Odważny, obiecujący krok naprzód w Marvel Cinematic Universe, „Shang-Chi and the Legend of the Ten Rings” skupia się na tym, co może być najbardziej niejasną franczyzą Marvela, która ma własny film od czasu pierwszego filmu „Strażnicy Galaktyki”. Ale podobnie jak ten film, niesie ze sobą postacie warte poznania, przygody, których warto szukać, i zachwycającą zmianę tonu, która nada charakterystyczny nowy smak kolejnej fazie trwającej sagi „Avengers”.
Jak wiele wspaniałych podróży bohaterów, ta zaczyna się od skromnych scen nudy i frustracji. Shaun (Simu Liu) i jego przyjaciółka Katy (Awkwafina) dzielą niezbyt efektowną pracę polegającą na parkowaniu samochodów w luksusowym hotelu w San Francisco, ale starają się, aby wszystko było w dobrej formie – spędzają czas i podpisują karaoke do późna godzinami pomimo rodzinnych protestów, że takie zachowanie nigdzie ich w życiu nie zaprowadzi. Ale w przeciwieństwie do kodującego małpy Thomasa Andersona w „Matrixie” czy wirusologa Roberta Neville’a w „I Am Legend”, ten niedługo wybawca świata służy jako kamerdyner jako część ukrytej tożsamości stworzonej, by utrzymać jego dziedzictwo w zasięgu ręki. długość. Jego rodzinna historia zawiera tyle dysfunkcyjnych dramatów, że może uzasadnić reality show. Prędzej czy później na pewno się pojawi, a pewnego dnia pojawia się w autobusie miejskim.
W bez wątpienia najbardziej ekscytującym momencie w autobusie, odkąd Keanu i Sandra szybowali autostradą w „Speed”, pewnego dnia garstka mężczyzn konfrontuje się z Shaunem i Katy, nalegając, by wręczył mu jadeitowy wisiorek. Poniżej znajduje się niesamowita, znakomicie zaaranżowana scena walki, w której Shaun przechodzi od nieśmiałego do gwałtownego, ujawniając swój pełny zakres umiejętności Katy, która twardo stąpa po ziemi, która może samodzielnie prowadzić spanikowany autobus. Jeden pasażer rozpoczyna transmisję na żywo; inni uciekają, by się ukryć. Przywódca złych, później ujawniony jako Brzytwa Pięść (Florian Munteanu), ma maczetę na prawe przedramię.
Kiedy tej próbie napadu towarzyszy tajemniczy kawałek poczty, który wydaje się pochodzić od siostry Shauna, Xialing (Meng’er Zhang), kładzie swoje karty na stole. Jego prawdziwe imię to Shang-Chi i musi wrócić do Chin, aby ponownie nawiązać kontakt z bardzo bogatym, bardzo niespokojnym ojcem (Tony Leung), który wciąż opłakuje swoją zmarłą żonę i kiedyś wyszkolił Shang-Chi na morderczą broń dla jego zemstę.
Katy przychodzi na spotkanie rodzinne, które obejmuje przystanki w podziemnym klubie walk (gdzie fani będą zachwyceni, widząc Wonga z „Doctor Strange” i Abomination z „The Incredible Hulk” z 2008 roku) i kolejną olśniewającą sekwencję walki, tym razem na wątłym rusztowanie wieżowca, w którym odsłania się Katy ją sekretna moc — ta, która obejmuje słowa do klasycznych piosenek z lat 70. Kapitanie Marvel, ona nie jest.
Ta konfiguracja i tak wiele wielkanocnych jajek Marvela, że w połowie oczekujesz, że Kevin Feige w kostiumie króliczka wskoczy w kadr w dowolnym momencie, prowadzi nas do sedna tej historii. Tata Wenwu (który jest prawdziwym Mandarynem, w przeciwieństwie do nieudanego aktora Bena Kingsleya, Trevora Slattery’ego w „Iron Man 3”) i tytułowych dziesięciu pierścieni, które przez ostatnie tysiąc lat sprawiały, że kopie tyłki, są teraz na nowej misji, jeden zasilany głosami w jego głowie, które brzmią jak jego zmarła żona. Pomimo protestów swoich dzieci i wszystkich wokół, jest zdeterminowany, aby udać się do niemożliwej do znalezienia wioski Ta-Lo w dżungli, walczyć z ciotką Shang-Chi Jiang Nan (Michelle Yeoh) i jej siłami oraz uwolnić rój dziwacznych potworów — wszystko w służbie złamanego serca.
Chcesz Pierścienie z tym?
Niektóre z tych elementów działają lepiej niż inne. Na przykład Ta-Lo — ukryty w dżungli i broniony przez tubylców, którzy wykorzystali nadprzyrodzone dary otoczenia — z pewnością przypomina Wakandę. Pasujące do siebie jadeitowe naszyjniki na Shang-Chi i Xialing, które wydają się tak cenne w pierwszym akcie, okazują się wielkimi niczym-burgerami i nie warto ryzykować życiem w obronie. Misja Wenwu jest podobnie słabo rozwinięta. Facet po prostu słyszy głosy, które nie są nawet bardzo wyraźne lub nie są przedstawione z jakąkolwiek wyobraźnią, i trudno nienawidzić zakochanego złoczyńcę, który w swojej złamanej misji ignoruje znak ostrzegawczy po znaku ostrzegawczym, który nadal kroi się w złe przeczucie portal górski, podczas gdy rzeczy się czołgają, to naprawdę zły pomysł.
Ale „Shang-Chi” jest przepełnione tak dużą osobowością, takim humorem i kreatywnością, że warto się przejechać nawet wtedy, gdy opony są nieco łyse. Na początek same pierścienie natychmiast wznoszą się na szczyt fajnej broni Marvela, jeśli nie ogólnie broni z filmów akcji. W zależności od umiejętności posiadacza, można je rzucać jak bumerangi, łączyć ze sobą, tworząc kulę ognia podobną do Ryu, a nawet rzucać w powietrzu, aby stworzyć kroki, które postać może następnie podbiec. Załóż wszystkie dziesięć pierścieni na to samo ramię, a noszącemu da super kulę, która wywoła zazdrość u Człowieka z jednym ciosem.
A jeśli nie jesteś już zakochany w Akwafinie dzięki filmom takim jak „Szaleni bogaci Azjaci” i „Raya i ostatni smok”, przygotuj się do dołączenia do szybko rozwijającego się fanklubu. Za każdym razem, gdy otwiera usta, żartuje ze wszystkiego, od Talbotów po Jeffa Gordona, a jej starannie wyważona mieszanka spojrzeń typu „nie mogę uwierzyć, że to oglądam” i „całkowicie mnie to interesuje” sprzedaje poruszający film. drzewa, bezgłowe zwierzaki, latające smoki i inne fantastyczne elementy. Jest idealną przeciwwagą dla Liu, imponującego fizycznie wojownika, który ma ruchy (w pikach), aby wykonać wiele scen walki, ale także umiejętności doprowadzenia do domu zarówno ciosów, jak i puenty.
Reżyser Destin Daniel Cretton (świetny „Krótki termin 12”) uwzględnia kulturowe cechy tych postaci, ale sprawia, że wszystko jest lekkie i dostępne dla wszystkich widzów. Na przykład, trudno przypomnieć sobie przebój głównego nurtu z tak wieloma napisami, ale rozwijająca się przygoda jest tak zaraźliwa, że przeczytasz każdy z zapartym tchem. Co więcej, orzeźwiające jest to, że dwóch głównych bohaterów łączy przyjaźń, a nie bezpośredni romans. Cretton aranżuje olśniewające sceny (niektóre z Yeoh), które na nowo rozpalają podziw i majestat, gdy po raz pierwszy „Przyczajony tygrys, ukryty smok” po raz pierwszy wszedł do amerykańskich kin. A metody walki Xialing (która ma własną cudowną historię o kobiecym upodmiotowieniu) przypominają „Dom latających sztyletów” z 2004 roku, zarówno w duchu, jak i kunszcie.
– Nauczyłem się tego, obserwując cię, tato!
Po klęsce serialu „Żelazna pięść” Netflix z pewnością miło jest zobaczyć adaptację Marvela z aktorami, którzy wyraźnie przeszli długie, ciężkie godziny treningu sztuk walki. W rezultacie film ma pewność, że wycofa się z montażu i ekstremalnych zbliżeń, abyśmy mogli obserwować aktorów w ruchu. Na wielu poziomach to samo można powiedzieć o wrażliwości kulturowej tym razem, szczególnie w przejściu na mandaryńską postać – wspaniały przykład Marvela, który nie tylko jest wystarczająco świadomy siebie, by uznać dostrzeżony błąd, ale bawić się nim i go naprawiać. w sposób, który jest zarówno organiczny, jak i satysfakcjonujący. Prawdziwy świat to duże, piękne miejsce wypełnione kulturami, kolorami i percepcjami, które dodają złożoności, ciekawości i energii całemu naszemu życiu. Z każdym kolejnym projektem MCU bardziej to odzwierciedla, a na tym korzysta publiczność.
Co więcej, jeśli kochasz kamee Marvela, to „Shang-Chi” jest filmem dla Ciebie. Oprócz licznych odniesień i jednorazowych linii łączących się z różnymi filmami i programami telewizyjnymi Marvela, istnieje pół tuzina skutecznych występów postaci, w tym powrót jednego bardzo odpowiedniego gracza. Dodatkowo, pamiętaj, aby pozostać na swoim miejscu przez wszystkie napisy końcowe.
Kiedy wszystko jest już powiedziane i zrobione, ostatnią rzeczą, jaką widzisz, jest karta tytułowa z napisem „Dziesięć pierścieni powróci”. Kilka filmów Marvela zrobiło podobne przechwałki w swoich wnioskach i chociaż każdy z nich zawsze ma posmak pychy „Buckaroo Banzai przeciwko Światowej Lidze Przestępczości”, żaden z nich nie zasługiwał tak bardzo na wiwat. Podobnie jak „Czarna pantera” czy oryginalny „Guardians”, ten film przypomina aperitif przed nadejściem prawdziwego posiłku, dzięki uprzejmości nowego królestwa uniwersum Marvela, które jest gotowe do eksploracji. Niezależnie od tego, czy oglądamy więcej filmów z serii, prawdopodobnie włączenie „Avengers”, czy jakąś fajną serię Disney +, Shang-Chi i przyjaciele są gotowi poprowadzić publiczność przez kolejną fazę MCU – i są tak cholernie sympatyczni , po prostu musisz założyć na to pierścionek.