Skip to content

Recenzja stroju: Szyte na miarę

17 de marzec de 2022
l intro 1647543697

Nowy film Marka Rylance’a „The Outfit” autorstwa pisarza „The Imitation Game” Grahama Moore’a jest idealną prezentacją jego wyjątkowych atutów jako aktora, a także nieprzyjemnym wpisem do gatunku, który czasami wydaje się, jakby był pierwotnie nakręcony dla telewizji. . To na pewno wzorowy mariaż materiału z wykonawcą, ale czegoś po prostu… brakuje.

W filmie Rylance gra Leonarda, krawca z Chicago z lat 50., który po II wojnie światowej opuścił swój elegancki występ w Savile Row. Przez cały czas trwania filmu ten zwyczajny obserwator staje się centrum tego, co sprowadza się do tajemnicy morderstwa w zamkniętym pokoju, pełnej gangsterów, którzy krążą po sklepie Leonarda. Tylko publiczność już wie, kto i jak umarł, ale musi kwestionować wcześniej przedstawione im informacje, gdy początkowa maska ​​niewinności i naiwności Leonarda zaczyna się wymykać, pokazując nam zamiast tego wyrachowanego i zaradnego człowieka, który może nie być tak obcy w tym świecie przestępstwa, jakie przedstawia.

W przypadku jednego dramatu regionalnego jest to bardzo wciągające. Od sceny do sceny ma wystarczająco dużo uroku i utalentowanej obsady, by sprawiać wrażenie interesującego. Ale niedługo po pojawieniu się napisów końcowych, „Strój” zaczyna zanikać w pamięci, pozostawiając niejasne wspomnienie, że przesiedziałem w PBS produkcję jakiegoś niedocenianego spektaklu teatralnego lub wyprodukowanego przez A&E odcinka „Nero Wolfe”.

Wykonane z całej tkaniny

Chociaż sednem filmu jest w dużej mierze działająca i wciągająca tajemnica, „Strój” nie jest ostatecznie tak sprytny, jak się wydaje. Opowiadanie historii często sprowadza się do umiejętnego rozpowszechniania informacji. To, co zostaje ujawnione i jak się to ujawnia, jest tak samo istotne dla konstrukcji opowieści, jak to, co celowo zaciemnia się, aby uzyskać efekt dramatyczny. W związku z tym „Strój” opiera się na zachowaniu równowagi, którego nie do końca udaje się osiągnąć.

Główny kierunek filmu opiera się na relacji Leonarda (Rylance) z mafią Boyle, lokalną grupą gangsterów, z którymi łączy go żałosna bliskość. Leonard zaczynał jako rzemieślnik w Savile Row, tworząc piękne, szyte na miarę garnitury, które stały się niezrównoważonym towarem w następstwie wojny. Wielokrotnie zauważa w filmie, że to niebieskie dżinsy spowodowały, że wypadł z interesu i że tylko kryminalny element Chicago, z nieuczciwie zdobytymi zyskami, mógł sobie pozwolić na rafinerię, którą jest w stanie zapewnić.

Kiedy więc Richie (Dylan O’Brien), syn lokalnego szefa Roya Boyle’a (Simon Russell Beale), zostaje śmiertelnie ranny w strzelaninie z rywalizującym gangiem, jego współspiskowiec Francis (Johnny Flynn) sprowadza potomka mafii do sklepu Leonarda do zszycia. Ale jego przybycie, wraz z zakazanym romansem między Richiem i asystentką Leonarda, Mable (Zoey Deutch), oraz wygodnym zestawieniem MacGuffinów i tykających bomb zegarowych, wprawia w ruch nastrojowy, starannie wykonany utwór kameralny.

W najnowszym filmie potocznym, bierze scenę z „John Wick: Rozdział 2”, w której ubiera się w nowy garnitur z kevlarową podszewką i ekstrapoluje nieodłączny potencjał kalambury między światem krawiectwa i brutalnej przestępczości. Nawet jego tytuł jest podwójnym entenderem nawiązującym do narodowego syndykatu, w którym rodzina Boyle jest tylko małym franczyzobiorcą. Nieodłączne zagrożenie dla ikonografii nożyc Leonarda przecinających tkaninę jest pełne oznak za każdym razem, gdy są używane. Ale ten film nie jest tak pełen chaosu.

Chociaż jego materiały marketingowe sugerują coś bardziej pełnego akcji, jego faktyczna konstrukcja i tempo przywodzą na myśl brytyjskie dramaty o zlewozmywakach, epopeje gangsterskie z pistoletem maszynowym z lat 40. i, co najważniejsze, „Rope” Alfreda Hitchcocka. Każda odmienna inspiracja jest dobrze reprezentowana. Zarówno kostium, jak i scenografia nadają filmowi klasyczny, niemal ponadczasowy wygląd, który jednak osadza akcję w wybranym okresie. I chociaż nie jest to „Lina”, „Strój” wyrywa sporo napięcia ze swojego otoczenia i tempa.

Ale jakoś nie udaje mu się zsyntetyzować najbardziej pociągających elementów swoich wpływów w coś, co samo w sobie jest dobre, opierając się wyłącznie na solidnych fotografiach (dzięki uprzejmości Mike’a Leigh dzielnego Dicka Pope’a) i ogromnej obecności głównego aktora w Marku Rylance.

Kawałek oświadczenia

Mark Rylance to jedna z najlepszych postaci współczesnej epoki. To nie podlega dyskusji. Od nagrodzonej Oscarem pracy w „Moście szpiegów” po kradzieże scen w filmach tak różnorodnych, jak „Dunkierka” i „Nie patrz w górę”, jest wszechstronnym i niezwykle utalentowanym aktorem. Nic więc dziwnego, że najlepsze momenty w „Strój” biorą się z jego nadprzyrodzonej umiejętności przyrządzania posiłku z kęsa, wyciskania absolutnego maksimum z nawet najprostszych momentów.

Niektóre z najbardziej fascynujących scen w filmie skupiają się na oglądaniu, jak Leonard podstępnie manipuluje różnymi wspierającymi członkami obsady, grając ich i ich oczywistą niepewność i obawy przed sobą. Jednak tak bystry jak on jest nękany ze wszystkich stron przez mniejszy talent. Nie oznacza to, że O’Brien, Deutch, Flynn i inni są złymi aktorami, a nawet niekoniecznie, że są źle obsadzeni. Ale istnieje przepaść między łagodnym, przemyślanym sposobem rysowania Leonarda a kreskówkowymi postaciami, jak reszta obsady.

Ten rodzaj dychotomii może dobrze działać w prawdziwej kryminalistyce, gdzie specyfika głównego detektywa może nadrobić każdego podejrzanego, który wygląda jak szablonowe archetypy. ponieważ jest dramat w tych bardziej płaskich postaciach, które są przesłuchiwane z góry przez mądrzejszą, bardziej wielowymiarową postać. Tutaj jednak film jest często zatrzymywany w niefortunnym przejściu między skupieniem się na Leonardzie i niezauważalnymi szczegółami występu Rylance’a i szeroką, oklepaną pracą jego współpracowników. Czuje się jak bicz za każdym razem, gdy ktoś inny zaczyna mówić.

Tego rodzaju niespójność tematyczna jest szczególnie trudna do przełknięcia w filmie, który przypomina kogoś, kto kręci warsztaty teatralne na żywo. Pisanie i kadrowanie przez Moore’a nadaje filmowi jakość, która sugeruje, że był w połowie etapu opracowywania tego pomysłu na scenę, a następnie zdecydował się nakręcić film bez wkładania większego wysiłku w uczynienie go bardziej kinowym niż teatralnym.

Być może jako sztuka, a może z lepiej napisaną i bardziej wszechstronną obsadą drugoplanową, „Strój” byłby fantastyczną nocą w teatrze. Ale po wykonaniu, nadaje się tylko do wykorzystania jako noc w kinie.

Czy ten post był pomocny?