Skip to content

Recenzja Marry Me: You Come Tweet Me

11 de luty de 2022
l intro 1644524480

Film, który działa na wielu poziomach, „Marry Me” jest dla Ciebie, jeśli szukasz powodów, by nienawidzić J. Lo. Jeśli szukasz powodów, aby kocham J. Lo, jw. Jeśli szukasz romantycznego filmu, który sprawi, że będziesz płakać, surrealistycznego widoku ubranej po dziewiątkę supergwiazdy próbującej złapać autobus lub filmu, który przypomni Ci, dlaczego zakochałeś się w Owenie Wilsonie gwiazda filmowa, będziesz chciał dać jej zegarek – najlepiej razem z kimś do przytulenia.

Po pierwsze, zastrzeżenie: druga połowa „Wyjdź za mnie” to więc znacznie lepiej niż pierwszy. Film trwa niecałe dwie godziny, a pierwszą godzinę poświęca się sprawieniu, by Kat Valdez Jennifer Lopez stała się super-zaplanowaną, hiper-sukcesową supergwiazdą, mającą obsesję na punkcie mediów społecznościowych, która spędza dni na publikowaniu sponsorowanych treści o wyciskaniu soków, podczas gdy dziesiątki wieszaków… na orbicie wokół jej makijażu, szczotek do włosów, ozdobnych strojów i torebek — w zasadzie wszyscy zakładamy, że tak wygląda prawdziwe życie J. Lo. Sceny te są przeplatane czymś, co wydaje się mini teledyskami (Lopez wydaje ścieżkę dźwiękową „Marry Me” z 12 utworami, z których wiele występuje u boku gwiazdy/współśpiewaczki Malumy) i niezbyt subtelnym lokowaniem produktu dla wszystkiego z NBC Universal (która wypuszcza film) do firmy zajmującej się projektowaniem własnej strony internetowej.

Po 60 minutach możesz zostać wybaczony, jeśli masz nadzieję, że międzynarodowa supergwiazda Kat Valdez zostanie uderzona przez wielką platformę. Ale w pewnym sensie o to chodzi: życie Kat stało się jedną wielką kampanią medialną, do tego stopnia, że ​​ona i jej chłopak/międzynarodowa sensacja nagraniowa Bastian (Maluma) mają nowy duet przebojów o nazwie „Marry Me”, który planują wystąpić na koncercie. wziąć ślub, transmitując ceremonię na cały świat. Mów o synergii.

W nieoczekiwanym łańcuchu wydarzeń w koncercie biorą udział nauczyciel matematyki w gimnazjum Charlie Gilbert (Wilson), jego najlepszy przyjaciel/współpracownik Parker (Sarah Silverman) i 12-letnia córka Lou (Chloe Coleman). Przez jeszcze bardziej nieprawdopodobny łańcuch wydarzeń Charlie kończy się trzymając tabliczkę Parkera z napisem „Wyjdź za mnie”, gdy Kat uświadamia sobie na scenie przed światem, że jej narzeczony ją zdradza. Skanując publiczność w chwili rozczarowania i desperacji, spogląda na Charliego i zasadniczo mówi „Dlaczego nie?”.

Charlie — typ dobrodusznego faceta, który poszedłby na jej koncert, chociaż niekoniecznie jest jego fanem — tylko na wpół niechętnie wchodzi na scenę, wkracza dla zhańbionego Bastiana i żeni się z Kat, gdy świat to transmituje („Poślubić Ja” zawiera wiele ujęć ludzi transmitujących na żywo, lubiących i komentujących jego akcję). Kiedy dym opada, jeden z najpopularniejszych artystów na świecie poślubił nauczycielkę, która kładzie się spać o 8:00 i nie korzysta z mediów społecznościowych. Co teraz?

Pędząca panna młoda

„Dlaczego wszystko jest włączone? [a man’s] warunki?”, wyjaśnia swoje działania na konferencji prasowej, przedstawiając jej nowego kawalera światu. „Nie, myślę, że nadszedł czas, aby wszystko zmienić. A co powiesz na to: wybieramy faceta, zachowujemy nasze nazwisko i pozwalamy mu zasłużyć na prawo do pozostania”.

W tym miejscu film ładnie się otwiera, eksplorując nie tylko kobiecy kąt wzmocnienia, który sugeruje linie, ale także dwa inne motywy dojrzałości. Na początek (bez czepiania się Jennifer Lopez, per se) wszyscy przeżyliśmy ten moment, w którym widzimy w wiadomościach, że „Celebrity X”, po zerwaniu złego związku z celebrytą, spotyka się teraz z inną celebrytą – i pomyślał że w świecie zamieszkałym przez 8 miliardów ludzi absurdalnie narcystycznym jest myślenie, że twoja potencjalna „bratnia dusza” jest ograniczona do stosunkowo znikomego odsetka sławnych ludzi. Dlaczego Angelina Jolie, Tom Cruise czy Taylor Swift po prostu nie umawiają się z „normalną” osobą? Druga połowa tego filmu rozwija tę myśl, z większością satysfakcjonujących rezultatów.

Innym dojrzałym tematem jest to, jaka byłaby supergwiazda, która slumsowałaby się z nami, „normalnymi” ludźmi? Nie w wyzyskiwany, wymyślony sposób „prostego życia”, ale jak mieliby się nim poruszać? Jennifer Lopez zawsze mocno trzymała się swojego credo „Jenny from the Block”, ale tutaj oddaje się tej koncepcji – a najlepsze sceny filmu pojawiają się w ostatnim akcie, gdzie jest wymyślona, ​​jakby brała udział w Grammy, ale w końcu siedzi na środkowym siedzeniu autokaru podczas lotu do Peorii. Patrzenie, jak siedzi tam, wciśnięta między obcego mężczyznę i matkę trzymającą dziecko, jest równie wstrząsające, co zachwycające. Wstaje i proponuje, że kupi szampana i kawior na cały samolot; powiedziano jej, że wszystko, co mają, to okłady z szynki, kostki sera i Michelob Ultra. Ona toczy się z nim.

Pod koniec filmu zdziwisz się, jak bardzo kibicujesz Kat, która pod tym wszystkim jest typem beznadziejnej romantyczki, która mówi takie rzeczy jak: „[Marrying is] jak matematyka. Kiedy źle poradzisz sobie z problemem, po prostu się z niego nie poddajesz. Próbuj dalej, dopóki nie zrobisz tego dobrze”. Przypominasz sobie także — zwłaszcza po jego niedawnej znakomitej pracy w „Lokim” — dlaczego Owen Wilson jest skarbem narodowym. Wykonuje świetną robotę, sprzedając Charliego jako kogoś, kto nie nie daje się oczarować, nie jest przytłoczony, ale robi sławna osoba przysługa będąc tam, kiedy tak rozpaczliwie potrzebuje normalnej, prawdziwej, ludzkiej interakcji.

Język migowy

Obaj aktorzy wykonują świetną robotę sprzedając to, co prawdopodobnie będzie jednym z najbardziej nieprawdopodobnych wątków tego (lub jakiegokolwiek) roku, i nie zdziw się, jeśli pod koniec filmu będziesz trzymał pudełko Kleenex. Komedie romantyczne były kiedyś tak rozpowszechnione w Hollywood, że często pojawiały się naprzeciwko siebie w weekendy otwarcia; teraz trudno przypomnieć sobie ostatnie dobre. „Marry Me” wydaje się być powrotem do przeszłości, najskuteczniejszym filmem romantycznym, jaki pojawił się od dłuższego czasu.

Duża w tym część to chwile ciszy, co sprawia, że ​​jest to również film niezwykły. Jasne, wszystko kończy się szaleńczym wyścigiem na lotnisko, aby ktoś mógł wyznać swoją miłość – ale długo po tym, jak przewrócisz oczami na ten banał, zapamiętasz uroczą scenę, w której Jennifer Lopez uczy dzieci z klasy Owena Wilsona, jak przezwyciężyć tremę poprzez zapamiętywanie ruchów tanecznych. Pamiętasz, jak po raz pierwszy wrócili do skromnego domu nauczycielki — a ona odesłała swojego ciągle filmującego kamerzystę, co stanowiło duży krok dla postaci Kat, granej przez J. Lo.

Kierunek sprawia, że ​​sprawy się toczą, nawet jeśli niektóre fragmenty wydają się po prostu wielką reklamą Jennifer Lopez. W jednej ze scen na początku śpiewa energiczną piosenkę o byciu w kościele, mając na sobie cielisty, wysadzany klejnotami trykot ze strategicznie rozmieszczonymi kawałkami materiału, w otoczeniu długonogich zakonnic wspierających śpiewaków i tancerzy ze słowami takimi jak „Alleluja”. i napisane na nich „zeznawać”. Początkowo instynkt podpowiada, że ​​to żart, że film komentuje, jak absurdalna i przesadna stała się ta kobieta. To wydaje się być występem w stylu „Spinal Tap” — gdyby zamiast heavy metalu zespół był gwiazdami popu z pierwszej dekady XXI wieku. Ale czy tak to oznacza? Jeśli reżyser Kat Coiro ma opinię, nie wydaje się zainteresowana jej wyraźnym stwierdzeniem.

Chociaż należy przyznać filmowi, że czekał odświeżająco długi czas, zanim zaoferuje nieunikniony moment, w którym wygląda na to, że związek Kat-Charlie nie zadziała, film podkopuje się na końcu, nie tylko stawiając przeszkody w J. Lo sposób, ale pozwalając jej z łatwością je zgarnąć, oferując duże sumy pieniędzy kierowcom autobusów, ludziom w ciepłych płaszczach, ludziom z biletami lotniczymi itp. Trudno czuć się źle z powodu kogoś, kto ma nieskończoną ilość gotówki pod ręką; wygląda jak Bruce Wayne z romansu.

Innym dziwnym wyborem jest zastosowanie pewnego rodzaju obiektywu typu rybie oko w określonych momentach, najbardziej zauważalnie w klasie Charliego, ze wszystkich miejsc. Nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi, ale bardzo nie pasuje do reszty filmu. Podobnie jak wielokrotne naleganie Sarah Silverman, że „myśli o dzieciach”, co jest albo sprytnym nawiązaniem do „Simpsonów”, albo znakiem, że ludzie zaangażowani w ten film muszą oglądać więcej „Simpsonów”.

Wreszcie, docenienie „Marry Me” to delektowanie się wieloma, wieloma momentami, w których Jennifer Lopez wygłasza linię, która wydaje się być mrugającym potwierdzeniem tego, jak czuje się w prawdziwym życiu; Ci, którzy szukają podtekstu „mrugnij, jeśli potrzebujesz pomocy”, znajdą tu wiele do omówienia. Linie takie jak „Dlaczego zawsze wybieram niewłaściwego faceta?” (Lopez był trzykrotnie żonaty i spotykał się z innymi osobami, w tym z Alexem Rodriguezem i najbardziej znanym z Benem Affleckiem) lub gdy postać Wilsona pyta, czy to dziwne, gdy wszyscy wiedzą, kim ona jest, a Kat odpowiada: „Dziwne jest to, że wszyscy na świecie myślą wiedzą, kim jestem” zaciera granicę między kręceniem filmów narracyjnych a niemal dokumentalnych.

Krótko mówiąc, patrzysz na Jennifer Lopez (ogromną gwiazdę, która w głębi serca upiera się, że jest normalną osobą) grającą wersję Jennifer Lopez (ogromną gwiazdę, która w głębi duszy twierdzi, że jest normalną osobą), poszukującą prawdziwego związku poprzez normalną osobę w głębi. . Film działa, ponieważ Charlie Wilsona nie jest zachwycony gwiazdami, trochę jej współczuje; niezależnie od twoich motywacji, pod koniec „Wyjdź za mnie” będziesz żałować, że obie Jennifer Lopezes mogą znaleźć prawdziwą miłość.

Czy ten post był pomocny?