OCENA REDAKCJI : 7 / 10
- Wciągająca rola Jonathana Majorsa
- Komentarz do męskości
- Nieubłaganie brutalny do oglądania
W świecie, w którym najlepszym wskaźnikiem tego, co osiągnął aktor, jest rezerwacja roli w filmie Marvela, a każdy film Marvela wymaga od aktora wykrzywienia tułowia, aż będzie przypominał odwróconego dorito, sensowne jest, aby obraz ciała stał się jednym sposób, w jaki przejawia się toksyczna męskość. „Magazine Dreams”, którego premiera odbyła się na Festiwalu Filmowym w Sundance, to brutalny, nieubłagany obraz mężczyzny zdeterminowanego, by osiągnąć swój cel, jakim jest zostanie zawodowym kulturystą, ale każde działanie, które podejmuje, prowadzi go w mroczniejsze miejsce. Z oszałamiająco zaangażowanym występem Jonathana Majorsa, który stawia swoje ciało na szali i nasyca każdą scenę głęboko niepokojącą energią, „Magazine Dreams” jest niezwykle trudny do oglądania – czasem w dobry sposób, a czasem nie.
Killian Maddox (Jonathan Majors) przez całe życie zajmował się kulturystyką. Jego sypialnia w domu, który dzieli z chorym dziadkiem, jest wypełniona falującymi, upozowanymi ciałami jego bohaterów. Niezliczone godziny spędza na treningach, braniu sterydów, nagrywaniu tutoriali kulturystycznych na Youtube, startowaniu w amatorskich zawodach i pisaniu listów do znanego kulturysty, którego uważa niemal za idola. Determinacja Killiana dawno temu przerodziła się w obsesję i przez cały film jest napięty jak struna gitary, gotowy do pęknięcia. Ma niemal nieskończoną skłonność do samosabotażu, głównie dlatego, że nie zdaje sobie sprawy, że rzeczy, które według niego uczynią go pożądanym, a nawet kochanym, są dokładnie rzeczami, które zrujnują mu życie.
Ból i toksyczna męskość
W swoim dążeniu do osiągnięcia idealnej sylwetki poświęca się karzącej diecie i reżimowi treningowemu. Kiedy spotyka dziewczynę w swoim pobliskim sklepie spożywczym, gdzie ma codzienną pracę, ona jest nim zainteresowana na tyle, by pójść na kolację – tylko po to, by przestraszyć się jego entuzjazmu dla sportu, gdy wyrusza w wzburzoną wędrówkę, która przedstawia go jako niezrównoważonego, jednocześnie obrażając ją za przestępstwo niewiedzy o kulturystyce. Siła, którą kultywował, daleka od podziwiania go, sprawia, że wydaje się groźny; sterydy, które pomagają w rozwoju jego mięśni, również sprawiają, że jest zły i agresywny, przez co w trakcie filmu ciągle wpada w kłopoty.
Całe życie Killiana jest definiowane przez ból — widać to po grymasie, jaki nosi na zawodach kulturystycznych, mimo że podobno właśnie to kocha najbardziej na świecie. Desperacko pragnie, by ludzie go lubili, by mu zaimponowali. Chce usłyszeć, że prostytutka uważa, że jego ciało jest atrakcyjne, i dopuszcza komentarz sędziego, że jego mięśnie naramienne nie są wystarczająco duże, zżerają jego wnętrzności. Jego strach przed porażką i byciem niewystarczająco dobrym — a co gorsza, przed brakiem szacunku — prowadzi go na każdym kroku do katastrofy. Przez cały film desperacko szuka odpowiedzi na pytanie, którego nic, co robi, nigdy nie rozwiązuje: co to znaczy być mężczyzną i jak może się wykazać? Jeśli wygląda jak wzór męskości, falujące mięśnie prosto z okładki Men’s Health, dlaczego nie może mu to pomóc w zdobyciu tego, czego chce, co czuje, że zasługuje?
Potężny występ Jonathana Majorsa
W Killian są odcienie antybohatera z lat 70. Jego wściekłość, izolacja i wypaczone poczucie męskości przypominają Travisa Bickle’a z „Taksówkarza”. Ale masz wrażenie, że „Magazine Dreams” nie ma odwagi, by w pełni zaangażować się w tę brutalną postać, a film na tym cierpi. Jest brutalny, nieustępliwy i niesamowicie trudny do oglądania, ale nigdy nie chce naprawdę pociągnąć za spust. Być może część tego jest, jak na ironię, świadectwem niesamowitego występu Jonathana Majorsa. Nie może pomóc, ale przyciąga empatię publiczności, nawet gdy patrzymy, jak jego postać pogrąża się w ciemności. Gdy obserwujemy rozwój wydarzeń z „Magazine Dreams”, jego wyczyny są niewygodne dla widzów, a ci, którzy doświadczą zakłopotania z drugiej ręki, prawdopodobnie umrą ze strachu na długo przed połową filmu. Ale bez względu na to, co robi, nigdy nie staje się odrażający, tylko bardziej żałosny i tragiczny. Widzimy, jak rozdziera się na strzępy, rujnuje swoje osobiste relacje, sabotuje swoje perspektywy zawodowe, a nawet oferuje swoje ciało, próbując połączyć się ze swoim kulturystycznym bohaterem. Film mógłby być łatwiejszy do oglądania, gdybyśmy mniej do niego czuli.
Trudno powiedzieć, czy jest to zaleta, czy też wada filmu. Jasne jest jednak, że „Magazine Dreams” będzie wizytówką niepohamowanego talentu Majors i jednym z decydujących występów 2023 roku. W rolę Killiana wkłada całą swoją duszę, pełen zranionego bólu i pierwotnej wściekłości bez ujścia. Jako film „Magazine Dreams” może być wręcz nieprzyjemny. Ale jako komentarz na temat toksycznej męskości i tego, jak bardzo mężczyźni są zachęcani do schwytania, aby reprezentować męski ideał, jest to arcydzieło.
Plany dystrybucji kinowej „Magazine Dreams” nie zostały jeszcze ogłoszone.