Ludzie doświadczają smutku na różne sposoby, przez co prawie niemożliwe jest stwierdzenie, że film nie brzmi prawdziwie, gdy przedstawia ludzi stojących w obliczu utraty ukochanej osoby. Twierdzenie, że zachowanie aktora lub konkretne decyzje w odniesieniu do charakterystyki wydają się fałszywe, jest śliskim krokiem w kierunku nadzorowania sposobów, w jakie prawdziwi ludzie przeżywają żałobę – sugerując, że jeśli nie wpadną w łatwo rozpoznawalną otchłań smutku, są złym człowiekiem , z tendencjami quasi-socjopatycznymi. Odepchnięcie tych uczuć na bok wymaga monumentalnie błędnie ocenionego filmu, ale pojawił się w postaci „Starling”, którego premiera odbyła się na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto przed debiutem na Netflix.
W filmie Theodore’a Melfiego, długo wyczekiwanej kontynuacji reżysera po „Ukrytych postaciach”, znajduje się dobrze obserwowany dramat o emocjonalnych napięciach, jakie utrata dziecka może wpłynąć na związek i jednostkę. Niestety, wszelkie szczere obserwacje zawarte w filmie kryją się pod warstwami niekończącego się dziwactwa, ta fabuła zajmuje tylne miejsce w ciężkiej komedii slapstickowej, w której Melissa McCarthy idzie na wojnę z ptakiem, który staje się coraz bardziej terytorialny w jej ogrodzie. Ponieważ aktorka idzie łeb w łeb z najfałszywiej wyglądającym ptakiem CGI, jakiego kiedykolwiek widziałeś w swoim życiu, każda obietnica, jaką ma reszta filmu, jest marnowana. Czuję się jak potwór Frankensteina z dwóch oddzielnych scenariuszy, które zostały na siłę zszyte ze sobą, działając tylko na niekorzyść obu – najbardziej wstrząsający tonalnie film, jaki miałem nieszczęście przesiedzieć od dłuższego czasu.
Niesmaczny, inspirujący dramat
McCarthy i Chris O’Dowd wcielają się w Lilly i Jacka Maynarda, małżeństwo, które poznaliśmy wkrótce po urodzeniu ich dziecka, i cofając się o rok, by ujawnić, że w międzyczasie ich życie się rozpadło. Ich córka zmarła, przyczyny nigdy nie zostały ujawnione, a Jack został umieszczony w zakładzie psychiatrycznym po próbie samobójczej. Reakcja Lilly była zupełnie inna – nadal chodzi do pracy w sklepie spożywczym (gdzie jej menedżera gra zdumiewająco słabo wykorzystany Timothy Olyphant), ale jasne jest, że nadal wszystko jest dalekie od w porządku. Jest zdystansowana i rozkojarzona, ale upiera się, żeby wszystko było normalne, mimo że ona i Jack jeszcze nie usiedli, by porozmawiać o tym, co się stało.
Podczas sesji terapii grupowej w placówce Jacka zaleca się, aby Lilly poszła porozmawiać z terapeutą, a ona otrzymała dane kontaktowe do doktora Larry’ego Fine’a, granego przez Kevina Kline’a. Udaje się więc do jego biura i odkrywa, że dziesięć lat temu zrezygnował z psychiatrii, by przekwalifikować się na weterynarza, ale i tak decyduje się z nią zobaczyć. (Możesz się zastanawiać, dlaczego bierze sesje terapeutyczne od faceta, który zajmuje się głównie chorymi zwierzętami, ale chłopcze, o rany, czy jest jakiś pomysł narracyjny, który czeka tylko po to, żeby to wyjaśnić.) Lilly jest obecnie w trakcie sprzątania domu, aby się przeprowadzić od śmierci córki, ale za każdym razem, gdy idzie do ogrodu, zostaje zaatakowana przez ptaka. Naturalnie korzysta z pomocy weterynarza, aby zaplanować swój odwet. Dlaczego postać Kevina Kline’a nie mogłaby być po prostu terapeutą zainteresowanym obserwowaniem ptaków, słyszę, jak pytasz, zwłaszcza gdy film żartuje z braku wyjaśnienia, dlaczego opuścił jedną branżę, aby przekwalifikować się na weterynarza? Podobnie jak w „The Starling”, cała charakterystyka jest źle przemyślana i brzmi rozpraszająco fałszywie.
Główny emocjonalny dramat filmu jest podcięty nie tylko przez wątek, w którym Melissa McCarthy jest wielokrotnie atakowana przez ptaka, ale przez brak zrozumienia dla utrzymujących się skutków żalu. Powiedziano nam, że akcja filmu toczy się rok po śmierci ich córki, o czym rzadko się dyskutuje lub bada, i wydaje się niesmacznym tanim wątkiem fabularnym, który bohaterowie muszą przezwyciężyć. W najgorszych momentach „The Starling” przybiera postać inspirującego dramatu, postrzegając tragedię nie jako coś, co zostaje z tobą, ale przeszkodę do pokonania. Fakt, że historia przechodzi do przodu o rok, a nie dotyczy bezpośrednio tego, w jaki sposób para mierzy się z wiadomościami, w dużym stopniu wyjaśnia jej podejście do żalu. Nie jest to coś, z czym film ma interes w zmaganiu się, istnieje tylko jako punkt fabularny i nic więcej.
Film poza czasem
Jedna rzecz, która natychmiast wyskakuje podczas oglądania filmu Melfiego, to fakt, że ta historia mogła mieć miejsce w dowolnym momencie w ciągu ostatnich 40 lat. Jest to świat pozornie bez technologii, bez widocznych telefonów i urządzeń, a jego rustykalne otoczenie pozornie tysiąc mil od najbliższego miasta. Ciężka folkowa ścieżka dźwiękowa, zawierająca oryginalne piosenki Lumineers, tylko pogłębia tę dziwną jakość poza czasem. Powód tego jest prosty: scenariusz „Szpaku” kurzył się na półce od 2005 roku, kiedy to znalazł się na inauguracyjnej Czarnej liście najlepszych niewyprodukowanych scenariuszy, kurząc się, podczas gdy inne tytuły, od „Juno” po „Blades of Glory” zostały szybko odebrane i przyspieszone. Wszystkie te lata później i nadal jest to pierwszy scenariusz stworzony przez scenarzystę Matta Harrisa – w latach od napisania „The Starling” jego jedynymi osiągnięciami były produkcje wykonawcze programów takich jak „TruTV Top Funniest”, teledysk, który głównie koncentruje się na filmach przedstawiających osoby doznające obrażeń. Być może jego skłonność do pisania slapsticku w nieodpowiednim czasie do scenariusza „Starling” doprowadziła go do tego koncertu.
Jeśli w tym ponurym filmie jest jakiś jasny punkt, z pewnością jeden z najgorszych tego roku, to jest nim Melissa McCarthy. Bardzo niewiele filmów pokazuje najlepsze i najgorsze atrybuty aktora w taki sposób, jak ten, z boleśnie nieśmieszną komedią pratfall siedzącą obok sekwencji, w których pokazuje swój imponujący zakres emocjonalny i zdolność do sprzedania najbardziej zuchwałych momentów postaci. Z pewnością przyćmiewa resztę zespołu; O’Dowd jest wykonawcą najwyraźniej zmagającym się z rażącą dysproporcją tonalną, podczas gdy uprzejmy, śmiertelnie poważny humor Kline’a nie działa na żaden rejestr, do którego zmierza film.
Nie trzeba długo czekać, aby zrozumieć, dlaczego „The Starling” nie powstało prawie 20 lat. Jedyną tajemnicą jest to, co każdy hollywoodzki producent zobaczył w tak dziwnie źle osądzonym projekcie.