest wielki biały wieloryb zespołu, „Get Back”. Zanim przeczytasz cały dokument, usłyszysz tę piosenkę trzy tuziny razy (nie żeby była mniej chwytliwa); McCartney ma ramy od samego początku, ale ma trudności ze znalezieniem pasujących tekstów lub „haczykiem”, aby zaprowadzić go do domu. Wiele eksperymentów odbywa się z tekstami protestu nawiązującymi do antyimigranckich nagłówków z tamtych czasów, odchodzącymi na bok frazesami, takimi jak „podmuch z przeszłości” i próbą nadania Jo Jo nazwiska. Potem John i Paul w końcu natknęli się na „Tucson, Arizona”, ponieważ Paul jest fanem telewizyjnego westernu „The High Chaparral”, który tam kręci; John nigdy nie słyszał o mieście. Kiedy Beatlesi witają Billy’ego Prestona w studiu, on wyraźnie pobudza ich kreatywność, a kiedy George używa „Reach Out (I’ll Be There)” jako inspiracji do swojego wkładu, piosenka wzlatuje.
Co nasuwa kluczowe pytanie, nad którym nie możesz się powstrzymać, gdy oglądasz „Get Back”: Co rozdarło ten zespół? Z tego, co widzimy, jasno widać, że „mały George” (jak się go czasem nazywa) chce się rozwijać, a ponieważ wprowadza piosenki takie jak „I Me Mine” (które napisał poprzedniego wieczoru, zainspirowane czymś w telewizji) , są one oddzielone i oddzielone od kompozycji Lennona-McCartneya (które w tym momencie wydają się skłaniać znacznie bardziej w stronę McCartneya). Kiedy zespół się rozpływa, zwykle dzieje się to za pomocą cichych, pasywno-agresywnych komentarzy, takich jak „Myślę, że teraz opuszczę zespół” i pół-żartów, takich jak „zdobędziemy Claptona”. [to take his place]Kilka dni później wszystko znów jest w porządku i rozmawiają o powiększeniu rodziny i uczynieniu Prestona oficjalnym „piątym Beatlesem”.
Co ważne: Zaledwie 17 miesięcy wcześniej zespół stracił menedżera/guru Briana Epsteina przez przypadkowe przedawkowanie. Jak John kilkakrotnie wspominał, bez niego nie ma nikogo, kto mógłby utrzymać zespół na dobrej drodze i na czas. Pod koniec filmu spotykają się z Allenem Kleinem, menedżerem Rolling Stones — który przyszedłby nimi pokierować i przyczynić się do ich ostatecznego rozwiązania.
Oczywiście dla zagorzałych wszystko to będzie jak wstawanie w bożonarodzeniowy poranek. Ale „Get Back” również odnosi sukces jako rzadki film, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Co najważniejsze, jeśli jesteś artystą – muzykiem, malarzem, poetą lub zwykłym rysownikiem na serwetkach koktajlowych – oglądanie tworzenia Beatlesów jest odkrywcze, inspirujące i przypomina, że prawdziwy blask pojawia się małymi krokami, a nie wielkimi krokami naprzód. Jeśli jesteś nastolatkiem lub dwudziestolatkiem i znasz Beatlesów tylko jako muzyczny odpowiednik George’a Washingtona i Abrahama Lincolna — stateczne wizerunki Lennona w jego koszulce z Nowego Jorku lub chłopców na przejściu dla Abbey Road — „Get Back” przywraca je do żywego życia, ukazując skłonności Johna do głupoty lub potrzebę Ringo, by ogłosić w pokoju, kiedy pierdzi. Czasem bardziej poważnie, daje to również przebłyski Beatlesów, którzy beztrosko opowiadają o nowościach dnia, od Martina Luthera Kinga przez własne brukowce donosiły o pięściach po szeptane śpiewy w niedawno wydanym „Going Up the” Canned Heat. Kraj.”
Weź te połamane skrzydła i naucz się latać
Utrzymując się na stałej diecie składającej się z herbaty, tostów i nikotyny, Beatlesi kontynuują z Mieczem Damoklesa wiszącym nad ich głowami: pod koniec miesiąca muszą mieć jakąś kombinację albumu, filmu i/lub koncertu wydajność. Ringo wybiera się na film z Peterem Sellersem (który wpada na krótką wizytę); ważni współpracownicy, tacy jak inżynier Glyn Johns, mają zarezerwowane inne prace. Godzina po godzinie zespół gra na oryginałach i coverach, od „You Are My Sunshine” przez piosenkę przewodnią „The Third Man”, Hanka Williamsa, Chucka Berry’ego, Boba Dylana, po piosenki, które napisali, gdy mieli 16 lat. . Ponownie stosując lekki akcent, Jackson wita każdy nowy utwór tytułem i chyronem kompozytora — niezwykle pomocnym w śledzeniu tego wszystkiego.
To, co jest ironiczne w „Get Back”, polega na tym, że Beatlesi (i ludzie wokół nich) spędzają dużą część filmu na debatach, jak najlepiej zaprezentować swój materiał. Czy powinni podróżować do Tunezji? Film na łodzi? Wstań, usiądź, zrób to na zboczu wzgórza lub na scenie? Paul sugeruje nawet szturm na parkiet i występy, dopóki nie zostaną aresztowani. Ale prowadzą te dyskusje, podczas gdy „Wracaj” przypomina nam o wszystkim, co naprawdę muszą zrobić — usiąść w kręgu, objąć magię tej czwórki razem i daj nam być muchami na ścianie.
Oczywiście, jeśli jesteś fanem Beatlesów, wiesz, do czego to wszystko zmierza. Czy to spoiler powiedzieć, że chodzi o dach, kilku policjantów i kilku wkurzonych Anglików, którym przeszkadza się w dzień pracy? Dokument Jacksona „Get Back” po raz kolejny trafia do fanów (do których on tak wyraźnie jest), prezentując koncert na dachu w jego najsurowszej jak dotąd formie, ukazując nie tylko jego buntowniczość, ale także elementy logistyczne i nerwowe. (wydaje się, że istnieją poważne obawy, że dach może nie utrzymać ciężaru ludzi i sprzętu) podczas jego ściągania.
W filmie, który budzi natychmiastowe wspomnienia, być może najlepiej jest, gdy John i Paul wymykają się razem, aby porozmawiać o przyszłości zespołu podczas lunchu. Właśnie wtedy, gdy ty, widzu, zaczynasz czuć się rozczarowany, że rozmowa oczywiście nie będzie wtajemniczona dla naszych uszu, Jackson wyjawia, że oryginalna ekipa filmowa ukryła mikrofon w doniczce na stole, na którym jedli (!) . Słyszymy każde słowo — a ponieważ Paul, Ringo i rodziny innych wyprodukowali ten film, pięć dekad później mamy ich pozwolenie na podsłuchiwanie.
To właściwe, że Jackson wypuścił film w Święto Dziękczynienia, ponieważ ten moment jest tylko jednym z wielu momentów, w których czujesz się wdzięczny, że ten materiał istnieje. Że ty, widz, możesz poczuć się jak piąty Beatles, po prostu spędzając czas z chłopcami. Wdzięczny, być może najbardziej znaczący, Peterowi Jacksonowi za wyczerpujące zebranie tego wszystkiego — i bycie na tyle sprytnym, by usiąść wygodnie i pozwolić publiczności wrócić do miejsca, w którym kiedyś należało.