Autorem jest twórca filmowy, którego artystyczne wybory są tak widoczne podczas oglądania swoich projektów, że zyskują nad nimi niemal całkowite autorstwo. Nazwiska takie jak Quentin Tarantino, Alfred Hitchcock i Martin Scorsese zasłużyły na taką etykietę dzięki swojemu unikalnemu podejściu do opowiadania historii i prezentowania jej publiczności. Jednak dyskutując o tym, co tak naprawdę znaczy być autorem, nie wypadałoby nie przyjrzeć się zbyt długo Wesowi Andersonowi: filmowcowi, który zbudował karierę na byciu bez skrupułów innym.
Jego filmy są powszechnie określane jako dziwaczne z klimatem indie, bez względu na ich budżet lub sposób wydania. Te atrybuty są generalnie stosowane pozytywnie, przy czym panuje zgoda co do tego, że prace Wesa Andersona są niczym innym, jak tylko interesującymi. Słynny reżyser od połowy lat 90. dostarcza widzom produkcje, które mimo podobnej palety barw, obsady i symetrycznego kadrowania, są jednak jedyne w swoim rodzaju. Od lat wypuszczając hit za hitem, Anderson jest teraz jednym z najbardziej rozpoznawalnych reżyserów na świecie, a jego fani zawsze są chętni, by zobaczyć, co jeszcze wyda.
Jednocześnie nie daj się zwieść pochwałom i pochwałom, którymi został obsypany. Dorobek Wesa Andersona, choć imponujący, nie jest doskonały, a jeden z jego filmów wyróżnia się jako najsłabszy.
Brak doświadczenia Wesa Andersona sprawił, że Bottle Rocket był względnym niewypałem
Rozwijając skrót o tej samej nazwie, który powstał w 1992 roku, wersja „Bottle Rocket” z 1996 roku przyniosła ze sobą garść nowości. Był to nie tylko pełnometrażowy debiut Wesa Andersona, ale także wielkie wprowadzenie dla duetu aktorskiego brata Luke’a i Owena Wilsonów jako Anthony Adams i Dignan. Należy zauważyć, że, o czym świadczą początkowe, entuzjastyczne reakcje krytyczne i wspierające współczesne oceny, „Rakieta butelkowa” sama w sobie jest daleka od złego filmu. Jednak jego wady w porównaniu z późniejszymi pracami Andersona ostatecznie stawiają go na samym dole listy.
„Bottle Rocket” to niecodzienna komedia kryminalna, ożywiona przez utalentowaną obsadę i nowicjusza Wesa Andersona za obiektywem. To spójny film, ale jak się ogląda, staje się jasne, że Anderson wciąż był na dobrej drodze. Wiele znaków rozpoznawczych, które dziś uznajemy za jego mocne strony, takich jak swobodny dialog i żywa, estetyka poza czasem, jest obecnych, choć w ich połączeniu brakuje połysku, jak w najnowszych pracach reżysera. Podsumowując, „Bottle Rocket” jest zabawnym i solidnym pierwszym pokazem Andersona, który nigdy nie osiąga pełni swoich możliwości ze względu na ówczesny brak doświadczenia filmowca.
Dodatkowo, „Bottle Rocket” okazał się poważną klapą w kasie – zarobił nędzne 560 069 $ przy 5 milionach dolarów budżetu. Nie wspominając o tym, że jego trofeum również nie jest imponujące, a jego największym osiągnięciem jest zdobycie Wesa Andersona nagrody MTV Movie Award dla najlepszego nowego filmowca. W ogólnym schemacie rzeczy te wskaźniki są w dużej mierze nieistotne przy omawianiu jakości filmu. W rzeczywistości większość projektów Andersona nie jest wielkimi zarobkami ani zdobywcami nagród, ale te szczegóły należy uwzględnić przy ocenie jego trwałej spuścizny.
Ogólnie rzecz biorąc, „Bottle Rocket” to świetny zegarek i ma wiele wspaniałych cech, za które zasługuje na uznanie. Podczas pierwszego pokazu Wes Anderson wykonał godną podziwu pracę, produkując przyjemne, oryginalne dzieło kinowe, które wyraźnie utorowało drogę jego niezwykłej karierze. Niestety, w zestawieniu z takimi tytułami jak „The Grand Budapest Hotel”, „Fantastyczny Pan Lis” lub którykolwiek z jego innych tytułów, po prostu nie wytrzymuje.