Kimberly Akimbo, jeden z najbardziej nieprawdopodobnych, najbardziej porywających i niezawodnie poruszających musicali, jakie od lat trafiły do Nowego Jorku, otwiera dziś wieczorem na Broadwayu, nie tracąc nic ze swojego ogromnego uroku od czasu debiutu na Off Broadwayu, który w zeszłym roku zgarnął prawie każdą nagrodę krytyków, jaką można było zgarnąć. .
Otwarcie dzisiejszego wieczoru w Booth Theatre z oryginalną obsadą Off Broadway w nienaruszonym stanie, cudowna Victoria Clark prowadząca bardzo dobry zespół, Kimberly Akimbo pozostaje oszałamiającym, chytrym, dziwacznym, ekscentrycznym dziełem sztuki scenicznej przekształconym w przyjemną dla tłumu przez urzekającą książkę i teksty dramaturga Davida Lindsay-Abaire, zachwycającą muzykę Jeanine Tesori, która jak Kimberly Akimbo samo w sobie, wdziera się do twojego serca z beztroską, która zarówno ukrywa, jak i ostatecznie wzmacnia jego poważne ambicje. Dodaj do tego zwycięską grupę śpiewających aktorów, od młodych nowicjuszy po weteranów scenicznych, którzy pracują razem z łatwością i chemią, która jest widoczna od samego początku i rośnie w siłę tylko w kierunku emocjonalnego i całkowicie satysfakcjonującego końca.
Reżyseria Jessica Stone i choreografia Danny Mefford, Kimberly Akimbo opowiada historię młodej Kimberly Levaco, 16-letniej uczennicy liceum, która z powodu rzadkiego genetycznego zaburzenia starzenia wygląda mniej jak jej koleżanki z klasy, a bardziej jak ich babcie. Grany przez 60-latka Clarka (zwycięzcę Tony w 2005 roku za Światło na Piazza), ta Kimberly jest niezwykłą kreacją sceniczną, emocjonalnie wiarygodną jako nastolatka (i bez mdłej afektacji zwykle stosowanej przez dorosłych grających dzieci), ale z napiętym optymizmem i ewidentnym niepokojem kogoś, kto wie, że jej czas będzie krótki, a wiedza wyryta w każda linia twarzy Clarka.
Zgodnie z planem jego wcześniejszej, niemuzycznej sztuki o tym samym tytule, Kimberly Akimbo – krótko wyjaśnia tytuł – śledzi zarówno życie rodzinne, jak i szkolne swojej bohaterki. W swoim dysfunkcyjnym domu Kimberly karmi łyżeczką płatki zbożowe swojej ogarniętej obsesją na punkcie hipochondrycznej matki Pattie (cudownie zabawna Allie Mauzey), której ręce są w gipsie po niedawnej – i podejrzewa się, że prawdopodobnie niepotrzebnej – operacji cieśni nadgarstka. Aha, i Patti jest bardzo, bardzo w ciąży, co powinno być szczęśliwą okolicznością, którą wszyscy, a przede wszystkim Kimberly, rozpoznają: „Chcę, żeby ta była idealna”, wyrywa się Patti, ledwie namyślając się.
Ojciec Kimberly, Buddy (Steven Boyer, dopasowujący śmiech Mauzeya do śmiechu, a okrucieństwo do okrucieństwa) jest alkoholikiem, który wydaje się niezdolny do spełnienia nawet najłatwiejszej obietnicy złożonej żonie, którą kiedyś kochał, i córce, którą tak wyraźnie robi. Po raz pierwszy spotykamy Buddy’ego, kiedy spóźnia się kilka godzin, by odebrać Kimberly z jej samotnej wizyty na lokalnym lodowisku.
Nieco później spotkamy ciotkę Kimberly Debrę (tour de force Bonnie Milligan), której życie drobnej (i nie tak drobnej) przestępczości pozostawia ją bezdomną i kucającą w piwnicy Levaco, gdzie wykluwa kolejny kawałek wyjętego spod prawa (coś z dziwnymi chemikaliami, skradzioną skrzynką pocztową i skradzionymi czekami – wszystko szybko staje się jasne).
Diagnoza medyczna Kimberly służy zarówno jako dosłowny stan, jak i metafora dla wszystkich dzieci zmuszonych do zbyt szybkiego dorastania, by opiekować się poszkodowanymi w ich życiu dorosłymi. O dziwo, ten podwójny cel nie jest tak wymyślny, jak mógłby sugerować jego opis.
W szkole Kimberly jest, delikatnie mówiąc, wyrzutkiem, obiektem nie tyle kpin czy zastraszania, co ciekawości. Przeważnie jednak jest po prostu niewidzialna. Na lodowisku spotykamy czterech jej kolegów z klasy (tak dobrze granych przez Ninę White, Michaela Iskandera, Olivię Elease Hardy i Fernell Hogan), którzy sami są niefajnym kwartetem dziwactw i sekretnych tęsknot. Jedynym celem grupy – cóż, pomijając wyraźnie skazane na zagładę aspiracje romantyczne, które każdy ma dla jednego z pozostałych – jest zebranie wystarczającej ilości pieniędzy na zakup olśniewających kostiumów dla Wymarzone dziewczyny numer, który chcą zrobić w szkolnym konkursie muzycznym. Ciocia Debra wyczuwa kilka łatwych łupów.
I wreszcie Seth (młody Justin Cooley w niezwykłym nowojorskim debiucie), grający na tubie, mówiący po elfach nerd, który sprawia, że nawet inni wyrzutkowie wydają się królami i królowymi balu. Seth, którego obsesja na punkcie anagramów zmienia Kimberly Levaco w Cleverly Akimbo, jest dzieckiem pozbawionym matki i praktycznie pozbawionym ojca, którego sporadyczna niewrażliwość na słowa – „Wiesz, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem cię w stołówce, myślałem, że jesteś nową damą lunchu. Czy to nie zabawne? – nie może ukryć słodkiej szczerości, która sprawia, że nerwowo prosi Kimberly o współpracę w projekcie naukowym: każda para musi wybrać chorobę i przedstawić sprawozdanie z zajęć. Zanim zdąży naprawdę to przemyśleć, Kimberly zgadza się na pomysł Setha – zrobią prezentację przed klasą na temat rzadkiej choroby genetycznej Kimberly.
Ta fabuła rozgrywa się – z wynikami humorystycznymi, bolesnymi i zmieniającymi życie dla wszystkich zainteresowanych – wraz z zabawną, ale nieco bardziej napiętą fabułą: ciocia Debra rekrutuje Kimberly i jej pięciu nowych kumpli w planie zmywania czeków, oszustwa bankowego, planu która w pełni wykorzystuje zdolność jej siostrzenicy, by wyglądać jak słodka starsza pani.
Wszelkie niedowierzanie, jakie możemy mieć w stosunku do łatwości, z jaką te dzieciaki zwracają się do przestępczego życia, jest więcej niż warte dla przyjemności oglądania, jak to wszystko się rozgrywa. Wystarczy posłuchać tekstu „Better”, w którym Debra dzieli się swoją życiową filozofią z wrażliwymi nerdami. Wspaniały Milligan, nastawiony na typową dla uszu, mocną melodię, która skłania cię do założenia, że czeka cię typowe przerywnikowe przerywnikowe inspiracje, wspaniały Milligan śpiewa świetną, mroczną, komiczną piosenkę. Sprawdź typowy werset autobiograficzny:
Spotkałem kobietę… z demencją.
Była stara.
Była słodka.
Była prawnie niewidoma. Potrzebowała współlokatorki. Potrzebowałem pokoju.
byłem bez pracy,
była poza jej umysłem.
Powinieneś zobaczyć pierścionki, które nosiła.
Pozwól mi podkreślić
że były piękne.
Dała mi wszystkie pierścionki, które nosiła. Tak, myślała, że jestem jej córką, ale sprawili, że moje gówniane życie… było lepsze
Jej chętny, nowo zwerbowany gang pożera go. Tak jak my. Milligan jest nie do odparcia.
„Better” to tylko jedna z muzycznych atrakcji tej uroczej partytury. Tesori (która pasuje do pracy, którą wykonała przy ostrzu Karolina, czyli zmiana), i jej Shrek, Musical autor tekstów Lindsay-Abaire rzeczy Kimberly Akimbo z jednym showstopperem po drugim, w większości w równych częściach śmiejąc się głośno, zabawnie i wywołując łzy. Aby wybrać kilka losowych: Jest coraz bardziej ekstrawagancka (i świadomie niemożliwa) lista nieprawdopodobnych próśb o fundację Make-A-Wish („Złóż życzenie”); jej wczesny duet z Sethem („Anagram”), który wskazuje na uczucia, których nie są do końca pewni, gdzie je umieścić („Podoba mi się sposób, w jaki widzisz świat” przyłapuje się na myśleniu o Seth. „Podoba mi się twój punkt widzenia. Trochę przebiegle. Trochę dziwne. Trochę przekrzywiony„); i jest wybitny „The Inevitable Turn”, w którym pozornie przyjemny (i rzadki) rodzinny obiad staje się kwaśny („Wszystko idzie dobrze, a potem tak szybko się zmienia. Spojrzenie, żart, sztuczka z przeszłości, która spłonie. Podaj sól, zarzuć błoto. Pokrój mięso, weź krew. Skręć w kolej…)
Ta ostatnia piosenka jest wykonywana przy stole obiadowym, który powoli się obraca, gdy rodzinny posiłek przeradza się w chaos i objawienie, doskonały przykład zarówno sprytnego reżyserii Stone’a, jak i wszechstronnych zestawów do domowej i szkolnej łyżwiarstwa Davida Zinna. Sceneria z końca lat 90. nigdy nie jest przesadzona, ale kostiumy Sarah Laux są bezbłędne, bez uciekania się do kreskówek, zwłaszcza w przypadku garderoby Kimberly, nastoletniego stroju nastoletniego, który tak wygodnie zamieszkuje Clark. Przez krótką chwilę widzimy Kimberly w innym świetle, co przyciąga wzrok widzów.
Gdy musical zbliża się do nieubłaganego, zapierającego dech w piersiach i afirmującego życie – ale nie do końca tak, jak myślisz – zakończenia, Kimberly Akimbo uświetnia nas serią obrazów, których szybko nie zapomnimy (nie można przecenić wkładu projekcji wideo Lucy Mackinnon, oświetlenia Jeanette Oi-Suk Yew i nieskazitelnego projektu dźwiękowego Kaia Harady). Te ostatnie chwile następują po niewypowiedzianych obietnicach złożonych w trakcie produkcji, które Kimberly Akimbo i wszystko to trochę dziwne, trochę niesforne postacie otrzymają całe współczucie, szacunek i trzeźwe badanie, na jakie zasługują. Dotrzymane obietnice. Kimberly Akimbo to triumf.