Wszyscy uwielbiają historie o słabszych, ale historia ma zwyczaj pamiętania tylko o ambitnych mistrzach świata, którzy nigdy nie przestali przeciwstawiać się przeciwnościom losu. Na przykład we wczesnych latach 90. niezależni wydawcy komiksów, tacy jak Image i Valiant, podjęli walkę z Marvelem i DC i nadal mają się dobrze do dziś. Był jednak inny początkujący wydawca, który wywarł wpływ w tamtych czasach, ale długoterminowy sukces nigdy nie nadszedł.
Założona w 1986 roku firma Malibu Comics była początkowo znana z tytułów takich jak „Dinosaur for Hire”, „Ferret”, „Protectors” i „The Men In Black” (być może słyszałeś o tym). Jednak w 1993 roku firma uruchomiła wydawnictwo „Ultraverse”, aby produkować połączone ze sobą komiksy o superbohaterach, takie jak „Prime”, „Mantra”, „Night Man”, „The Strangers”, „Sludge” i wiele innych. „Ultraverse” przez jakiś czas odnosiło sukcesy, ale wszystko się zawaliło w 1994 roku, kiedy branża komiksowa doświadczyła gwałtownego upadku, zmuszając Malibu do sprzedaży swojej biblioteki firmie Marvel.
Malibu należy zapamiętać jako firmę, która sięgała gwiazd i wyprodukowała kilka znakomitych komiksów w swoim krótkim okresie. Mimo to „Ultraverse” zasługuje na drugą szansę na stronie i ekranie, a Marvel ma moc, aby to się stało. „Ultraverse” dojrzał do kinowego wszechświata, który mógłby albo zapylać krzyżowo z MCU, albo rozwijać się jako odrębna jednostka. Niestety, zakulisowe dramaty pozornie zmiażdżyły możliwość, by to się kiedykolwiek wydarzyło. Mając to na uwadze, wróćmy do „Ultraverse” i omówmy jego kinowy potencjał.
Komiksy Ultraverse są znajome, ale dziwne
„Ultraverse” nigdy nie zamierzał wymyślać koła na nowo. Komiksy są pełne klasycznych tropów, a niektóre postacie przypominają najlepszych z Marvela i DC, ale wnoszą kilka interesujących zwrotów akcji do bardziej tradycyjnych pomysłów.
Seria „Prime” jest wyjątkowym przykładem zabawy „Ultraverse” znanymi koncepcjami. Opowiada historię 13-letniego chłopca, który ma moc przekształcenia się w dorosłego z supermocami, ale to nie powstrzymuje go przed byciem niezręcznym, niedojrzałym nastolatkiem — nawet gdy musi uratować świat. Pomyśl „Shazam!” spotyka „Supermana”. Podobnie „Freex” podąża za grupą zmutowanych nastoletnich superbohaterów, którzy są zasadniczo riffem „X-Men”, ale ci odmieńcy pochodzą z ulicy. „Sludge” to podejście Malibu do „Man-Thing” i „Swamp Thing”, ale dotyk tytułowego potwora powoduje, że skóra jego wrogów staje się nienormalnie duża i dusi ich. „Night Man” to kronika przygód saksofonisty, który stał się superbohaterem, który słyszy najbardziej nikczemne myśli ludzi; jest w zasadzie telepatycznym Batmanem z zamiłowaniem do smooth jazzu. „Ultraforce” to saga superdrużyn, która daje „Avengersom” szansę na zdobycie pieniędzy. I tak dalej.
Oczywiście „Ultraverse” może pochwalić się również kilkoma naprawdę oryginalnymi kreacjami. Na przykład „Mantra” opowiada historię starożytnego wojownika, który reinkarnuje się w ciele kobiety 1500 lat po jego śmierci, zmuszając go do doświadczania problemów, z którymi kobiety borykają się na co dzień.
Ultraverse był na radarze Hollywood w latach 90
Lata 90. były świetną erą dla superbohaterów na małym ekranie, ale większość tych programów była oparta na właściwościach DC i Marvela. To imponujące, że adaptacje „Ultraverse” trafiły na ekran w pierwszej kolejności.
Pomimo krótkotrwałego występu na łamach Malibu Comics, „Ultraverse” wciąż przyciągał uwagę sieci telewizyjnych. W 1995 roku serial animowany „Ultraforce” – z udziałem Prime, Nightmana i innych postaci – został pokazany w USA Network, chociaż trwał tylko 13 odcinków. W innym miejscu Glen A. Larson, twórca hitów science fiction, takich jak oryginalna „Battlestar Galactica” i „Alias”, stworzył w 1997 roku serię „Night Man”. Zniesławiony serial Larsona „Manimal” z lat 80. Donald Trump wystąpił także gościnnie w jednym z odcinków.
„Ultraforce” i „Night Man” zostały zaadaptowane, zanim Hollywood wiedziało, jak robić świetne seriale o superbohaterach, ale nadal są dobrą zabawą. Jednak jedna nieruchomość w Malibu odniosła pewien sukces jako przebojowa seria filmowa. Wydany w 1997 roku film „Faceci w czerni” pomógł ugruntować pozycję Willa Smitha jako gwiazdy filmowej z listy A, a jego sukces doprowadził do kontynuacji i spin-offu „Men In Black: International”. „Ultraverse” jest tak samo dobry jak „Faceci w czerni”, a komiksy zasługują na własne przebojowe adaptacje.
Kinowe uniwersum Ultraverse ma potencjał
Uniwersa filmowe są trudne do zrealizowania. Z jednej strony każdy film i serial musi mieć odrębną osobowość, która odróżnia go od pozostałych; z drugiej strony różne ruchome części muszą ze sobą współpracować i wnosić wkład w nadrzędną fabułę franczyzy. MCU jest doskonałym przykładem udanego uniwersum kinowego, ponieważ obejmuje wszystko, od oper kosmicznych („Strażnicy Galaktyki”) po thrillery polityczne („Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz”), ale każdy projekt jest misternie połączony.
Komiksy „Ultraverse” od początku rozumiały tę mentalność. Na przykład „Firearm” to inspirowany noir serial o prywatnym detektywie, który nie posiada żadnych supermocy i bardzo nie lubi superbohaterów. Tymczasem „Rune” podąża za starożytnym kosmicznym wampirem i zawiera w sobie elementy horroru. Historie obejmują kilka gatunków i są różnorodne, ale nadal są mocno zakorzenione w tym samym świecie. Komiksy położyły już podwaliny pod silne kinowe uniwersum.
Co więcej, jeśli Marvel zobaczy sens i przeniesie „Ultraverse” na ekran, postacie te mogą otrzymać zabawne, nowoczesne metamorfozy. Naśladowcy, tacy jak Prime i Freex, mogą wyśmiewać się ze swoich bardziej znanych odpowiedników, z których wielu było bohaterami odnoszących sukcesy filmów i programów telewizyjnych. Poza tym wciąż jest wystarczająco dużo oryginalności, aby tworzyć filmy i programy, które nie przypominają obecnie niczego w MCU lub DCU. Niestety, prawdopodobnie nigdy nie doczekamy się spełnienia tego marzenia.
Marvel ledwo dotknie Ultraverse
Niektóre postacie z „Ultraverse” pojawiały się w opowieściach Marvela na przestrzeni lat. Na przykład Night Man skrzyżował ścieżki z Wolverine’em i Gambitem, a Rune wpadł na Venoma. Topaz pojawił się także w „Thor: Ragnarok”, co sugeruje, że Marvel jest otwarty na przeniesienie niektórych z tych postaci na ekran. To powiedziawszy, chociaż niektórych z tych bohaterów i złoczyńców można czasami znaleźć w tytułach Marvela, firma nie wykazała żadnego zainteresowania wskrzeszeniem ich w znaczący sposób.
Według byłego redaktora naczelnego Marvela, Joe Quesady, Marvel jest zobowiązany do dzielenia się procentem zysków z twórcami „Ultraverse” za każdym razem, gdy używają swoich postaci. W wywiadzie z 2005 roku (za Stash My Comics) Quesada powiedział, że chcą wznowić „Ultraverse”, ale kilka czynników im to uniemożliwiło. „Chociaż jest to koszmar logistyczny ze względu na sposób, w jaki zorganizowano początkową umowę, nie jest to powód, dla którego zdecydowaliśmy się nie zbliżać do tych postaci, jest większy, ale naprawdę nie czuję, że to moje miejsce do upublicznić tę brudną bieliznę” – powiedział.
Jednak scenarzysta „Ultraverse”, Tom Mason, wcześniej stwierdził, że Disney i Marvel mogliby robić filmy o tych postaciach, gdyby chcieli, a ich finanse nie ucierpiałyby. Podczas występu na WonderCon 2022 twierdził, że procent zysków, jakie otrzymaliby twórcy, równa się „pieniędzom z obiadu”, więc muszą istnieć inne powody zaniedbania „Ultraverse” przez Marvela. Ostatecznie nie jest jasne, dlaczego Marvel nie chce dać tym postaciom nowego życia, ale jest to stracona szansa, jeśli tego nie zrobią.