Mimo wszystkich wyjątkowych, kreatywnych decyzji i niesamowitej dbałości o szczegóły, „Władca Pierścieni: Pierścienie Mocy” Amazon Prime musi jeszcze odzyskać magię bitwy w trylogii „Władca Pierścieni”, w której ostrza ścierają się pod fala triumfalnej muzyki, a gdzieś w tle pewnie troll. Nie oznacza to, że akcja jest nudna — Galadriela (Morfydd Clark) wyraźnie wie, jak obchodzić się z mieczem, i oczywiste jest, że Arondir (Ismael Cruz Cordova) oglądał „300” więcej niż kilka razy. Tyle, że fizyczne konflikty przedstawione w „Pierścieniach mocy” nie osiągnęły jeszcze takiej skali.
Biorąc to wszystko pod uwagę, istnieje przynajmniej jeden oparty na dowodach sposób na udowodnienie, że ten późniejszy projekt nigdy nie jest w stanie idealnie naśladować tego, co uchwyciła trylogia filmowa Petera Jacksona, a jest nim Bob Anderson, nieżyjący już szermierz olimpijski, który wyrobił sobie sławę w kinie.
Bob Anderson ukształtował pokolenie sekwencji bitewnych
Robert James Gilbert Anderson, zawodowo znany jako Bob Anderson, był wyczynowym szermierzem, który reprezentował Wielką Brytanię na Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Helsinkach w 1952 roku (za pośrednictwem The Washington Post). Chociaż nie zabrał do domu złota, jego osiągnięcia były jednak na tyle renomowane, że zrobił z tego całą karierę po przejściu na emeryturę ze sportu. Wśród wielu innych godnych uwagi wyczynów jego podróż po szermierce zaprowadziła go do Hollywood, gdzie stał się ostoją choreografii walki.
Anderson jest uznawany za mistrza miecza w „Narzeczonej księżniczce”, „Trzech muszkieterach”, „Umrzeć nadejdzie dzień” i tak, całej trylogii „Władca Pierścieni”. Jakby tego było mało, wyciągnął także „Avatar: Ostatni Władca Powietrza” i stworzył inny styl walki mieczem dla każdej z czujących ras Śródziemia, aby podczas walki było bardziej realne (poprzez Lordoftherings). internet). Chociaż nie był sławny, mężczyzna miał władzę – dosłownie ukształtował postrzeganie przez całe pokolenie widzów tego, co sprawiało, że sekwencja walki wyglądała angażująco.