Fani „Seksu w wielkim mieście” byli zszokowani, gdy dowiedzieli się o druzgocącej śmierci Williego Garsona, cenionego aktora najbardziej znanego z roli ukochanego przyjaciela Carrie, Stanforda Blatcha, w oryginalnym serialu HBO. 57-letni aktor zmarł w otoczeniu rodziny, według Variety, z powodu, jak to określił magazyn People, krótkiej choroby. Wiadomość o śmierci Garsona pojawiła się w parze z publicznym debiutem pierwszego materiału filmowego z nadchodzącej kontynuacji „Sex and the City”, bardzo wyczekiwanego miniserialu zatytułowanego „And Just Like That…”. Jest to więc naturalne dla fanów Zastanawiam się, czy nadal będą mieli okazję zobaczyć Garsona ponownie w swojej przezabawnej roli.
Czy miał w ogóle pojawić się podczas restartu? A jeśli tak, to czy był w stanie dokończyć produkcję? Czy możemy spodziewać się pośmiertnego występu jako pewnego rodzaju słodko-gorzkiego filmowego pożegnania jednego z najbardziej pamiętnych członków szerokiej obsady drugoplanowej z oryginalnego „Seksu w wielkim mieście”?
Na szczęście odpowiedzi na te pytania powinny dać fanom nadzieję i, potencjalnie, trochę domykania.
Fani „Seksu w wielkim mieście” mogą spodziewać się, że wkrótce pożegnają się ze Stanfordem
Jak potwierdził wywiad z magazynem Us Weekly, który aktor udzielił w czerwcu, Stanford jest nie tylko dużą częścią „I tak właśnie jak…”, on i jego mąż Anthony (Mario Cantone) najwyraźniej mają ciągłą fabułę, która zostanie wyemitowana podczas pierwszy sezon serialu — taki, w którym nie ma dziecka.
„Naprawdę chciałem mieć dziecko (jako część fabuły)”, powiedział Us Weekly. „[Showrunner] Michał [Patrick King] powiedział: „Absolutnie nie”. Prowadzący wywiad zapytał aktora, dlaczego, a Garson odpowiedział: „Nie mogę ci tego powiedzieć”.
Lista IMDb dla „And Just Like That…” obecnie potwierdza, że Stanford pojawia się w pierwszym odcinku serialu. Ale z zestawu zdjęć zamieszczonych na stronie Us Magazine wydaje się, że pojawi się jeszcze w co najmniej jednym. Jeśli chodzi o to, ile odcinków fani naprawdę zostawili, dopóki nie będą zmuszeni pożegnać się ze Stanfordem na zawsze, pozostaje tajemnicą. Po prostu dobrze jest wiedzieć, że coś nadchodzi — nawet jeśli okaże się to zbyt krótkie.