Status quo utrzymuje się przez około połowę Copshop, i po prostu nie zawiera wystarczająco dużo historii, by zainteresować odbiorców.
Podczas gdy Hollywood nadal walczyło, próbując dowiedzieć się, co zrobić z premierami kinowymi w erze pandemii, jedynym szczególnym zakątkiem branży filmowej, który wydawał się w dużej mierze nie mieć wpływu, są gatunki akcji i horroru średniego poziomu. Są to zazwyczaj funkcje o oryginalnych koncepcjach, skromnych budżetach i nazwach znanych widzom (ale niekoniecznie na liście A). Prawie można usłyszeć, jak studio decyduje, że film prawdopodobnie nie będzie wielkim hitem w najlepszych czasach, więc dlaczego nie wydać go teraz? Z Joe Carnahanem Copshop, nie ma wątpliwości, że taka decyzja została podjęta.
Copshop ponownie łączy Carnahan z gwiazdą Frankiem Grillo. Widzieliśmy już tę parę razem, ale dane wyjściowe są zaskakująco dobre Poziom szefa, do filmu z kolego gliniarza z młyna Pusty punkt. Niestety, tym razem nawet z weteranem kina akcji Gerardem Butlerem na przejażdżkę, Copshop jest znacznie bliższy temu drugiemu wysiłkowi.
Gerard Butler i Frank Grillo przenoszą swoje imiona do Copshop i niewiele więcej.
Teddy Murretto (Frank Grillo) ucieka – od kogo na początku nie jest do końca jasne, ale wyraźnie boi się o swoje życie. Decyduje, że najlepszym wyjściem w celu zapewnienia bezpieczeństwa jest uderzenie policjantki, Valarie Young (Alexis Louder), prosto w twarz. Aresztowanie go w szczerym polu Nevady wydaje się początkowo sprytnym posunięciem. Jednak zabójca Bob Viddick (Gerard Butler) po prostu podąża tym tropem i zostaje wtrącony do więzienia, aby zbliżyć się do Teddy’ego, aby mógł wypełnić swój kontrakt.
Od początku wygląda to tak Copshop może przygotowywać nas na dziką przejażdżkę. Viddick najwyraźniej ma plan, kiedy zostaje aresztowany, a przez następne kilka minut obserwujemy, jak elementy układają się na swoich miejscach. Czasami te elementy układa się na swoich miejscach w niewiarygodnie prosty sposób. Wczesna interakcja między Valarie i jednym z jej kolegów oficerów jest tak rażącą konfiguracją, że coś ma nadejść później, że nie można tego nie zauważyć, nawet jeśli potrzeba całej reszty filmu, aby w końcu nadeszła zapłata.
Brakuje nawet prostej kinowej dywersji Copshop.
A potem, kiedy wygląda na to, że urządzenie Rube-Goldberga jest ustawione i padnie pierwsze domino… tak naprawdę nic się nie dzieje. Status quo utrzymuje się przez około połowę Copshop, i po prostu nie zawiera wystarczająco dużo historii, by zainteresować odbiorców. Żadna z postaci poza naszą główną trójką nie ma żadnej głębi ani żadnego powodu, aby w nie zainwestować. Nawet członkowie odlewu rdzenia to w większości niewiele więcej niż tropy. Kiedy oferujesz film akcji z Frankiem Grillo i Gerardem Butlerem, wiąże się z tym pewne oczekiwanie, a kiedy spędzają 90% filmu siedząc w zagubionej celi.
W końcu nowa postać, grana przez Toby’ego Hussa, musi przybyć z zewnątrz, aby wprawić akcję w pełny bieg. Kiedy to się stanie, sprawy przynajmniej się ruszają. Akcja nie jest niczym nowym ani wyjątkowym, ale jest. Ale wprowadzenie postaci Hussa to zupełnie nowy problem, ponieważ czuje się, jakby pochodził z innego filmu Joe Carnahana. Do tego momentu Copshop chodziło o podkręcanie napięcia, aż wszystko się załamie, i nie ma zbyt wiele humoru – ale postać Hussa jest „psychopatą”, co najwyraźniej oznacza, że ma prawo być śmieszny, gdy wszyscy inni to grają prosty.
Alexis Louder jest prawdziwą gwiazdą przełomu.
Frank Grillo i Gerard Butler dostają pierwszy rachunek za Copshop, i chociaż ich konflikt może być sednem filmu, z pewnością nie chodzi o nich. Chodzi o Valerie i sposób, w jaki ma poradzić sobie z sytuacją, w której się znalazła. Alexis Louder z pewnością podoła zadaniu. Sprzeciwia się weteranom akcji jako policjantka, która, choć nie pozbawiona własnych umiejętności, z pewnością przerasta jej głowę.
Kiedy ostatni akt toczy się i ustawia swój „badass” finał, ostatecznie upada. Butler i Grillo mają w końcu coś do zrobienia, ale ponieważ film do tej pory nic z nimi nie zrobił, nie ma oczekiwań, że film spełni, przekroczy, a nawet obali. To tylko więcej strzałów, co jest w porządku, jak sądzę.
Gdyby Copshop były śmieszniejsze, to mogło być warte śmiechu. Gdyby film miał sceny akcji, których nigdy wcześniej nie widzieliśmy, byłby nowatorski. Gdyby lepiej budował napięcie tak, aby jego uwolnienie sprawiło, że coś czujesz, byłoby to przynajmniej satysfakcjonujące. Zamiast tego robi wszystkie te rzeczy połowicznie, przez co wszystkie znaczą bardzo niewiele.
4 / 10 gwiazdy