OCENA REDAKCJI : 6 / 10
- Zabawna obsada drugoplanowa, która tchnęła życie w stereotypowe komedie ślubne
- Mieszanka Kapitana Phillipsa i Biletu do raju, której nigdy nie wiedzieliśmy, że potrzebujemy
- Główny wątek fabularny jest znacznie mniej wciągający niż komedia z zakładnikami
- J-Lo czuje się zaskakująco źle obsadzony w głównej roli
Jednym z jedynych pozytywnych skutków postpandemicznego kryzysu Hollywood jest nieoczekiwane odrodzenie na dużym ekranie komedii romantycznej z listy A, z czarującą publicznością, taką jak „Wyjdź za mnie”, „Zaginione miasto” i „Bilet do raju”. na całym świecie podczas ich lukratywnych biegów kasowych. Powrót gatunku na nasze ekrany był takim tonikiem, że nie jesteśmy przygotowani na obecną chwilę, kiedy ich proste formuły narracyjne już zaczynają wykazywać oznaki starzenia się.
Dalszego dowodu nie szukaj dalej niż „Shotgun Wedding”, który bierze gwiazdę „Wyjdź za mnie”, Jennifer Lopez, i rzuca ją w pełną akcji igraszkę przypominającą „Zaginione miasto”, która rozgrywa się w podobnym czarującym miejsce jako „Bilet do raju”. Jest wiele prostych przyjemności z najnowszym pojazdem J-Lo, ale to nie znaczy, że nie minie dużo czasu, zanim zaczniesz odczuwać déjà vu z jego główną fabułą. W rzeczywistości, kiedy to oglądałem, stałem się zarówno bardziej rozbawiony, jak i zainwestowany w fabułę rozgrywającą się wokół drugorzędnych postaci, stając się równie rozczarowany za każdym razem, gdy odcinaliśmy się od misji ratunkowej naszej centralnej pary. To może być pomysłowo wymyślona fabuła komiksu, ale w momencie, gdy zdałem sobie sprawę, że zależy mi tylko na sytuacji zakładnika rozgrywającej się całkowicie na basenie, wszelkie zamiary zainwestowania w centralną relację szybko się rozpadły.
Pokochasz gości weselnych bardziej niż samą parę centralną
Zanim przejdziemy do tego punktu akcji, cofnijmy się do początku. Darcy (Jennifer Lopez) i Tom (Josh Duhamel) zabierają swoich przyjaciół i rodzinę do egzotycznego kurortu na Filipinach na ślub, który, jak mają nadzieję, będzie ostatecznym celem podróży. W tym wstępnym odcinku odhaczone są wszystkie pola, których widzowie oczekiwali od komedii małżeńskiej, od dziwacznych członków rodziny wchodzących w interakcje z nowymi teściami, po nieoczekiwane przybycie jednego z byłych narzeczonych (co w tym przypadku, jest niewiarygodnie przystojny Sean, wzniosła parodia bezproblemowego byłego chłopaka, granego zwycięsko przez Lenny’ego Kravitza). W tym momencie cała przesłanka wydawała się niepokojąco zbyt znajoma, pozostawiając mnie nieco zaniepokojonym, że następne 90 minut zamierza wyrzucić te same stare frazesy i mieć na celu zdmuchnięcie pajęczyn ze zmęczonych żartów i archetypów postaci.
Na szczęście klucz zostaje nagle wrzucony do prac w postaci Darcy’ego i Toma, którzy kłócą się w ranek ich zaślubin. Dochodząc do ciosu, postanawiają odwołać sprawy i wrócić do swoich rodzin, aby ostrzec ich o wiadomościach – tylko po to, by odkryć, że uzbrojeni mężczyźni są teraz na wyspie i biorą zakładników. W hotelu ci piraci trzymali wszystkich na muszce w basenie, mając nadzieję, że uciekną z pieniędzmi. Ich jedyna szansa na uratowanie polega na tym, że kłócąca się para zaakceptuje swoje różnice i będzie pracować razem, aby do nich wrócić, walcząc z każdym przeciwnikiem na swojej drodze.
To całkiem zwycięska formuła dla komedii romantycznej o wysokiej koncepcji, mimo że film jest najlepszy, gdy jest najbardziej ugruntowany: utknął mocno w basenie i pozwala, by jego dziwaczna grupa niedopasowanych postaci drugoplanowych odbijała się od siebie. Odgrywa się to tak, jakby luksusowy wypad George’a Clooneya i Julii Roberts w „Bilecie do raju” został nagle zaatakowany przez piratów z „Kapitana Phillipsa”, przy czym największy śmiech pochodzi z szerokiej gamy absurdalnych reakcji na pełne napięcia życie sytuacja -albo-śmierci. Sean grany przez Kravitza początkowo próbuje zagrać bohatera, ale jego fasada zbyt piękna, by była prawdziwa, ujawnia się niemal natychmiast; Mama Toma, Carol (Jennifer Coolidge), stara się rozładować sytuację, zaprzyjaźniając się z napastnikami, a inni całkowicie ignorują napięcie. Dla siostry Darcy, Jamie (Callie Hernandez), bycie zakładniczką blednie w porównaniu z czystym zażenowaniem spania z nerdowskim drużbą poprzedniej nocy.
Dziwnie źle obsadzony centralny duet
Żaden z tych archetypów postaci nie łamie schematu tego, czego oczekujemy od komedii ślubnej, w której niedopasowani członkowie różnych rodzin są cały czas spotykani, ale stawianie ich wszystkich na muszce i uwięzienie ich w czymś, co powinno być rajem, ożywia skądinąd nieaktualna formuła. Niestety, tego samego nie można powiedzieć o głównym wątku fabularnym, który pomimo wysokiego poziomu koncepcyjnego jest najbardziej konwencjonalnym aspektem filmu: standardowa strzelanka, w której zamierzony knebel (mało prawdopodobna bohaterka akcji okazuje się biegła w posługiwaniu się strzelbą) ) wypada płasko ze względu na to, ile razy widzieliśmy, jak Lopez wcielał się w tę rolę na ekranie.
W praktyce żart wydaje się również pochodną tych, które otaczają postać Rachel McAdams w znakomitym „Game Night”, gdzie grała typową gospodynię domową, która okazała się mieć nieoczekiwany talent do wysyłania ludzi na śmierć. Przy wielu okazjach Lopez ma wrażenie, że bardzo celowo kieruje tym występem, a każda śmiertelnie poważna reakcja na każdą makabryczną śmierć rozwija się przed nią blednąc w porównaniu z westchnieniem McAdamsa „o nie, on umarł”, gdy wysłała zabójcę lecącego w śmigło samolotu . Lopez jest zbyt naturalnie twarda w takiej roli, by kiedykolwiek zarejestrować się jako osoba nie do końca dogłębna, znajdująca nieoczekiwane powołanie, czująca się zaskakująco źle obsadzona w roli, która na papierze brzmi, jakby została napisana specjalnie dla niej.
Naprzeciw niej Duhamel ledwo rejestruje się jako postać komediowa i jest dziwnym zamiennikiem oryginalnego męskiego bohatera filmu: Ryana Reynoldsa, który pozostał na pokładzie projektu jako producent wykonawczy. Choć sarkastyczny dowcip Reynoldsa jest teraz zmęczony, nietrudno wyobrazić sobie wiele innych żartów z tej strony fabuły, które lądują z nim na ekranie, u boku znacznie mniej konwencjonalnej bohaterki akcji. Możemy uwierzyć, że Lopez może pokonać każdego na swojej drodze – do cholery, jej następna główna rola po tym, thrillerze Netflix „Matka”, również zobaczy, jak gra kobietę z karabinem maszynowym, robiącą wszystko, co w jej mocy, aby chronić swoją rodzinę. Prosty centralny żart byłby znacznie łatwiejszy, gdyby produkcja obsadziła aktorkę, która, jak zakładamy, ma znacznie bardziej niezdarny palec spustowy.
Na szczęście druga połowa „Shotgun Wedding” jest poświęcona tyle samo czasu na ekranie, co oznacza, że liczba śmiechu pozostaje wysoka, nawet jeśli główna fabuła jest bardziej płaska niż powinna. To zabawny dodatek do współczesnego kanonu komiksów romskich, nawet jeśli jest to najwyraźniejszy jak dotąd znak, że zmęczenie znajomością gatunku już zaczyna się wkradać.
Premiera „Shotgun Wedding” na Amazon Prime Video 27 stycznia.