W cieniu kontrowersyjnych tytułów, takich jak „Batman v. Superman: Świt sprawiedliwości” i „Suicide Squad” reżysera Davida Ayera, Warner Bros. wydał pierwszy solowy film Wonder Woman w 2017 roku. W roli głównej Gal Gadot jako tytułowy amazoński wojownik, film zabrał widzów z powrotem na pola bitew I wojny światowej, gdzie tytułowa bohaterka dowiedziała się wszystkiego o okropnościach ludzkiego konfliktu i skonfrontowała się z przebiegłym Aresem (David Thewlis). W międzyczasie poznała i zakochała się w asowym pilocie Steve’u Trevoru (Chris Pine), który poświęca się w ostatnim akcie, mając nadzieję na powstrzymanie niemieckiego awansu.
„Wonder Woman” okazała się powiewem świeżego powietrza w DC Extended Universe, zapewniając nieco ponad 822 miliony dolarów w kasie i zachwycając fanów i krytyków. Do dziś panuje konsensus, że jest to jeden z najsilniejszych filmów DC Comics, które Warner Bros. wydał – zaszczyt, którego nie mógł dotknąć jego kontynuacja w 2020 roku. Próbując, jak tylko można, „Wonder Woman 1984” nie osiągnął tych samych wyżyn, co jego poprzednik, walcząc o odzyskanie budżetu podczas globalnej pandemii i opowiedzenie jednocześnie zabawnej i spójnej historii.
Choć daleki od najgorszego filmu o superbohaterach, jaki kiedykolwiek powstał, „Wonder Woman 1984” z pewnością ma swoje zauważalne wady. Na przykład przedstawianie supermocarstw w kontekście opowieści nie ma większego sensu.
Doświadczenia Wonder Woman i Geparda z Dreamstonem różnią się dziwnie
Aby w pełni zrozumieć niewłaściwą obsługę supermocy w „Wonder Woman 1984”, musimy zacząć od Dreamstone: starożytnego artefaktu zdolnego spełnić praktycznie każde życzenie. Jedyną wadą tego daru jest jednak to, że zabiera coś w zamian. Aby Diana Prince sprowadziła swoją miłość, Steve’a Trevora, z powrotem z grobu, musiała zrezygnować z mocy, które uczyniły ją Wonder Woman. Może to brzmieć jak idealny zwrot akcji, aby zainwestować publiczność w historię, ale w rzeczywistości przyniosło to więcej zamieszania niż uzasadnionej intrygi.
Jak zauważył CBR, zajęło trochę czasu, zanim władza Diany zaczęła wymykać się, chociaż ta sama zasada nie dotyczyła jej przyjaciółki, która stała się przeciwniczką, dr Barbary Minervy (Kristen Wiig). Były wyrzutek społeczny chciał być chłodny, pewny siebie i silny, w wyniku czego skutecznie kopiowała całą moc Diany w mgnieniu oka. Stamtąd staje się chciwa i wykorzystuje drugie pragnienie zostania „drapieżnikiem szczytowym” – niemal natychmiast przekształcając ją w niebezpiecznego Geparda. Dlaczego skutki ich odpowiednich życzeń i przekleństw przybierają bardzo różne ramy czasowe, nigdy nie otrzymuje właściwego wyjaśnienia.
Pod koniec dnia „Wonder Woman 1984” to film komiksowy, co oznacza, że może działać według dowolnych zasad, w zależności od tego, czego wymaga fabuła. Chociaż jest coś do powiedzenia na temat jego widocznego braku spójności, którego być może nie jest lepszym przykładem niż sposób, w jaki rozegrały się supermocne doświadczenia Diany i Barbary.