W 2005 roku Batman stał się ciemniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Był to rok, w którym „Batman – Początek” Christophera Nolana trafił do kin i chociaż był oczywiście zapowiedziany (i pod wpływem) mnóstwa surowych, noirowskich, medytacyjnych opowieści komiksowych o Mrocznym Rycerzu, takich jak Denny O’Neil i Frank Miller, Nolan oparł się w dwa główne motywy, które od tego czasu zdefiniowały bohatera Gotham: złoczyńcy muszą być na tyle wiarygodni, by sprawiać wrażenie realnych, i tak często, jak to możliwe, zwraca się uwagę na to, że bycie Batmanem… cóż, to trochę do bani.
Jasne, jeśli nadal chcesz mieć swój obóz w stylu Adama Westa, możesz go upolować (kreskówka z lat 2008-2011 „Batman: The Brave and the Bold” to jaskrawa, lekko niedoceniana rozkosz), ale na dużym ekranie fani spędził prawie 20 lat z Christianem Bale, Benem Affleckiem (aka Batfleck), a teraz Robertem Pattinsonem (aka RBattz). Widzieliśmy, jak łamią sobie kręgosłupy, walczą z Supermanem, stoją bezradnie, gdy umierają zainteresowania miłosne, poruszają się po postapokaliptycznych pustkowiach, raz po raz tracą rodziców i rozmnażają się… tyle rozmyślań.
Jeśli lubisz takie rzeczy, to złoty wiek Batmanów (i nie zapominajmy o serialu telewizyjnym „Tytani”, w którym Bruce Wayne jest przedstawiany przez aktora „Gry o tron” Iaina Glena jako nieszczęśliwy staruszek, który żyje tylko dręczyć Dicka Graysona); jeśli nie, „The Batman” Matta Reevesa przenosi ten trend z poczucia, że czujesz się jak obciążony koc na tobie, do wrażenia, że masz 18-kołowiec zaparkowany na twojej klatce piersiowej. Zasadniczo film to „Se7en” Davida Finchera, z Batmanem w roli głównej; Gotham nigdy nie było bardziej ponure.
Film zaczyna się od podglądacza, zadyszanej sceny, przypominającej sekwencję otwierającą „Halloween”, jak wszystko, co kiedykolwiek widziałeś w filmie DC Comics. To nowy Człowiek-Zagadka prześladujący swoją ofiarę — mieszkańców Gotham u władzy, których uważa za hipokrytów — i wkrótce nastąpi miejsce zbrodni. Jest noc Halloween, a Batman i jego lojalny pomocnik Jim Gordon (Jeffrey Wright) wkrótce pojawiają się na scenie, odkrywając wskazówki i mierząc ich z dezaprobatą szeregowych gliniarzy. Batman nawiązuje kontakt wzrokowy z młodym synem zmarłego; dzielą chwilę.
To zabawne, że bez względu na to, jak „prawdziwe” te adaptacje Batmana próbują się urzeczywistnić, pewne niemądre znamiona przetrwają. Człowiek-Zagadka pozostawia Batmanowi tajemnicze wskazówki, które prawie zawsze rozwiązuje w ciągu zaledwie kilku sekund; kiedy największy detektyw na świecie decyduje, że musi porozmawiać z pingwinem (nie do poznania Colinem Farrellem), jego nie tak tajną kryjówką jest obskurny klub nocny „The Iceberg Lounge”. Gdzieś Frank Gorshin i Burgess Meredith kiwają głową z aprobatą, nawet jeśli ich umiejętności nigdy nie będą dozwolone w promieniu tysiąca mil od tego Gotham.
W salonie spotyka Selinę Kyle (Zoe Kravitz, emanująca seksowną pewnością siebie) wraz z innymi obskurnymi Gotamitami, którzy są stałymi bywalcami i/lub właścicielami, w tym prokuratorem okręgowym (cudownie oślizgły Peter Sarsgaard, jak każdy inny) i gangsterem Carmine Falcone ( Jana Turturro). Pętla zaciska się na szyjach tych i innych postaci, gdy jedno ciało po drugim wynurza się na powierzchnię, ozdobione taśmą klejącą i złowieszczymi napisami, takimi jak „No More Lies”.
Wszystkie cechy charakterystyczne postaci są obecne: zobaczysz Batmobil (choć wydaje się, że woli swój motocykl), jaskinię nietoperza (choć wydaje się to znacznie bardziej dosłowne niż zwykle) i miotacz hakowy (używany w świetnej sekwencji z podłogą po piętro policjantów strzelających do zamaskowanego krzyżowca). Ale tak jak tematem filmów Nolana była „eskalacja”, fani Batmana obserwowali, jak z roku na rok bohater nie tylko rozwija swoją technologię, ale także staje się coraz bardziej ponury i ponury. W pewnym momencie musi powstać przepaść między fanami, którzy chcą mrocznego Mrocznego Rycerza, a tymi, którzy chcą Gotham, w którym nie może padać wszystko czas. Chociaż Pattinson wykonuje dobrą robotę w trudnym zadaniu, w tym tempie można tylko założyć, że następnym Batmanem będzie musiał grać Werner Herzog lub Kłapouchego.
Powrót w czerni
Jest scena, w której Bruce Wayne zdejmuje kaptur, jego twarz jest spocona i poplamiona smugami czarnej farby, którą maluje wokół oczu, zanim wyruszy na nocne ulice jako Batman. Pattinson wygląda, jakby przez chwilę grał w Jokera, a grafika jest z pewnością zamierzona, po raz kolejny przedstawia porównania między Mrocznym Rycerzem a jego najbardziej pogardzanym wrogiem. Batman w Pattinson czuje się, jakby był na końcu liny; wszystkie jego najlepsze intencje powróciły, by go zranić, a Gotham jest gorszy niż kiedykolwiek. „Chciałbym móc powiedzieć, że robię różnicę, ale tak nie jest”, mówi w jednym z wielu nadąsanych głosów. „Miasto samo się zjada”.
Pattinson wygląda lepiej w garniturze niż którykolwiek z jego ostatnich poprzedników — jego szczęka jest idealna, podobnie jak kontemplacyjne spojrzenia. Jego Batman jest młodszy, bardziej niedoświadczony i popełnia znacznie więcej błędów, niż większość widzów się spodziewa. Niektóre z jego bardziej atletycznych manewrów prowadzą do upadku na ziemię; niektóre z jego zawsze pewnych odpowiedzi okazują się błędne. Ma dziwną tendencję do wchodzenia do zatłoczonych pokoi w pełnym kostiumie Batmana, co jest nierozważnym ruchem, którego rzadko widzieliśmy wcześniej. To chyba najbardziej fascynujące elementy tego konkretnego Batmana — ma jeszcze wiele do zrobienia.
Podobnie, obsada wspierająca jest bez zarzutu. John Turturro ma kilka świetnych kwestii, a to w połączeniu z jego niesamowitą, doskonałą pracą nad serialem „Severance” przypomina, dlaczego wciąż jest jednym z naszych najlepszych aktorów charakterystycznych. Colin Farrell waha się między rolą Roberta De Niro a Robertem De Niro jako Al Capone w „Nietykalni”, ale jest tak zabawny (i najwyraźniej świetnie się bawi), że łatwo go przeoczyć. Andy Serkis jest solidny jako twardszy, bardziej zaangażowany Alfred, Gordon Jeffreya Wrighta jest sercem filmu, a Paul Dano jest tak samo niepokojący, jak można się było spodziewać, gdy w końcu go ujawnią – co trwa zdecydowanie zbyt długo, biorąc pod uwagę, że jest wszystkim nad reklamą filmu.
Kolejna niezbyt tajemnicza tajemnica jest sercem tego filmu i niestety jest to największa wada filmu. Reeves powiedział w wywiadach, że chciał nakręcić film detektywistyczny, w którym akurat tak się stało z Batmanem, i z tego powodu jest znacznie mniej jajek wielkanocnych i momentów obsługi fanów niż współczesne filmy o superbohaterach (szczególnie filmy Marvela) warunkowały widzów. Na przykład nie zawracaj sobie głowy czytaniem napisów końcowych — rzecz na końcu bardziej przypomina wypełnienie zobowiązania umownego niż próbę rozrywki. To samo dotyczy dziwnej, chaotycznej sceny w Arkham, która wydaje się tworzyć sequel.
Żyj na taśmie
Ale ta „tajemnica”, która wprawia Batmana w zakłopotanie i prowadzi do niemalże zniszczenia jego miasta, nie jest wciągająca. To trochę zdzierstwo z „Chinatown”, doprawione frazesami typu „grzechy ojców zostaną nawiedzone na jego synów” i domniemanymi obawami, że ktoś może znać sekretną tożsamość Batmana — albo nie, a może tak. Bije cię w głowę do punktu, w którym nie będziesz się przejmować, a Batman wydaje się czuć to samo. Wszystko to jest wzmacniane przez rzekomą charyzmatyczną, w dużej mierze anonimową orkiestrację powstania bezimiennych, zniechęconych buntowników z Gotham – dokładnie ten sam dźwięk, który Nolan uderzył z Bane’em w „Mrocznym rycerzu powstaje” i hitem Todda Phillipsa w „Joker”, oba lepsze filmy .
Zastanów mnie: czy można pokochać nowego Batmana, jednocześnie myśląc, że „Batman” to słaby sos? Pattinson wnosi do postaci elementy — zarówno w garniturze, jak i poza nim — których nie widzieliśmy od czasów świetności Michaela Keatona. Nie wygląda na bohatera, nie czuje się komfortowo z przywilejem, jaki zwykle posiada Bruce Wayne (wypowiada linijkę „Czy wiesz, kim jestem?”, jakby nie mógł uwierzyć, że musi się zmusić, by to powiedzieć ) i czasami wydaje się być dzieciakiem nad głową. Podąża za Seliną jak szczeniak, odnosi się do Alfreda jak nastolatek i jest wyśmiewany za określanie siebie mianem „zemsty”, jakby ktoś odkrył niezręczne zdjęcia z jego licealnej fazy gotyckiej.
Ostatecznie największą służbą publiczną, jaką ten nowy Mroczny Rycerz może służyć, jest uratowanie Gotham przed wersją Batmana Bena Afflecka. Na szczęście Pattinson ma złożoność, niuanse i nieuniknioną widoczność jak urządzenia z jego paska narzędziowego, zastępując ulubiony arsenał monotonii Afflecka i wyglądając tak, jakby wolałby być w kolejce do DMV. Gdyby następny film RBattza skłaniał się bardziej w kierunku połączenia zadumy i zabawy w stylu Keatona, może to być znacznie bardziej zwycięska formuła.
W połączeniu z tymi wszystkimi wspaniałymi nowymi ujęciami Kobiety-Kota, Człowieka-zagadki, Pingwina, Gordona i nie tylko, może to stać się kolejną serią, której drugi film jest najlepszy. „Batman” to film, który chce być owiany tajemnicą, ale jego główną zasadą jest to, w jaki sposób film może stworzyć tak fascynującego Batmana, jednocześnie sprawiając wrażenie niezainteresowanego postacią.