[I]zamiast angażować się w coś nowego i interesującego, kładzie duży nacisk na zużyty materiał i cienkie jak papier postacie.
Zack Snyder jest bez wątpienia imponującym gawędziarzem wizualnym. Ma zdecydowany styl, bystre oko, jeśli chodzi o kompozycję ujęć, i talent do komponowania ekscytujących scen akcji. Ma talent do konstruowania zapadających w pamięć sekwencji i jest nieskazitelny – czego najlepszym przykładem jest jego najlepszy do tej pory film z 2009 roku. Strażnicy. Wszystkie te umiejętności są w pełni widoczne w jego najnowszym filmie, filmie akcji/napadu wypełnionym zombie Armia Umarłych, ale problem polega na tym, że wszystkie są elementami ułożonymi na fundamencie niczego, co szybko sprawia, że całość rozpada się na stos frazesów i nadmiernego pobłażania.
Zamiast być filmem pozbawionym pomysłów, jest ich wypełniony, ale zamiast angażować się w coś nowego i interesującego, kładzie duży nacisk na dobrze zużyty materiał i postacie cienkie jak papier. Ma wkład w mieszankę klasycznych gatunków, które łączy, ale wszystkie wydają się być przypisami, które potencjalnie można zbadać w ciągu sequeli, podczas gdy obecnie nie stanowią absolutnie nic. W rezultacie oczekujesz każdego uderzenia, zanim nadejdzie, a dodawaniem urazy do kontuzji jest to, że nadęty czas działania oznacza, że regularnie stukasz w zegarek, czekając, aż w końcu dotrą.
Napisane przez Zacka Snydera, Shay Hatten i Joby Harold, Armia Umarłych rozpoczyna się w następstwie epidemii zombie z transportowca Strefy 51, który kończy się zniszczeniem Las Vegas, a wojsko zatrzymuje miasto, odgradzając je murem. Planuje się zamienić całe miejsce w gruzy za pomocą bomby nuklearnej niskiego poziomu, aby w ten sposób zneutralizować zagrożenie, ale zanim te rozkazy mogą zostać wykonane, biznesmen Bly Tanaka (Hiroyuki Sanada) formułuje plan, który przyniesie mu setki milionów dolarów.
Przed inwazją nieumarłych Tanaka przechowywał stosy pieniędzy w sejfie pod kasynem w Las Vegas i chociaż ubezpieczenie wypłaciło mu pełną refundację, oznacza to, że odzyskanie pieniędzy podwoiłoby jego fortunę. Aby przeprowadzić ten napad, korzysta z pomocy Scotta Warda (Dave Bautista), który był żołnierzem na ziemi w Vegas, a teraz pracuje jako kucharz w restauracji.
Oferując znaczną część odzyskanego skarbu, Ward zaczyna tworzyć zespół, w tym weterani Maria Cruz (Ana de la Reguera) i Vanderohe (Omari Hardwick); światowej klasy kasiarz Dieter (Matthias Schweighöfer); pilot śmigłowca Marianne Peters (Tig Notaro); oraz wpływowych zabójców zombie w mediach społecznościowych Mickey Guzman (Raul Castillo) i Chambers (Samantha Win). Niestety, Ward jest zmuszony, aby jeden z ludzi Tanaki (Garret Dillahunt) był częścią jednostki i oddychał mu po szyi, a jedyny sposób, w jaki wie, aby potajemnie przedostać się za mur, to pomoc kojota (Nora Arnezeder). co oznacza ponowne połączenie z jego zrażoną córką Kate (Ella Purnell).
Oczywiście rozwój sytuacji powoduje, że Kate idzie wraz z załogą i razem przekraczają barierę – a to, co napotykają, to nie tylko bezmyślne, tasujące maszyny do jedzenia, ale ugruntowane społeczeństwo zombie.
Zack Snyder rzuca wszystko o ścianę w Army Of The Dead, ale tak naprawdę nie ma ściany.
Ta idea społeczeństwa zombie jest interesująca. Na początek ustanowiono specjalną hierarchię, w której istnieją dwie klasy potwornych nieumarłych, ale rodzi się również pytanie, czy oznacza to, że ich eksterminacja jest w porządku. Jeśli nadal są świadomymi istotami, aczkolwiek bardzo agresywnymi i zaraźliwymi, to czy nie oznacza to, że ich zniszczenie nuklearne z egzystencji kwalifikuje się jako ludobójstwo? A jeśli są biologicznie zróżnicowane, czy to sugeruje potencjał ewolucji?
Jeśli postawienie któregokolwiek z tych pytań połaskotało twój mózg, naprawdę powinieneś udać się gdzie indziej, aby uzyskać horrorową rozrywkę, ponieważ podczas Armia Umarłych z pewnością przywodzi na myśl wszystkie te kwestie, gdy się rozgrywa, ledwie zwraca na nie uwagę, a już na pewno nie przedstawia żadnej wnikliwości ani wniosków. Istnieje wiele dziwnych i przekonujących szczegółów – takich jak naturalne narodziny zombie, odwodnione zombie, które ożywiają się w deszczu, a nawet coś, co wygląda jak zombie Terminatora – ale nadzieja na znalezienie interesujących głębin odkrytych w trzecim akcie maleje w miarę nacisk kładziony jest na zawijanie łuków znaków.
Nie powinno to jednak dawać wielkich nadziei na osobiste, intymne historie, które film ma do zaoferowania, ponieważ sprowadzenie zombie do przerażającego przebierania się nie oznacza, że ludzka strona rzeczy jest wzmocniona. Najgorszym tropem w filmach o napadach jest zebranie zespołu postaci o określonych umiejętnościach, a następnie nigdy nie rozszerzanie postaci poza ten jeden wymiar – i Armia Umarłych mocno wbija but w tę pułapkę. W pewnym momencie Peters z Tig Notaro rozmawia z Wardem Dave’a Bautisty o hierarchii priorytetów, jeśli chodzi o ratowanie życia postaci, i chociaż wydaje się, że ma być odczytywany jako sprytny, meta komentarz na temat zużywalności członków drużyny, zamiast tego wydaje się, że Film wskazujący palcem na to, że traktuje swoich bohaterów wyłącznie jako nudne narzędzia fabularne.
Od słabego, wrzeszczącego kasjera po zgranego, filozofującego żołnierza, zespół pełen jest zmęczonych, typowych osobowości. Dave Bautista z łatwością otrzymuje najlepszy materiał do pracy i dalej udowadnia swoje umiejętności jako lidera w dobrej wierze, ale nawet emocjonalny łuk Scotta Warda jest twoim podstawowym „ojcem w separacji, który próbuje odzyskać miłość swojej córki”, który telegrafuje swoje zakończenie z mil z dala.
Jeśli chcesz zobaczyć bezpośrednie zombie Zacka Snydera, po prostu obejrzyj Dawn Of The Dead.
Naprawdę najlepszy sposób na zilustrowanie Armia Umarłychbrakuje tego, porównując to do pierwszej opowieści o zombie: jego reżyserskim debiucie Świt żywych trupów. Remake z 2004 roku, napisany przez Jamesa Gunna, rozpoznał genialny społeczny komentarz, który scenarzysta/reżyser George A. Romero wykorzystał w oryginalnym filmie, i jako taki film jest po części odzwierciedleniem naszej kultury konsumenckiej, a jednocześnie jest szczerze przerażającą przejażdżką . Więc o czym jest jego nowy film? To nie jest coś, co można łatwo i znacząco przypiąć, a to jest problem. Jest dużo żonglowania piłeczkami, ale to wszystko jest błyskiem i zerową treścią.
4 / 10 gwiazdy