Skip to content

Recenzja Broadwayu „The Collaboration”: Warhol i Basquiat malują według numerów w bezartowej grze biologicznej

21 de grudzień de 2022
COLLAB 2114

Peruka to zdradza, w przeciwnym razie trudno byłoby nam natychmiast – lub nawet powoli – rozpoznać szybko mówiącego, ekstrawertycznego i dociekliwego artystę Paula Bettany’ego w filmie Anthony’ego McCartena Współpraca jako historyczna ikona tajemniczych, mamrotanych monosylab Andy Warhol.

Niestety, Bettany nie jest jedyną osobą, która wydaje się rozmazana w tej kolorowanej według liczb i wysoce fabularyzowanej podwójnej biografii z lat 80. o Warholu i Jean-Michelu Basquiacie, której premiera odbędzie się dziś wieczorem w produkcji Manhattan Theatre Club w Samuel J. Teatr Friedmana na Broadwayu.

Wyreżyserowany przez Kwame Kwei-Armah i zainspirowany prawdziwą współpracą malarską z 1984 roku starzejącego się (przynajmniej pod względem artystycznym) Warhola i szybującego Basquiata – projekt przedstawiony o wiele bardziej przekonująco i poruszająco w filmie z 1996 roku Basquiatz udziałem Jeffreya Wrighta i, w ostatecznej kreacji Warhola, Davida Bowiego, który nawiedza tę sztukę jak cień – Współpraca jest dziwnie martwym przedsięwzięciem, niepowodzeniem w uchwyceniu nawet chwili prostej inspiracji artystycznej, a tym bardziej zapłonu wspólnego geniuszu.

McCarten, który również jest obecnie reprezentowany na Broadwayu jako autor książek Beautiful Noise, musical Neila Diamonda – praca, która zdradza podobne skłonności do historii za pośrednictwem Wikipedii – redukuje dwóch największych, najbardziej wpływowych artystycznie i kulturowo artystów końca XX wieku do postaci patyków, wyrażających swoje poglądy na temat zasług artystycznych, wartości sztuki, roli sztuki w społeczeństwie, sztuka jako osobiste zaangażowanie, sztuka kontra komercja, fotografia kontra malarstwo, piękno, sława, heroina i ambicja. Tak wiele tematów, tak mało wiarygodnych i oryginalnych myśli.

„Zburzyłem mur między biznesem a sztuką” — mówi Bettany jako Warhol w rozmowie, która uchodzi za niezobowiązującą rozmowę Współpraca. „Wszystkich dowcipnych artystów należy słuchać”, mówi Basquiat, grany przez zwykle wspaniałego Jeremy’ego Pope’a jako zbiór drgnięć, dalekich spojrzeń i śpiewanych kadencji, które sugerują kreskówkową wersję historycznego Basquiata. „Wszystkie ponure dranie powinny zostać zatłuczone na śmierć”.

Pierwszy akt sztuki – w którym handlarz dziełami sztuki Bruno Bischofberger (Erik Jensen) skręca ręce dwóch antagonistycznych, niechętnych artystów do współpracy dla dobra potomności, karierowiczostwa i mnóstwa pieniędzy – w większości znajduje Warhola i Basquiata w pracowni Warhola krążących wokół siebie jak bokserzy czekający na pierwszy cios.

Nieważne, że rzeczywista rola Bischofbergera w historycznym spotkaniu była znacznie mniej znacząca lub że antagonizm wyrażony przez obu artystów bardziej przypomina dramaturgiczną scenografię de rigueur pojednania w akcie II. Ten rodzaj fikcjonalizacji jest zawsze akceptowalny, jeśli wnosi do sztuki rozmach lub jakąś duchową prawdę. Tutaj też nie. (Być może Kwei-Armah i McCarten będą mieli więcej szczęścia z adaptacją filmową, nad którą pracują).

Drugi akt rozpoczyna się wiele miesięcy później, kiedy Warhol i Basquiat zbliżają się do zakończenia swojej wieloczęściowej współpracy i rozwinęli w sobie prawdziwe uczucie. Starzec martwi się używaniem heroiny przez młodszego mężczyznę (nawet udając – „Nie jesteś moim pierwszym ćpunem” – podczas gdy Basquiat zachęca do czegoś bliskiego samoakceptacji w pokrytym bliznami Warholu, który często wspomina (zbyt często, żeby było to dramatyczne wiarygodne) odmieniające życie zdjęcia Valerie Solanas. (Tutaj ponownie McCarten obdarza swojego Warhola szczerością, która wydaje się kłócić z postacią historyczną. Loft artystyczny zaprojektowany przez Annę Fleischle, która również wykonała stosowny do epoki kostiumy, nadają produkcji tak bardzo potrzebnej autentyczności).

Ostatecznie obaj artyści dokonują pewnego rodzaju pokoju z ich przeciwstawnymi światopoglądami i artystycznymi punktami widzenia – chociaż szaleństwo w Drugim akcie, w którym Basquiat opłakuje śmierć przyjaciela jako rodzaj morderstwa voodoo na odległość dokonanego przez kamerę Warhola, jest absurdalne. Niewielką pomocą jest Krysta Rodriguez jako jedna z przyjaciółek Basquiata, cała złość, rozczarowanie, tęsknota i współzależność.

McCarten, o czym świadczy ta sztuka, jego książka do musicalu Neila Diamonda i scenariusz do filmu biograficznego o Freddiem Mercurym Bohemian Rhapsody ma talent do znajdowania człowieka pod celebrytą, ale równie często usuwa guzy i ostre plamy, które sprawiły, że są one warte naszej uwagi. Przynajmniej musicale z szafy grającej mogą wykorzystać znajome melodie, aby wskrzesić życie w sposób, w jaki nie może tego zrobić żadna przerażająca peruka ani gestykulacje z kreskówek. Współpracakiedy wszystko jest pomalowane i gotowe, jest musicalem z szafy grającej bez muzyki.

Czy ten post był pomocny?