Elijah Wood nigdy nie unikał ryzykownych ruchów w karierze. Nawet w młodym wieku urodzony w Iowa aktor grał trudne role, takie jak skazany na zagładę Mikey Carver w „Burzy lodowej” czy syn udręczonego weterana z Wietnamu w „Wojnie”. I oczywiście spędził cztery lata swojego życia występując i promując historyczną adaptację „Władcy Pierścieni” Petera Jacksona, w której ledwie jeszcze nastoletni Wood wcielił się w rolę głównego bohatera eposu. , Frodo Bagginsa.
Mimo niesamowitego sukcesu trylogii „Pierścienie” Wood pozostał eklektyczny w swoich wyborach aktorskich i innych dążeniach, z których drugie obejmuje współzałożenie firmy produkującej filmy gatunkowe. Ta firma, SpectreVision, stoi za filmem, w którym Wood gra swój najnowszy – i pod pewnymi względami najbardziej kontrowersyjny – aktorski występ: „No Man of God”. W najnowszym filmie Wood gra Billa Hagmaiera, prawdziwego profilera FBI, któremu seryjny morderca Ted Bundy opowiedział o swoich zbrodniach – zgwałceniu i zamordowaniu co najmniej 30 kobiet – podczas jego ostatnich dni w celi śmierci (za pośrednictwem The Hollywood Reporter ).
Lista filmów i książek o Bundym i jego słynnym szale zabijania jest niepokojąco długa, ale Wood mówi Looperowi, że chciał zająć się „Żadnym człowiekiem Bożym”, ponieważ „było to zupełnie inne podejście”, które wydawało się „żywotne, interesujące i wyjątkowe”. „
Żaden Człowiek Boży nie skupia się na zbrodniach Bundy’ego, gdy je popełniał
Akcja „No Man of God” w reżyserii Amber Sealey („Jak oszukiwać”) rozgrywa się w więzieniu Raiford w hrabstwie Bradford na Florydzie, gdzie oczekujący na egzekucję czekający na egzekucję Bundy (Luke Kirby) rozpoczyna serię rozmów z Hagmaierem. trwać przez lata. W trakcie ich rozmów – z których wiele zostało nagranych – Hagmaier w końcu nakłania buntowniczego Bundy’ego do przyznania się do wielu jego rzekomych zbrodni, czemu socjopatyczny zabójca od dawna się sprzeciwiał.
„To była część historii Teda Bundy’ego, o której po prostu nie słyszałem” – powiedział Wood o swojej decyzji, by zagrać i wyprodukować film. „Wiedziałem sporo o jego uwięzionym życiu w celi śmierci. Z pewnością [James] Wywiad Dobsona widziałem już wiele razy, ale ta relacja z profilerem FBI Billem Hagmaierem nie była czymś, z czym byłam zaznajomiona. Scenariusz opierał się głównie na transkrypcjach i wspomnieniach Billa, więc ten stopień dokładności w ramach tych serii rozmów był po prostu naprawdę fascynujący”.
Wood szybko zauważa, że nie czuje, by film w żaden sposób wykorzystywał ani nie sensualizował obrzydliwej natury zbrodni Bundy’ego, przede wszystkim dlatego, że dzieje się to długo po ich wydarzeniu.
„To nie był film Teda Bundy’ego, ponieważ przedstawiał jego wyczyny lub pokazywał go w szczytowym momencie jego morderczego szaleństwa lub osoby, która była jego własnym prawnikiem na jego procesie”, wyjaśnia. „To było zupełnie inne podejście i inna historia w doświadczeniu Teda Bundy’ego, która wydawała się naprawdę interesująca, fascynująca i ekscytująca. A także, że istniała ta relacja między tymi dwoma ludźmi, która była na tyle znacząca, że Ted uznał Billa za swojego najlepszego przyjaciel pod koniec życia, tak bardzo, że zapragnął mu swoich ziemskich posiadłości. To po prostu naprawdę interesujące”.
Dlaczego ważne było, aby kobieta kierowała No Man of God?
Jak wspomniano wcześniej, „No Man of God” wyreżyserowała Amber Sealey, której film „No Light and No Land Anywhere” z 2017 roku spotkał się z uznaniem na Międzynarodowych Festiwalach Filmowych w Los Angeles i Cleveland. Wood mówi, że kobiecy punkt widzenia za kamerą — w połączeniu z niezwykłą decyzją Sealey, by pokazać w filmie obrazy kobiet, które wydają się obserwować wydarzenia z daleka — był kluczem do odróżnienia tego filmu od innych filmów o Bundym.
„To było bardzo ważne, żeby ten film wyreżyserowała kobieta” – mówi Wood. „To oczywiście bardzo toksyczny mężczyzna, który siał spustoszenie w życiu wielu kobiet i rodzin… Nie mogliśmy organicznie pracować w głosie ofiar, ale [Sealey] znaleźli naprawdę kreatywne sposoby na włączenie kobiet w kontekst filmu, który wydawał się wyrażać pewien element tego, od montaży do tych kobiet, które można zobaczyć na peryferiach filmu, które w pewnym sensie obserwują Teda i tych mężczyzn jako rozmawiają z pewną dozą osądu, co jest naprawdę interesujące”.
Ostatecznie, dodaje Wood, kręcenie dla niego filmu sprowadzało się do tego, że jest on kroniką pokręconej kariery jednego z najbardziej odrażających morderców w historii Ameryki z nieodkrytego wcześniej kąta.
„Uznałem, że scenariusz jest tak naprawdę niesamowity i przerażający” – zauważa. „Ponieważ pod pewnymi względami, ponieważ jest pozbawiony jakiegokolwiek morderstwa, jakiejkolwiek rany lub fizyczności. To naprawdę sprowadza się do jego czystej istoty. Sama dyskusja na ten temat jest niesamowicie upiorna i niepokojąca. elementy, które sprawiają, że wydaje się to coś ważnego, interesującego i wyjątkowego.”
„No Man of God” jest teraz w kinach i na żądanie oraz w wersji cyfrowej.