„Halloween Kills” to najnowsza kontynuacja 43-letniej serii horrorów „Halloween” z udziałem Jamiego Lee Curtisa i wielu innych znanych aktorów. Podstawowe założenie jest dość proste: siostrzany zabójca Michael Myers ucieka z ośrodka zdrowia psychicznego, w którym był więziony, i wpada w morderczy szał. Różne filmy dodały swoje własne zwroty akcji do podstawowej fabuły i od tego czasu porzuciły różne elementy wiedzy, a „Halloween Kills” z pewnością nadaje swój własny zwrot toczącej się narracji.
Ten film zaczyna się tam, gdzie skończył się oryginał – Michael spłonął w domu Laurie Strode. Ratownicy ratują go przed śmiercią, próbując okiełznać pożar. Stamtąd seryjny morderca wpada w morderczy szał w drodze powrotnej do rodzinnego domu, jak wyjaśniono w oficjalnym zwiastunie filmu. Zapowiedź drażni fanów zabawnym założeniem, że sterroryzowani mieszkańcy miasta chwycą za broń i raz na zawsze polują na Michaela. Niestety egzekucja nie powiodła się z niektórymi krytykami.
Niektórzy uwielbiają gore, inni są rozczarowani historią
Ci, którzy szczególnie wcześnie przyjrzeli się „Halloween Kills” podczas Festiwalu Filmowego w Wenecji (za pośrednictwem IGN), wydają się być podzieleni w kwestii tego, czy warto je obejrzeć. Spośród tych, którzy wspierają film, Wendy Ide z Screen Daily pomyślała, że to „[c]kompetentna i ogólnie całkiem zabawna”, chociaż miała kilka istotnych uwag krytycznych. Ben Rolph z DiscussingFilm pochwalił film, twierdząc, że „zabiera on cięcie w „slasherze” do tysiąca” i „pozostawia trwały, niezapomniane uderzenie”. A jeden główny wątek wszystkich pozytywnych recenzji krytyków? Przemoc. Najwyraźniej zabójstwa w „Halloween Kills” osiągają poziom krwi „Mortal Kombat”, jakiego fani nigdy wcześniej nie widzieli. Więc jeśli brutalni slasherzy są Twój typ grzesznej przyjemności, ten film może być wart obejrzenia w październiku.
Jednak film otrzymał również wiele krytycznych recenzji. Jessica Kiang z The Playlist zjadliwie twierdziła, że film „podwaja liczbę ciał w poprzedniej części, jednocześnie zmniejszając o połowę jego IQ”. David Rooney z The Hollywood Reporter zgodził się z tym stwierdzeniem, że film „jest jak lateksowa maska upiora, tak rozciągnięta i bezkształtna, że już nie pasuje”. Ich głównym problemem było to, że film rzekomo opiera się na nostalgicznej obsłudze fanów i kilkudziesięcioletnich slasherowych tropach, zamiast wnosić cokolwiek istotnego do ewoluującego gatunku horroru.
Bazując na samych wczesnych recenzjach, fani horrorów, którzy wolą, aby ich filmy hack-and-slash były proste, dostaną dokładnie to, za co zapłacili. Ale ci, którzy chcą czegoś bardziej mózgowego, prawdopodobnie wyjdą z teatru rozczarowani.