Skip to content

Nie Recenzja: Oglądaj Niebo

20 de lipiec de 2022
l intro 1658329010

OJ w bluzie z kapturem

OCENA REDAKCJI: 9/10

Plusy
  • Piękne wizualizacje
  • Fantastyczna obsada
  • Fabuła dostarcza hitów kinowych, jednocześnie zmieniając tropy na nowe, ciekawe sposoby
Cons
  • W trzecim akcie kilka szczegółów jest trochę zbyt niejasnych, ale niewiele

Kariera Jordana Peele’a jako reżysera filmów fabularnych trwa teraz trzy filmy, a on już uchwycił tę samą energię, którą udało się zebrać reżyserom takim jak Steven Spielberg i M. Night Shyamalan po swoich wczesnych przełomach. W tym momencie każdy film Jordana Peele wydaje się wydarzeniem samym w sobie. Fakt, że został nazwany „Nie”, jego trzecim filmem fabularnym, jako największy film w jego dotychczasowej karierze, tylko potęguje wrażenie, że coś Wielkiego ma się wydarzyć w lokalnym kinie.

Jeśli szukasz odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób Peele osiągnął ten poziom wyczekiwania i energii tak wcześnie w swojej karierze reżysera gatunkowego, zwykle wskazujesz dwie rzeczy: jego dwa pierwsze filmy są bardzo dobre, a jego filmy są reklamowane jednocześnie ujawniając jak najmniej swoich największych sekretów. Anegdotycznie w Internecie wydaje się, że fani filmu uczepili się pomysłu, że Peele znalazł własną wersję teorii wielkiego Mystery Box JJ Abramsa, strategii, która przekonuje widzów, że nie potrzeba niczego więcej niż to, co niejasne, sugestywne przyczepy dają ci. A może, niektórzy twierdzą, że nie potrzebujesz nawet zwiastunów. Nie potrzebujesz niczego poza imieniem Peele’a i nazwiskami jego znacznej obsady gwiazd, aby dotrzeć do kasy.

Jest to oczywiście kwestia, która wymaga debaty. Nie można zaprzeczyć, że tajemnica otaczająca filmy Peele’a dodała pewnego uroku przed ich premierami, ale przypisanie sukcesu jego przemyślanych thrillerów na czymś tak prostym, jak zachowanie tajemnic, jest jak przypinanie jakiegokolwiek sukcesu, jaki odniósł Shyamalan czy zwroty akcji w jego filmach działają. Jest to krzywda dla czystego rzemiosła filmowego w pracy w tych filmach, kiedy są najlepsze, i chociaż „Nie” może nie być najlepszym z Peele, jest to kolejne olśniewające osiągnięcie umysłu jednego z naszych najlepszych artystów gatunkowych. I jakby chcąc udowodnić, że sekrety i powolne rozpakowywanie pudełek nie są wszystkim, co ma do zaoferowania, Peele uczynił ten film swoim najbardziej koncepcyjnie prostym filmem. Rezultatem jest przebój letniej przygody w klasycznym tego słowa znaczeniu, niesamowite ćwiczenie w spektaklu i dowód na to, że Jordan Peele dopiero zaczął pokazywać nam, co potrafi.

Skórka w grze

Sześć miesięcy po stracie ojca w dziwnym wypadku, OJ (Daniel Kaluuya) i Emerald Haywood (Keke Palmer) próbują poskładać je w całość na rodzinnym ranczo dla koni w Kalifornii. Emerald próbuje wykorzystać swoje umiejętności promocyjne, aby odzyskać dawną magię swojego taty, przypominając swoim hollywoodzkim klientom, że mają „skórę w grze” przemysłu filmowego od najwcześniejszych dni filmów kinowych. OJ jest bardziej zainteresowany znalezieniem sposobu na odkupienie koni, które sprzedał miejscowej byłej dziecięcej gwieździe, która stała się potentatem z parku rozrywki (Steven Yeun). nierozwiązywalny dylemat finansowy.

Potem zauważają tajemnicze kształty na niebie nad doliną, w której znajduje się ich ranczo, dziwne dźwięki i zjawiska elektryczne, które wydają się dochodzić, gdy nad ich głowami unosi się coś, co wygląda jak latający spodek. Opierając się plecami o ścianę, Emerald opracowuje plan: razem rodzeństwo Haywoodów może uchwycić najlepszy dowód, że obcy statek kosmiczny odwiedza Ziemię, przy odrobinie ambicji i dużej ilości sprzętu fotograficznego. Aby to zrealizować, zwracają się do lokalnego sprzedawcy elektroniki (Brandon Perea) i legendarnego operatora, który ma oko na niemożliwe (Michael Wincott), aby spełnić swoje marzenie. Ale im bardziej zbliżają się do obiektu na niebie i im mocniej naciskają, by zrobić zdjęcie, tym bardziej Emerald i OJ zdają sobie sprawę, że mają do czynienia z czymś jeszcze dziwniejszym niż UFO.

Powiedzieć więcej, podważyłoby delikatny sposób, w jaki Peele buduje tę historię, nie ze względu na proste spoilery fabuły, ale z powodu czystego rzemiosła, które polega na tworzeniu każdego kawałka gobelinu filmu. Podobnie jak w przypadku wielu świetnych thrillerów, nie chodzi o to, co się dzieje, ale o to, jak i dlaczego te rzeczy się zdarzają, a w „Nie” Peele po raz kolejny udowodnił, że jest świadomym, rozważnym gawędziarzem, z wieloma rzeczami do powiedzenia na marginesach historii, która po raz kolejny dostarcza dobra z gatunku kina.

Dostaję strzał

Szmaragd stojący na parkingu

To nie przypadek, że Peele wybrał parę dzieciaków z showbiznesu, które mają nadzieję, że spełnią się ich największe filmowe marzenia, aby poprowadzić tę szczególną kinową wycieczkę. Mimo całego swojego olśniewającego horroru sci-fi, „Nie” jest także filmem, który często z zaciekłym naciskiem skupia się na cenie tworzenia, oddania się tworzeniu spektaklu, który będzie miał wpływ na drugiego człowieka. Jest to głęboko zakorzeniony temat przewijający się przez cały film, a mimo to nigdy nie wydaje się samozadowolony, ponieważ Peele’a ostatecznie mniej przejmuje się ceną sztuki, a bardziej ludzkimi konsekwencjami oddania się jakiejś pozornie niezwykłej rzeczy. Poprzez OJ i Emerald udaje mu się stworzyć głęboko satysfakcjonujące bijące serce pulsujące w spektaklu napędzanym przez UFO, nawet gdy ozdabia film historiami dziecięcych gwiazd i przypomina, że ​​oglądamy historię ludzi, których przemysł wydaje się pozostawić ich w tyle .

Do tego dochodzi czysty wizualny kunszt filmu, coś, co Peele radzi sobie coraz lepiej z każdą nową funkcją. „Get Out” wygląda cudownie, a „Us” zawiera naprawdę niesamowitą oprawę wizualną, ale obie bledną w porównaniu z pustynnymi widokami i ściśle kontrolowanym napięciem „Nope”. To najpiękniej zaprojektowany film Peele’a, zarówno pod względem poziomu myślenia, jaki wkładał w geografię każdej sekwencji, jak i pod względem po prostu stylistycznego piękna, jakie daje ujęcie chmury w nocy czy dom w środku. nigdzie nagle zapala się, albo dziesiątki nadmuchiwanych mężczyzn tańczących w pustynnych zaroślach. Niektóre z najbardziej niezapomnianych wizualizacji nie tylko w karierze Peele’a, ale w każdym filmie, który zobaczysz w tym roku, czają się w „Nie”.

Absolutna kontrola Peele’a nad środowiskiem, które zbudował, jego przekonanie, że powinien zawsze pakować jak najwięcej substancji, jak to tylko możliwe, a jego wysoka obsada zakotwiczona przez wspaniałe występy Kaluuyi, Palmera i Wincotta, wszystko to składa się na „Nie” w coś naprawdę specjalny. Jordan Peele stał się na naszych oczach współczesnym kinowym showmanem, nasycając każdą ze swoich gatunkowych przygód poczuciem głębi, co oznacza, że ​​możemy oglądać te filmy przez wiele lat. Wraz z „Nie” wkroczył w erę przebojów i bez względu na to, co zrobi dalej, jedno jest pewne: Jordan Peele dopiero się rozkręca.

„Nie” pojawi się w kinach w piątek 22 lipca.

Czy ten post był pomocny?