Kluczową rzeczą, która łączy wszystkie najlepsze sequele „Texas Chainsaw”, przynajmniej jak na moje pieniądze, jest nieodłączne zrozumienie, że nigdy nie odwrócą uczucia oryginalnego filmu. Spocone, dokumentalne popadanie Tobe Hoopera i Kim Henkel w szaleństwo latem 1974 roku w Teksasie wciąż niesie ze sobą dodatkową warstwę strachu, poczucie, że tak naprawdę nie należy oglądać tego, co jest na ekranie, ponieważ jest zbyt instynktowne, zbyt realistyczne co przywodzi na myśl rzeczywistą zmienność, która pojawiła się wraz z kręceniem tego filmu. To uczucie, którego nie da się powtórzyć, częściowo dlatego, że próbowanie niekoniecznie jest zdrowe, a najbardziej udane sequele to rozumieją. Niezależnie od tego, czy wpadną w szaleństwo, takie jak własna „Teksańska masakra piłą mechaniczną 2” Hoopera w 1986 roku, czy w twórczy szacunek, jak „Teksańska piła mechaniczna 3D” z 2013 roku, są to filmy na tyle sprytne, by zapożyczyć to, co chcieliby z oryginalnego pomysłu, rzeczy przenoszą się na ich własne maniakalne terytorium.
Co prowadzi nas do „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną”, requela producenta Fede Álvareza i reżysera Davida Blue Garcii z 2022 roku, który właśnie trafił na Netflix. Podobnie jak wcześniej „Texas Chainsaw 3D”, ten film przyjmuje podejście polegające na ignorowaniu każdej poprzedniej kontynuacji z kilkudziesięcioletniej serii, tworząc świat, w którym Leatherface szalał przez teksańskie ostępy w latach 70., po czym znikał w ukryciu do jakaś pechowa banda młodzieńców zakłóciła jego narzucone przez siebie wygnanie. To daje filmowi okazję do zbudowania własnego poczucia wiedzy nie tylko wokół starzejącego się Leatherface’a (Mark Burnham), ale samotnej ocalałej z pierwszego filmu, Sally Hardesty (Olwen Fouéré), wszystko przez pryzmat nowej obsady i nowej scenerii .
Jest to, mimo całej swojej obietnicy, niepewna konfiguracja, która grozi zbytnim szacunkiem dla oryginalnego filmu i jego świata, pozostawiając nowemu filmowi niewiele miejsca, aby poprowadzić go we własnym kierunku. Na szczęście dla wszystkich, mimo wielu błędów, „Teksańska masakra piłą mechaniczną” wykorzystuje każdą okazję, by stać się większym niż jej poprzednicy, dostarczając film, który nigdy nie traci z oczu oryginału, ale też nigdy nie trzyma się go zbyt mocno.
Zła podróż służbowa
Na początku filmu grupa młodych przedsiębiorców kierowana przez Melody (Sarah Yarkin) jest w drodze do miasta duchów Harlow w Teksasie, gdzie mają nadzieję zbudować… cóż, pewnego rodzaju utopię rozwoju. Melody i jej partner Dante (Jacob Latimore) otwierają restaurację w mieście i sprzedają inne budynki swoim kolegom młodym przedsiębiorcom, aby zbudować jakieś niejasno wspólne miejsce, do którego każdy może należeć. To wszystko jest bardzo modne, bardzo przyjazne dla mediów społecznościowych i może trochę płytkie, gdy zatrzymasz się i pomyślisz o tym przez chwilę.
I oczywiście Melody i Dante nie myśleli zbyt intensywnie o samym Harlow, przynajmniej jeśli chodzi o efekt fali ich obecności w mieście. Nikt w pobliżu zmarłej społeczności nie wydaje się być szczęśliwy widząc ich, a sprawy stają się szczególnie podejrzane, gdy przyjeżdżają i stwierdzają, że przynajmniej jeden mieszkaniec Harlow, stara kierowniczka sierocińca (Alice Krige), nie ma ochoty wychodzić o godz. wszystko. Gdy Melody zmaga się z moralnymi konsekwencjami wyrzucenia tej starej kobiety, podczas gdy technicznie mogą nie mieć jeszcze prawa, ona i Dante również nieświadomie budzą potwora. Wygląda na to, że zabójca znany jako Leatherface od lat ukrywa się na widoku w Harlow, żyjąc w cichym odosobnieniu, dopóki nie roztrzaska się to, co zostało z jego życia rodzinnego. W obliczu zniknięcia wszystkiego, co wie, stary masowy morderca podnosi swoją starą broń i próbuje odzyskać swoje miasto.
W tej konfiguracji istnieje dwutorowe podejście, a jedna strona działa znacznie lepiej niż druga, więc najpierw przejdźmy do złych wiadomości. „Teksańska masakra piłą mechaniczną” jest bardzo entuzjastycznie nastawiona do pomysłu niejasnej satyry, aw niektórych momentach szczerego odróżnienia pewnego rodzaju ruchu w kierunku zmiany społecznej pokolenia Z, który brzmi głębiej niż jest w rzeczywistości. Melody i Dante rozmawiają o wolności i integracji oraz o złach późnego kapitalizmu, ale są też biznesmenami, którzy mimo to depczą czyjś dom. Ich inwestorzy przybywają w poszukiwaniu autentyczności, ale szybko wyobrażają sobie sposób, w jaki mogą pozbawić Harlow wszystkiego, czym kiedyś był. Jest też siostra Melody, Lila (Elsie Fisher), która przeżyła strzelaninę szkolną, która wydaje się być obecna, więc film może przedstawić jakąś niejasną eksplorację traumy i jak ją przezwyciężyć poprzez nową falę odwagi, gdy wstaje maniak z piłą łańcuchową w górę. Nic z tego nie jest aktywnie złe, a niektóre z nich (jak moment w zwiastunie, kiedy grupa ludzi z telefonami postanawia spróbować „odwołać” Leatherface’a, filmując go) jest naprawdę zabawny, ale wszystko wydaje się raczej bezwładne w ” Redux Halloween 2018”, szczególnie gdy widzimy zwietrzałą starą rewolwerowiec Sally Hardesty, wpatrującą się w polaroid swoich przyjaciół, którzy zginęli w latach 70-tych.
Horror nabrał tempa
Wczesny rozwój postaci w filmie i wysiłki zmierzające do stworzenia zestawienia między wyblakłym światem Harlow a tętniącym życiem życiem, jakie młodzi ludzie wyobrażają sobie w tym mieście, mają na celu wygenerowanie pewnego poziomu inwestycji w nieuniknione. Twój przebieg może się różnić w zależności od tego, jak dobrze działa ta inwestycja (dla mnie nie działała zbyt dobrze), ale drugi główny kierunek „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną” odbiera wszelkie luzy, które budowanie postaci pozostawiło na ziemi i działa z nim w oszałamiający i często fascynujący sposób. Wszystko to jest dłuższym sposobem na powiedzenie, że gdy pojawi się Leatherface, sprawy bardzo szybko stają się bardzo dzikie.
Oryginalna „Teksańska masakra piłą mechaniczną” jest słynna z niedocenianego podejścia do przemocy, przynajmniej pod względem rzeczywistej krwi na ekranie. Jego kontynuacje były dalekie od niedopowiedzenia, a „Teksańska masakra piłą mechaniczną” ma na celu sprawienie, by nawet najbardziej ekstremalne z tych kontynuacji wyglądały na oswojone w porównaniu. Kamera Garcii prawie nigdy nie oszczędza krwi, dostarczając sceny śmierci, które na przemian są kreskówkowe i wywołujące strach, ale zawsze pomysłowe i chorobliwie zabawne do oglądania. Jak sugerują zwiastuny, film nigdy nie powstrzymuje się od rzezi ani liczby ciał, a zarówno Garcia, jak i jego obsada najwyraźniej spędzają czas w swoim życiu, mocząc ekran w sztucznej krwi. Prawie na każdym kroku działa na korzyść filmu, dostarczając chaos napędzany piłą łańcuchową, który zawsze obiecywała seria.
To właśnie w tym chaosie i nowych sposobach, w jakie film bawi się znaną formułą „młodzieży w niebezpieczeństwie”, „Teksańska masakra piłą mechaniczną” osiąga swój cel. Po kilku wątpliwych wyborach w pierwszym akcie, drugi i trzeci po prostu zwiększają horror, napięcie i nieprzewidywalność, aż film staje się czymś równie dobrze w domu podczas hałaśliwej jazdy samochodem lub na piżama imprezie napędzanej cukierkami. Pod koniec może nie przypominać oryginalnego filmu (poza kilkoma przebiegłymi sekwencjami, które miały odzwierciedlać to, co było wcześniej), ale właśnie dlatego to działa. Podkręcając własną piłę i szaleńczo przecinając to, co kiedyś było, „Teksańska masakra piłą mechaniczną” wprowadza franczyzę do nowego, krwawego życia, dając Leatherface niezapomniany nowy rozdział, który, choć nierówny, niesie za sobą zaraźliwe poczucie slasherowej zabawy.
„Teksańska masakra piłą mechaniczną” jest teraz transmitowana na Netflix.