Skip to content

Recenzja niedźwiedzia kokainowego: robi z siebie mema

23 de luty de 2023
l intro 1677181163

Niedźwiedź na kokainie

OCENA REDAKCJI : 5,5 / 10

Zalety
  • Zachwycająco chaotyczny
  • Czasami zabawne
  • Chodzi o niedźwiedzia, który bierze kokainę
Cons
  • Komedia jest w dużej mierze trafiona lub chybiona
  • Zmiana tonu w trzecim akcie nie działa
  • Niepotrzebnie skomplikowane, biorąc pod uwagę założenie

Niewiele współczesnych filmów przekracza granice „opartego na prawdziwej historii” z mrugającą werwą, którą wykorzystuje nowy film Elizabeth Banks „Kokainowy miś”. Jasne, faktyczne wydarzenia, na których film jest luźno oparty, same w sobie są dość zwariowane, ale fantastyczna komedia grozy wykręcona z jej założenia istnieje we własnej sferze chaosu i fantazji. To, czy odniesie sukces na podstawie swoich zalet, będzie zależeć od tego, jak zabawny jest dla ciebie tytuł i koncepcja na początku, ale w ramach tego eksperymentu zeitgeist-y jest wystarczająco dużo do wyświetlenia, aby większość ludzi miała przynajmniej pozory dobrej zabawy .

Elizabeth Banks, oparta wyłącznie na przyzwoitych filmach „Pitch Perfect” i swoim okropnym ponownym uruchomieniu „Aniołków Charliego”, nie byłaby niczyim pierwszym wyborem, by zmierzyć się z filmem tak dziwnym i splątanym. Ale jasne jest, że scenariusz Jimmy’ego Wardena zainspirował ją do wykroczenia poza oczekiwania i eksperymentowania z tym, do czego jest zdolna za kamerą. Zebrała obsadę, wyselekcjonowała określony klimat i stworzyła coś, co prawdopodobnie będzie hitem na ponury sezon kasowy.

Ale choć wysiłki są godne pochwały, film nie jest pozbawiony wad. „Kokainowy miś” to film, którego zaangażowanie w bit czasami okazuje się trochę zbyt samoświadome, by w pełni zgadzać się z niektórymi bardziej sentymentalnymi elementami, które pojawiają się w ostatnim akcie.

Do lasu

„Cocaine Bear” zaczyna się ładną sekwencją otwierającą gonzo, pokazującą, jak Andrew C. Thornton II (wspaniała rola Matthew Rhysa) spadł z samolotu nad Kentucky, przemycając kilogramy kokainy. Od tego momentu film natychmiast koncentruje się na dwutorowym procesie ustalania tonu i budowania obsady.

W przypadku tych pierwszych Banks stosuje humorystyczne reklamy typu „po prostu powiedz nie” z ery wojny z narkotykami Nancy Reagan, powiązane z odpowiednimi kroplami do igieł, przypadkowymi anachronicznymi żartami i ogólnie tworząc estetykę gdzieś pomiędzy zbyt długimi filmami Funny or Die i poważny, obozowy slasher z czasów VHS. Widz musi wiedzieć, że ogląda film, który przynajmniej na początku nie traktuje siebie szczególnie poważnie.

Ale w przypadku tego ostatniego film musi wprowadzić rozległą, połączoną obsadę, z których każda ma własne wątki poboczne zbiegające się w parku w Chattanooga, gdzie mieszka Kokainowy Niedźwiedź. Sari (Keri Russell) jest samotną matką i pielęgniarką, której córka Dee Dee (Brooklynn Prince) i jej przyjaciel Henry (Christian Convery) opuszczają szkołę i gubią się w parku, więc musi ich szukać. Syd (Ray Liotta w jednej ze swoich ostatnich ról na ekranie) jest narkotykowym królem, który musi odzyskać zaginioną kokainę, więc wysyła Daveeda (O’Shea Jackson Jr.) i jego własnego syna Eddiego (Alden Ehrenreich), pogrążony w żałobie wdowiec, który chce wyjść z branży narkotykowej, aby go szukać. Jest też Margot Martindale jako spragniony strażnik parku, Isiah Whitlock Jr. jako detektyw i gang znany tylko jako Duchamp Boys, wszyscy krążący wokół tego absurdalnego splotu okoliczności i absurdów.

To dużo konfiguracji dla puent, które nie zawsze lądują. Choć pozornie jest to komedia, rzeczywiste żarty i humor są tak niszowe, że często wydają się po prostu wyrzuconymi na bok i rodzaj hiperspecyficznych fragmentów tła, które istnieją wyłącznie po to, by popatrzeć na twórców komedii, którzy je wymyślili. Ponadto czas potrzebny na skuteczne utkanie tej skomplikowanej sieci wspierających graczy sprawia, że ​​krótki 95-minutowy czas działania wydaje się dłuższy niż powinien.

Jednak wbrew wszelkim przeciwnościom warto dla środkowej części, w której w pokoju jest wystarczająco dużo czerwonego mięsa, aby uwolnić Kokainowego Niedźwiedzia oraz łatwowiernych fałszywych wskazówek i farsowych wynalazków, które inspiruje sama jej obecność. To tutaj Banks ożywa, kierując swojego wewnętrznego Sama Raimiego, by przekroczył niektóre trudne teatralne elementy komedii, aby oddać się przerażającemu aspektowi filmu o potworach. Mimo że prawdziwy niedźwiedź, na którym oparty jest film, właśnie się naćpał, przedawkował i zmarł, twórcy filmu i widzowie na swoich miejscach spotykają się, ponieważ chcą zobaczyć, jak niedźwiedź pod wpływem narkotyków sieje krwawe spustoszenie .

Kiedy film wpada w rytm filmów o potworach, a Kokainowy Niedźwiedź idzie pełną parą, to jest prawdziwy wybuch. „Kokainowy miś” w najlepszym wydaniu jest rodzajem popcornu, którego rynek kinowy potrzebuje znacznie więcej. Szkoda, że ​​nie zawsze jest w najlepszym wydaniu.

Sezon na niedźwiedzie

Niedźwiedź pachnie kokainą

Kiedy najlepsze fragmenty filmu zostały już wyeliminowane (mianowicie meksykańska altanka pomiędzy detektywem Whitlock Jr. ten sam błąd, który popełnia wiele filmów odtwarzanych w tej mrocznej przestrzeni komiksowej. Próbują wycisnąć prawdziwy patos z czegoś, co wszyscy już zgodziliśmy się zaakceptować jako głupią sztuczkę.

Na plus, tam Jest trochę prawdziwego serca w filmie, zwłaszcza z jego ciągłymi tematami dotyczącymi rodziców i ich dzieci. Te odrobiny szczerości dają wykonawcom takim jak Russell i Ehrenreich trochę mięsa do przeżuwania przez długie fragmenty czasu na ekranie, który równie dobrze mógłby być wypełniony mniej utalentowanymi wykonawcami. Ale w trzecim akcie film zaczyna się rozpadać, gdy ton zmienia się z poziomu parodii dziwactwa do wyczerpanego rodzaju dramatu.

Można argumentować, że jest to celowa część magicznej sztuczki filmu, że Banks i Warden chcieli, aby sam film odzwierciedlał duszę, która wstrząsa duszą po najlepszym z kokainowych hajów, ale w praktyce jest to po prostu frustrujące pod każdym względem. Historia pogrąża się w nabrzmiałości w tym samym czasie, gdy jej fabuła zmienia się w noc, a skądinąd ostre efekty wizualne filmu zamieniają się w meandrujący bałagan. Liotta, w tym bagnie, wykonuje mocną pracę, ale nie jest to zgodne z tonem, który film tak mocno ugruntował. Jest kilka interesujących fragmentów, które trochę przykuwają uwagę Amblin Entertainment dzięki ich aspiracyjnemu nastawieniu w stylu „Goonies”, ale to nie jest film, który może wiarygodnie zmieniać tony w ten sposób.

Daj Banksowi uznanie za tak zręczne sterowanie uciekającym samolotem w drugim akcie, przeskakiwanie od najwyższego punktu do najwyższego punktu i unikanie wszelkiego rodzaju turbulencji narracyjnych. Ale ona — i scenariusz, nad którym pracuje — po prostu nie mają zasięgu niezbędnego do utrzymania tego lądowania. „Kokainowy miś” kończy się zbyt przesłodzony, zbyt skupiony na próbie powiedzenia czegoś zachęcającego w filmie, który inaczej nie byłby zainteresowany takimi celami. To, że kończy się tak wyraźnie, zachęcając do kontynuacji, oznacza przynajmniej, że ktoś w niedalekiej przyszłości, Banks lub w inny sposób, dostanie kolejne pęknięcie w materiale.

Miejmy nadzieję, że ktokolwiek to zrobi, pochyli się we właściwym kierunku i będzie trzymał się szturmu gotowych do memów zdarzeń i nie zostanie złapany na próbie przekształcenia ich bardzo dobrej koncepcji jednej nuty w przeciętny, zbyt ambitny wielowymiarowy bałagan.

„Kokainowy miś” trafi do kin w piątek, 24 lutego.

Czy ten post był pomocny?