[T]film jest zbyt zainteresowany byciem słownikową definicją „fajności”, że nie oferuje niczego, co jest choć trochę satysfakcjonujące.
Mogę wskazać dokładny punkt, w którym znajduje się Navot Papushado Koktajl proszkowy traci mnie. Jest to scena na początku drugiego aktu i przedstawia obskurnego lekarza kryminalistę o imieniu Dr. Ricky (Michael Smiley) planujący zasadzkę na śmiertelnego zabójcę Sama (Karen Gillan) – który został zdradzony i naznaczony na śmierć. Planując z trójką zbirów, Ricky wyjaśnia, że jego plan polega na dźgnięciu jej w oba ramiona za pomocą śmiesznego urządzenia do wstrzykiwania, obiecując „zacznie tracić kontrolę nad ramionami”, a potem „po mniej więcej sześćdziesięciu sekundach jest siedzącą kaczką. ”
Po tym, jak film ustalił, że dr Ricky jest rodzajem lekarza, który eksperymentuje z wytwarzaniem własnej marki podtlenku azotu, założyłem, że po raz pierwszy usłyszałem tę ekspozycję, że ramiona Sama zdrętwiałyby jako początkowy efekt uboczny, zanim lek albo ją znokautuje, albo powaliłem ją na pętlę… ale, głupio ja, myślałem zbyt logicznie. W rzeczywistości jest to zaledwie układ sekwencji walki, w której protagonistka ma pistolet i skalpel przyklejony do rąk, a ona idzie korytarzem majestatycznie wymachując rękami, kopiąc i przewracając się, unikając ostrzału wroga.
W rzeczywistości jest to fajna akcja, choć taka, która nie spryskuje tak dużo krwi, jak mogłaby na nieskazitelne, oświetlone białe ściany – ale niestety bardziej wyróżnia się to, jak przedstawia największe problemy filmu. Nacisk na styl rozwija się poprzez poświęcenie treści; film jest zbyt zajęty byciem słownikową definicją „fajności”, że nie oferuje niczego, co jest choć trochę satysfakcjonujące. To mdłe tropy ułożone razem ze świeżą warstwą farby i pasuje do specjalnego klubu złych podróbek Quentina Tarantino tuż obok tytułów takich jak Święci z Bostonu oraz Palące asy.
Napisane przez Navota Papushado i Ehuda Lavskiego, Koktajl proszkowy przedstawia widzom wspomnianą wcześniej Sam jako przebojową kobietę, której życie zmieniło się, gdy miała 12 lat i została porzucona przez matkę (Lena Headey) w restauracji przyjaznej zabójcom. Obecnie znajduje się w gorącej wodzie ze swoim opiekunem/ojcem Nathanem (Paul Giamatti) i Firmą – mroczną organizacją, dla której pracuje – kiedy misja staje się nieco bardziej owłosiona, niż zamierzała, ale ma możliwość odkupić się, odzyskując dużą sumę pieniędzy, które zostały skradzione.
Sytuację odwraca jednak to, że Sam odkrywa powód zabrania gotówki: żeby ojciec mógł spłacić okup za swoją porwaną córkę Emily (Chloe Coleman). Wyszkolony zabójca, który śmiertelnie zastrzelił tatę, zanim zdążył wyjaśnić, co się dzieje, postanawia wziąć na siebie odpowiedzialność za uratowanie samej dziewczyny – zdradzając przy tym Firmę.
Sam i Emily razem uciekają przed hordami typowych zbirów, ale przetrwanie oznacza znalezienie pomocy i zasobów. W tym celu zwracają się do słodkiej i miłej Madeleine (Carla Gugino), rozważnej Florence (Michelle Yeoh) i rozgoryczonej Anny May (Angela Bassett): trio jednowymiarowych postaci, które działają w zbrojowni zwanej Biblioteką – gdzie cały sprzęt jest przechowywany w książkach – i którzy przyjaźnili się z matką Sama, zanim zniknęła.
Gunpowder Milkshake odpowiada na pytanie „A gdyby John Wick był złym filmem?”
Z jego budowaniem świata i ekscentrycznościami, Koktajl proszkowy czuje się jak film, który został nakręcony z nastawieniem „wstrzymaj moje piwo” po pokazie John Wick – i ma te same stereotypowe konsekwencje, które zwykle wynikają z tej memowanej frazy. Pomiędzy Firmą, bibliotekarzami, barem bez broni i nie tylko, film podejmuje wszelkiego rodzaju próby stworzenia własnego rodzaju specjalnego społeczeństwa zabójców i głębokiego kanonu, ale za każdym razem wydaje się głupi i / lub wymuszony. Biblioteka to nie tylko kiepska imitacja The Continental z serii Keanu Reeves, ale także bez względu na to, jak na to patrzę, nie ma wyjaśnienia, dlaczego bibliotekarze wierzą, że przechowywanie broni w dużych książkach w twardej oprawie, które miały swoje strony wyrzeźbiony jest w jakikolwiek sposób dobrym pomysłem. Sprawia to wrażenie procesu myślowego, który kończy nazwanie literatury na ekranie sprawia, że film staje się inteligentny. To wrażenie jest błędne.
Fajnie jest patrzeć, jak pracuje Karen Gillan, ale Gunpowder Milkshake nie daje jej zbyt wiele do pracy.
Czysto jako film akcji, stanowi solidną platformę dla Karen Gillan, aby zademonstrować kilka poważnych umiejętności skopania tyłków – z dużo większą fizycznością niż to, co jest w jej filmach Marvela lub ostatnim Jumanji sequele – a ona jest przekonująca, tak samo niesamowita, obserwując jej sposób poruszania się. To, za co nie można winić gwiazdy, to dialog, który powinien zostać napisany od nowa, gdy tylko po raz pierwszy został przeczytany na głos przez profesjonalnego aktora; cienkie jak papier motywacje, które nie są w stanie ustalić nawet najmniejszego śladu zaangażowania emocjonalnego; i wszystko wokół leniwej charakteryzacji, która redukuje nie tylko rolę Gillan, ale całą obsadę, by zasadniczo być pobieżnymi aspektami nieinspirowanej fabuły (osobowości są tak słabo rozwinięte, że wszyscy mogliby równie dobrze nazywać się krasnoludami w Królewna Śnieżka). I nie trzeba dodawać, że wszyscy członkowie utalentowanego zespołu są zdolni do znacznie więcej niż wszystko, co oferuje ta produkcja.
Docenienie stylistycznej wizji Gunpowder Milkshake zaprowadzi Cię tylko tak daleko.
Koktajl proszkowy z pewnością nie jest filmem, któremu można by zarzucić, że nie zdaje sobie sprawy z tego, czym jest, ale wszystko jest tak wymuszone, że nie jest to przypadek z przymrużeniem oka, a bardziej z przymrużeniem oka. To jest wyczerpujące. W pracy jest utalentowane reżyserskie oko, ale film wydaje się tak opętany próbą uchwycenia oddanego kultu i inspirowania konwentu cosplay, że rzuca każdy stylistyczny pomysł na srebrny ekran zamiast jakiegokolwiek powodu lub celu, i pozostawia materiał funkcjonujący tylko na najbardziej podstawowym poziomie estetycznym. Ten fakt z pewnością nie przeszkodzi mu w zdobyciu niektórych fanów – ale nigdzie w przybliżeniu tak wielu, jak miałoby to z większym naciskiem na treść i świeże pomysły niż flash i hołd.
4 / 10 gwiazdy