Na długo przed tym, jak Marvel Cinematic Universe przejął Hollywood, a Zack Snyder dał fanom wgląd w swoją wizję DC Extended Universe, reżyser Tim Burton ciężko pracował nad małym filmem zatytułowanym „Batman”. Film z 1989 roku, w całej swojej ponurej, gotyckiej chwale, pomógł zaszczepić rozwijający się trend wielkoekranowych adaptacji superbohaterów, wprowadzając widzów w kultową już wersję Mrocznego Rycerza Michaela Keatona. Nie wspominając już o tym, że legendarny Jack Nicholson miał okazję na nowo wymyślić Jokera w pokręconym filmie Burtona, który został uznany za jedną z jego głównych atrakcji.
Stając się sensacją kinową i merchandisingową, Warner Bros. i Tim Burton szybko zaczęli gotować w sequelu Batmana, który stał się znany jako Powrót Batmana. Z Keatonem z powrotem w roli tytułowej, obok debiutantów franczyzy Danny’ego DeVito i Michelle Pfeiffer jako odpowiednio Pingwina i Kobiety-Kota, studio miało kolejny certyfikowany hit w swoich rękach. Dlatego, biorąc pod uwagę, jak wielki sukces odniósł Burton w gatunku filmów komiksowych – kierujących dwoma najbardziej ukochanymi filmami skoncentrowanymi na Batmanie, jakie kiedykolwiek powstały – trudno uwierzyć, że nie wrócił do tego teraz, gdy wszedł do głównego nurtu.
Cóż, jeśli czekasz, aż Tim Burton znajdzie się w centrum uwagi MCU, radzimy nie wstrzymywać oddechu. Oto dlaczego nigdy nie będzie pracował pod szyldem Marvel Studios.
Tim Burton skończył z superbohaterem
Prawdę mówiąc, nie wydaje się, by Tim Burton miał szczególną wendetę wobec Marvel Studios lub ogromnej obsady postaci wywodzących się z Marvel Comics. Jego brak zainteresowania powrotem do gatunku superbohaterów jest powszechny, jak powiedział The Toronto Sun (przez CinemaBlend) w 2019 roku. „Czuję się wdzięczny, że jestem tam w czasie, gdy wydawało się to nowe. Nie wiem, czy mógłbym uzyskać takie podekscytowanie ponownie mówiąc: „Idę zrobić Squirrel Boy for Marvel” – powiedział Burton, najwyraźniej potwierdzając, że jego twórcze pragnienia leżą gdzie indziej, poza jakimkolwiek światem komiksowym.
Nie wspominając o tym, że pod koniec romansu Tima Burtona z uniwersum DC, sprawy przybrały gorszy obrót. Przede wszystkim został skutecznie wyrzucony z serialu „Batman” po poważnym sprzeciwie wobec „Powrotów” za jego mroczny ton i niezbyt przyjazny dla Happy-Meal charakter. Potem nastąpiła porażka wokół „Superman Lives”: stworzona przez Burtona wersja mitu Człowieka ze Stali, w której główną rolę zagrał Nicholas Cage. Krótko mówiąc, projekt rozpadł się na kawałki, zanim zdążył oderwać się od ziemi, sygnalizując ostatni gwóźdź do trumny na czas superbohatera Burtona.
Jak mówi stare powiedzenie, nigdy nie mów nigdy. Gdyby Michael Keaton mógł powrócić jako Batman w „The Flash” z 2022 roku, a Nicholas Cage mógłby wreszcie zagrać Supermana w „Teen Titans Go! To The Movies” z 2018 roku, być może pewnego dnia Tim Burton mógłby zostać przekonany do powrotu do świata pelerynek i spandexu.